AlcoSense - Testujemy w praktyce alkomaty z policyjnym sensorem
Czy się to komuś podoba, czy też nie, Polacy posiadają wewnętrzną „potrzebę” spożywania alkoholu. Urodziny? Pijemy. Imieniny? Pijemy. Rocznica? Pijemy. Mecz? Pijemy. Wesele? Pijemy! I tak dalej, i tak dalej… Wbrew pozorom nie ma w tym nic złego, a czasami alkohol może wpływać nawet pozytywnie na ludzkie zdrowie. Ważne jest jednak by pić z umiarem, a nie zapijać się do nieprzytomności. Jednak w sprawach takich jak bezpieczeństwo nie ma co liczyć na zdrowy rozsądek i „czucie” organizmu, a lepiej wykorzystać technologię. Właśnie w tym celu powstały alkomaty, a my dzisiaj zrecenzujemy dwa z nich. Mowa o produktach brytyjskiej firmy AlcoSense, która kusi zastosowaniem sensorów identycznych do policyjnych.
Autor: Przemysław Banasiak
AlcoSense to firma założona w Wielkiej Brytanii w 2007 roku przez Huntera Abbotta. Mowa o zawodowym kierowcy rajdowym, który przy okazji ważnej uroczystości rodzinnej zderzył się z brutalną rzeczywistością – na rynku brakowało wiarygodnego, przenośnego i atrakcyjnego wizualnie alkomatu. Do wyboru były albo stacjonarne i szalenie drogie jednostki, brzydkie, wielkie i nieporęczne rozwiązania albo popularne u nas w Polsce chińskie klony sprzedawane pod innymi nazwami. Co więcej nawet jeśli zdecydowalibyśmy się na drugą i trzecią opcję to sensory pozostawiały wiele do życzenia, a błąd pomiarowy mógł zarówno zawyżać, jak i zaniżać wynik. Nawet zaraz po kalibracji. Innymi słowy to co wydmuchaliśmy w domu mogło znacząco się różnic od pomiaru przy policyjnym zatrzymaniu.
W sklepach znajdziemy trzy modele - AlcoSense Excel, Pro oraz Ultra. Ich ceny to kolejno 549, 799 oraz 999 złotych.
Brytyjska firma działa już prężnie na kilku europejskich rynkach, co i rusz zdobywając kolejne nagrody. My jednak skupimy się na ich aktualnej ofercie, w skład której wchodzą trzy modele alkomatów – AlcoSense Excel, Pro oraz Ultra. Ich ceny to kolejno 549, 799 i 999 złotych. Chociaż wszystkie z nich na pierwszy rzut oka wydają się identyczne, to różnica jak zwykle skrywa się w środku. Dotyczy ona zarówno hardware – różne rozmiary sensorów elektrochemicznych, jak i software – głównie drobnostki umilające korzystanie: większa historia pomiarów, możliwość ich eksportu na komputer, automatycznie zaprogramowane limity dla wszystkich krajów w Europie etc. Dzisiaj przyjrzymy się modelowi podstawowemu oraz wersji najbardziej rozbudowanej i sprawdzimy czy warto płacić niemal dwa razy więcej za alkomat.
Pudełko AlcoSense Excel to niewielki kartonik o wymiarach 125 x 168 x 42 milimetrów, który naszpikowany jest wręcz informacjami. Znajdziemy tu najważniejsze cechy urządzenia, zdobyte przez nie nagrody oraz podstawowe pozycje ze specyfikacji i krótkie instrukcje. Całość w języku polskim. Chociaż pierwotnie nieco to przytłacza, to zasadniczo eliminuje konieczność czytania dołączonej książeczki. W środku prócz alkomatu umieszczonego w wytłoczce znajdziemy jeszcze komplet 5 „profesjonalnych” ustników, kabel micro USB oraz baterie. Opakowanie modelu AlcoSense Ultra jest już zdecydowanie większe – 125 x 168 x 125 milimetrów, a sam jego wygląd ograniczony został do grafik przedstawiających urządzenie z każdej ze stron oraz nazwy produktu. Niebo, a ziemia. W zamian jednak otrzymujemy zdecydowanie bogatszą zawartość, bo mowa nie o 5, a 100 ustnikach oraz twardym, czarnym etui na urządzenie.
AlcoSense Ultra posiada czujnik o rozmiarze 200 mm², zaś model Excel wyposażono w jego zminiaturyzowaną, trzy razy mniejszą wersje.
AlcoSense Excel i Ultra wyglądają niemalże identycznie i dzielą te same wymiary w postaci 55 x 116 x 25 milimetrów; 150 gramów wagi; kolorowy ekran LCD o przekątnej 1,8 cala oraz trzy przyciski do sterowania. Pierwszą rozbieżność, oczywiście prócz koloru, zauważyć można po wzięciu obu urządzeń do ręki. Jedno z nich jest śliskie i z połyskiem, drugie zaś matowe i aksamitne w dotyku – zdecydowanie wygrywa AlcoSense Ultra. Podpytałem jednak Huntera i oba alkomaty wykonane są z tych samych materiałów i na tych samych matrycach, a różni je tylko wykończenie. Prawdziwa i faktycznie znacząca dla odbiorcy różnica to zastosowane sensory elektrochemiczne. O ile model Ultra faktycznie posiada czujnik o rozmiarze 200 mm², identyczny do tego stosowanego w alkomatach policji z Polski i innych krajów UE, tak wariant Excel posiada już jego zminiaturyzowaną, trzy razy mniejszą wersje o rozmiarze 64 mm².
Co to oznacza dla ewentualnego kupującego? Oczywiście zauważalnie inną dokładność pomiarów. AlcoSense Excel oferuje -0.00‰/+0.15‰BAC, zaś AlcoSense Ultra -0.00‰/+0.07‰BAC. W efekcie pierwszy pokazuje wyniki z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku, a drugi z dokładnością do trzech miejsc po przecinku. Chwila, chwila, chwila – czemu przy wartościach ujemnych mamy same zera? Odpowiedź jest bardzo prosta i pojawiła się w pierwszym akapicie tekstu! Założyciel AlcoSense postanowił stworzyć urządzenia, któremu zawsze będzie można zaufać. Innymi słowy jego alkomaty w najgorszym wypadku mogą pokazać WIĘCEJ niż mamy alkoholu w wydychanym powietrzu, a nie jak konkurencja również i mniej. Dzięki temu mamy pewność, że faktycznie nadajemy się do wsiadania za kółko i bezpiecznej jazdy bez narażania zdrowia swojego oraz innych. O dotkliwych mandatach nie wspominając.
Część dodatków w oprogramowaniu jak BlowCoach jest strzałem w dziesiątkę, inne pokroju przewidywanego czasu trzeźwienia już niekoniecznie.
Kolejne różnice między omawianymi urządzeniami są zdecydowanie mniejsze, a ukryto je w oprogramowaniu. Model podstawowy dysponuje pamięcią tylko na 24 pomiary, zaś model flagowy to aż 128 pomiarów z datą i godziną wykonania oraz możliwością przeniesienia ich do komputera. Dodatkowo AlcoSense Ultra podaje przybliżony czas trzeźwienia (który niestety w przypadku moich testów był zupełnie nietrafiony – zarówno dla mężczyzny, jak i kobiety, osób o wadze 70, 85 lub 110 kilogramów) oraz tak zwany BlowCoach. Ten dodatek akurat jest fenomenalny, bo na ekranie za pomocą dwóch pasków wyświetlane jest ciśnienie i objętość wydychanego powietrza co znacznie ułatwia wykonanie pomiaru.
Alkomaty AlcoSense tak jak każde inne trzeba kalibrować co 12 miesięcy. Kosztuje to 99 złotych i wykonywane jest w Polsce.
No dobrze, a ile to wszystko kosztuje? Wystarczy zapłacić 549 lub 999 złotych i jesteśmy bezpieczni na wieki? No niestety, tak dobrze nie ma. Podstawową kwestią są ustniki, które z czasem zużyjemy – zależy od zakupionego wariantu alkomatu oraz częstotliwości pomiarów. W sprzedaży znajdują się dwa rodzaje do zakupu – wariant podstawowy oraz profesjonalny. Pierwszy z nich to koszt rzędu około 25 złotych za 20 sztuk. I chociaż byłem zapewniany, że wcale tak nie jest to wyglądają one jak kawałek zwykłej, gumowej rurki – identycznej do tego, co nasi czytelnicy wodujący komputery używają w swoich zestawach wodnych. Druga, bardziej zaawansowana opcja dołączana jest też do urządzeń. Tutaj mowa o plastikowym rozwiązaniu, które przepuszcza powietrze tylko w jedną stronę. Wygląda i działa to zdecydowanie lepiej, acz jest też drożej, około 49 złotych za 25 sztuk. Idąc dalej to co 12 miesięcy, o czym przypomina nam samo urządzenie, niezbędna jest ponowna kalibracja czujnika. Wykonywana jest ona w Polsce, dokładniej w Warszawie, za 99 złotych. Termin realizacji to od 7 do 10 dni roboczych. Można to przyśpieszyć do 2-3 dni za opłatą 25 złotych. Tyle samo przyjdzie nam również zapłacić za certyfikat kalibracji niezbędny, gdy z urządzenia chcemy korzystać oficjalnie w firmie.
Ustnik profesjonalny wykonany z twardego tworzywa i przepuszcza on powietrze tylko w jedną stronę.
Co się stanie, gdy alkomat od AlcoSense się popsuje? Cóż, zacznijmy od tego, że samemu trudno jest to zrobić. Urządzenie jest małe i poręczne więc trudno je upuścić, nawet „po pijaku”. Dodatkowo zaś gdy przeciążamy sensor wykonując pomiar zaraz po łyku wódki/spirytusu czy przeprowadzamy zbyt dużo pomiarów urządzenie ostrzega nas komunikatem na ekranie i głośnym dźwiękiem, a potem przechodzi w stan uśpienia, regenerując się. Zakładając jednak, że coś się samo popsuje – urządzenie trafia wpierw do serwisu w Polsce. Naprawa jest więc stosunkowo szybka. Jeśli jednak usterka będzie znacząca, to odsyłane jest ono do siedziby firmy na dalsze testy, a my dostajemy nowy egzemplarz. Fajnie, co?
Duża czcionka, wysoki kontrast i proste instrukcje ułatwiają korzystanie z alkomatów nawet osobom starszym lub nietechnologicznym.
Tyle biadolenia i względnie suchych informacji. Pora na prawdziwe „mięcho” czyli moje wrażenia z użytkowania oraz ważniejsze spostrzeżenia. Oba alkomaty testowane były przez ponad miesiąc czasu, a środowiska i okazje były diametralnie różne – od piwa do meczu, po wyjście na miasto, rodzinną imprezę, aż wreszcie po parapetówkę do białego rana i stan mocno „niewyjściowy”. W między czasie szukałem ofiar, którym wciskałem jeden, bądź drugi alkomat i kazałem dmuchać, obserwując jak sobie radzą i pytając o zdanie na ten temat. W skrócie? Jest dobrze, nawet bardzo! Z pomiarem radzili sobie zarówno technologiczni zapaleńcy, jak i kompletni laicy; osoby młode i starsze; kobiety i mężczyźni; trzeźwi i pijani. Nawet największa z marud przyznała, że jest łatwo i przyjemnie. O ile na początku mało kto wie gdzie wcisnąć ustnik, tak wszystko staje się jasne po rozsunięciu urządzenia. To właśnie wtedy alkomat sam się włącza, a otwór na ustnik jest podświetlany. Na ekranie zaś wyświetlane są dużą czcionką z wysokim kontrastem krótkie instrukcje przeprowadzające przez cały proces. I mimo iż w modelu AlcoSense Excel brak wskaźników objętości i ciśnienia wydychanego powietrza, to praktycznie każdy daje sobie radę za drugim razem po komunikacie audiowizualnym, że dmuchał za słabo lub zbyt mocno.
Dłuższa styczność z alkomatami AlcoSense również należy do przyjemnych. Menu jak i samo urządzenie jest bardzo proste – trzy przyciski i cztery lub pięć pozycji jak w starych Nokiach. Całość działa sprawnie i szybko reaguje na nasze wybory, nie ma żadnego czekania uciążliwego zwłaszcza w stanie „po spożyciu”. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, że model Ultra to wariant zdecydowanie bardziej „idiotoodporny”. Jedziemy za granicę, gdzie są inne limity? Nie ma sprawy, wystarczy wybrać kraj z listy i wszystko się dostosuje. Excel wymaga już odpowiedniej wiedzy i wpisania ich samemu, co może być wybitnie uciążliwe w długiej trasie po Europie gdzie jedziemy „na zmiany” i akurat drugi kierowca ostatnio popił… Pytanie więc czy jest idealnie? Nie do końca, acz przywary są drobne. Przede wszystkim ustniki wciska się pod kątem. To na tyle nieintuicyjne rozwiązanie, że na kilkanaście osób, które prosiłem o test (łącznie zemną) KAŻDY próbował je dociskać. Co więcej wariant „profesjonalny” jest dość krótki i kilka osób z wadą wzroku miało problemy z odczytem instrukcji wyświetlanych przed i w trakcie dmuchania. Dodatkowo o ile główny przycisk służący do włączania i wyłączania urządzenia oraz akceptacji opcji w menu chodzi płynnie, tak oba boczne (w obu urządzeniach) już zdecydowanie ciężej. Na tyle, że niektórym musiałem mówić iż nimi również można coś robić…
Alkomaty AlcoSense to produkty zdecydowanie udane, wytrzymałe i przydatne. Wyniki są wiarygodne i powtarzalne. Obcowanie z nimi było miłym przeżyciem i mogę je serdecznie polecić z czystym sercem.
Podsumowując już alkomaty AlcoSense to produkty zdecydowanie udane, wytrzymałe i przydatne. Obcowanie z nimi było bardzo miłym przeżyciem i mogę je polecić z czystym sercem. Zarówno osobom zarabiającym na jeżdżeniu autem, jak zwykłym Kowalskim i Nowakom dbającym o bezpieczeństwo swoich i bliskich. Co najważniejsze pomiary były powtarzalne i przede wszystkim rzetelne, a sprawdziłem to porównując AlcoSense Excel i Ultra ze stacjonarną, skalibrowaną maszyną policyjną - rozbieżność była na poziomie błędu pomiarowego. Pamiętać też trzeba, że brytyjski sprzęt w porównaniu do chińskich odpowiedników posiada certyfikat ISO 13485 dla sprzętu medycznego. Czy warto więc dopłacać prawie drugie tyle i zamiast podstawowego modelu brać flagowca? Cóż, tu ile ludzi tyle odpowiedzi. Jeśli stałbym przed takim wyborem jako zakup dla siebie lub na prezent brałbym Excela. Jego funkcjonalność jest bardzo zbliżona, a dodatki z Ultra chociaż przydatne to jak sama nazwa wskazuje tylko dodatki. Docenią je raczej tylko osoby chcące często "dmuchać" i zabierać alkomat w drogę lub wykorzystywać go w pracy, gdzie BlowCoach przeprowadzi za rękę przez test osoby nieobyte z alkomatami. Tutaj dorzucenie kilkuset złotych faktycznie może mieć sens. Tak czy siak oba modele zdecydowanie warto kupić i nie będziecie zawiedzeni, a tańszy tym razem nie oznacza wybitnie gorszy.
AlcoSense Ultra
Cena: 999 zł
|
AlcoSense Excel
Cena: 549 zł
|