Recenzja F1 2011 - Dobre wyścigi, ale wciąż nie symulacja
- SPIS TREŚCI -
Model jazdy i zniszczeń
W nowej odsłonie F1 programiści ze studia w Birmingham postarali się o jeszcze wierniejsze oddanie warunków panujących na torze podczas rozpoczynającej się ulewy czy wysychającej na słońcu nawierzchni. Co cieszy najbardziej, ma to swoje odwzorowanie w fizyce i tym jak się prowadzi bolid. Lepiej uważać, gdy jedziemy po obsychającym torze i nagle przetniemy kałużę. Śmiganie w ulewnym deszczu sprawia najwięcej kłopotów zwłaszcza jeśli używamy klawiatury. W F1 2011 wyprowadzenie bolidu z poślizgu na mokrej nawierzchni, należy do wyzwań praktycznie niemożliwych do wykonania bez radykalnej redukcji prędkości. Technologie KERS i DRS rzeczywiście bywają pomocne i jeśli tylko wjedziemy w tunel powietrzny, warto włączyć DRS. Działanie KERS również jest odczuwalne i przy dużych prędkościach pojazd przyspiesza dzięki niemu zdecydowanie szybciej. I teraz to na co czekało wielu fanów - pojawił się obiecywany Safety Car. Warto przy okazji dodać, iż opcja włączenia Safety Car jest aktywna dopiero przy wyścigu o długości co najmniej 20%.
Skoro już mowa o Safety Car, zajmijmy się może nieodzownym elementem wyścigów - kolizjami. F1 2011 posiada całkiem dobry model zderzeń i nie chodzi tutaj tylko o zniszczenia jakie powodują nasze stłuczki (o tym za chwilę), lecz o ich wpływ na zachowania bolidów. Mechanika uszkodzeń wypada ciekawie - warto obserwować wydarzenia podczas gry. Przede wszystkim widać, że wyścigówki mają swoją masę, nie są jak liść na wietrze i byle uderzenie nie zepchnie pojazdu z toru. To duży plus, bo dodaje realizmu wizualnej stronie gry. Jeśli stukniemy przeciwnika w bok zauważymy, jak w pierwszej chwili „ucieka” mu tył bolidu, zaś pilot w ułamku sekundy zaczyna kontrować kierownicą. Oczywiście, gdy odpowiednio „trafimy” rywala, nie będzie miał szans na uratowanie się z sytuacji i na pewno wypadnie z toru lub zaliczy bączka. Naprawdę dobrze zrealizowano ten aspekt w F1 2011.
Co do samego modelu zniszczeń mam niestety mieszane uczucia. Bolidy Formuły 1 to stosunkowo lekkie i nieprzystosowane do zderzeń konstrukcje - specjalnie w tym calu wykonałem pewien test. Ustawiłem pełny model zniszczeń, rozpędziłem się na prostej w Melbourne i wjechałem przy około 300 km/h bezpośrednio w ścianę. Oczywiście odpadły koła, przód bolidu rozsypał się, koniec wyścigu. Jednak przy prędkości 200 km/h próbowałem uderzyć w ścianę pod kątem 45 stopni, tak z czystej ciekawości - w żadnym z 3 przypadków nie odpadło nic więcej poza przednim skrzydłem. Przy 80 - 100 km/h jeszcze bym się zgodził, ale żeby przy prędkości 200 km/h nie odpadło nawet jedno koło? Dziwne...
Zderzenia z innymi pojazdami również są traktowane jakby z lekkim przymrużeniem oka. Najczęściej po mocniejszym „dzwonie” przednie skrzydło należy wymienić, choć trzeba się bardzo postarać żeby je w ogóle urwać. Co ciekawe, można zauważyć jakby nasz bolid był trwalszy niż maszyny należące do przeciwników. Podczas zderzenia, to zazwyczaj rywalowi odpada więcej części z wyścigówki, zaś nam nie dzieje się nic poważniejszego. Nie wiem, czy taki był zamysł twórców, ale rozwiązanie jest co najmniej dyskusyjne... Ostatecznie, F1 2011 nie jest rasowym symulatorem i chyba nie należy oczekiwać, aby każdy aspekt gry spełniał takie wymagania.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150