Recenzja Dead Space 2 - Kosmiczny koszmar powraca
- SPIS TREŚCI -
Odyseja kosmiczna 2011
Dead Space 2 pozwala w bardzo kreatywny i pomysłowy sposób rozprawiać się z adwersarzami, nie tylko przy użyciu podręcznego oręża. Istotną rolę w trakcie krwawej imprezy odgrywa fizyka, która względem poprzedniczki została podrasowana. Ciskanie w przeciwników znajdowanymi przedmiotami od czasu Half-Life II stało się poniekąd standardem, ale lista atrakcji jest dłuższa. Spowalnianie gagatków, czyli strefowy bullet time i bezstresowe faszerowanie ich ołowiem, to kolejne urozmaicenie ułatwiające czystki stacji kosmicznej. Jednak strzelanie we wszystko dookoła bywa ryzykowne, szczególnie jeśli trafimy w najzwyklejszą szybę. Wtedy zawartości pomieszczenia, oczywiście łącznie z nami, zasysana jest w próżnię i tylko celny strzał w bezpiecznik ratuje sytuację. Widok przecinanego przez śluzę bądź dryfującego w przestrzeni bezwładnego ciała Issacka, raczej nie napawa optymizmem. Ponownie zawitamy także w pomieszczeniach pozbawionych grawitacji, swobodnie szybując pomiędzy kondygnacjami. Orientacja w przestworzach bywa kłopotliwa, choć wystarczy kilkanaście minut treningu, żeby wyczuć w czym rzecz. Wszystkie powyższe punkty w odpowiednich proporcjach składają się na całokształt gameplayu, urozmaicając wyczerpujące walki z necromorphami. Generalnie, Dead Space 2 grywalnością dorównuje „jedynce” i jako survival-horror z mocnym akcentem położonym na akcję, pozostaje praktycznie bezkonkurencyjny.
Z racji umieszczenia sequela „Martwej Przestrzeni” w bazie niegdyś gęsto zamieszkanej przez homo sapiens, zmianie uległ rozmiar oraz wygląd plansz. Klaustrofobicznych pomieszczeń, ciemnych tuneli i magazynów rodem z „jedynki” oczywiście nie zabraknie, ale pogrążona w szaleństwie stacja orbitalna momentami bardzo przypomina Rapture z Bioshock. Wielopoziomowa struktura zapewnić miała dostatnie życie pracownikom i ich rodzinom, odwiedzimy więc kwatery mieszkalne, laboratoria medyczne, centrum handlowe czy biura zarządu. Kilka chwil spędzimy nawet w otwartej przestrzeni kosmicznej podziwiając pierścienie szóstej planety Układu Słonecznego - Saturna. Absolutnie psychodelicznie prezentuje się przedszkole, opanowane przez zmutowane małe szkraby (skojarzenia z F.E.A.R. 2: Project Origin jak najbardziej uzasadnione) oraz spowita mrokiem katedra kościoła Unitologów. Wszędzie wokół widać tajemnicze bohomazy i rozszarpane ciała, zaś setki palących się świec dokładają swoje trzy grosze do upiornej atmosfery. Niestety, Dead Space 2 jest bardzo liniowe i zwykle tylko jedna droga prowadzi do celu, którą możemy łatwo wyświetlić włączając GPS. Zagadki również nie sprawiają najmniejszych problemów, opierając zwykle na wciskaniu przycisków, przesuwaniu dźwigni tudzież zabawie z fizyką. Osobiście odrobinę irytowały mnie sekwencje przeciskania się przez kanały wentylacyjne, ale występują na tyle sporadycznie, że nie wyprowadzają z równowagi.
Drugą odsłonę Dead Space wzbogacono o moduł multiplayer, ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż został dorzucony trochę na siłę. Twórcom zabrakło chyba pomysłu, jak survival-horror stworzony z myślą o kampanii dla pojedynczego gracza, uczynić atrakcyjnym także dla amatorów grupowego mordowania. Efekt jest taki, że multiplayer w Dead Space 2 wypala się po kilku godzinach i raczej nie ekscytuje. Trzonem zabawy pozostaje więc „singiel” wystarczający na około dwanaście godzin, co jest przyzwoitym wynikiem w dobie sześcio bądź ośmiogodzinnych produkcji. Enigmatyczna fabuła pełna znaków zapytania, wciąga równie skutecznie jak przygoda na Ishimurze, chociaż ustępuje oryginałowi. Niektóre wątki oraz uzasadnienia bywają mniej przekonujące niż w Dead Space, gdzie praktycznie wszystko trzymało się przysłowiowej kupy. W przypadku sequela powstaje więcej pytań zaczynających od dlaczego, często bez satysfakcjonującej odpowiedzi, aczkolwiek scenariusz prezentuje wysoką klasę. Rozdziały wypełnione po brzegi morderczą akcją uzupełniają klimatyczne, bardziej „jedynkowe”, i całość w ogólnym rozrachunku wypada smakowicie.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150