Recenzja Call of Juarez: Gunslinger - Pewnego razu na Dzikim...
- SPIS TREŚCI -
- 0 - W samo południe... na dysku twardym...
- 1 - Pewnego razu na Dzikim Zachodzie...
- 2 - Stój dziadzie! Bo mamuśka strzela!
- 3 - Dobry, zły, brzydki i... poproszę do tego frytki!
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów - zobacz najciekawsze ujęcia
- 6 - Słowo na niedzielę, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Woooohaaaa! Call of Juarez wraca do korzeni po niezbyt udanym i chłodno przyjętym The Cartel, jakiego recenzję zwyczajnie sobie odpuściłem, patrząc na okrutną miernotę bijącą ze screenów oraz filmików promocyjnych. Koniec z nowoczesnością - wracamy na stare śmieci! Eksperymentowanie z konwencją może zaowocować dziwnym tworem, który nie usatysfakcjonuje odbiorców przyzwyczajonych do pewnego standardu, zaś Techland zdołał doświadczyć tego zjawiska na własnej skórze. Western po prostu musi spełniać pewne kryteria charakterystyczne dla gatunku, inaczej będzie tylko wydmuszką na jaką prawdziwy fan Dzikiego Zachodu nawet nie splunie. Polacy nigdy nie byli wybitnymi specami od opowiadania historii o kowbojach, Indianach i gorączce złota, aczkolwiek to właśnie rodzime studio tchnęło nowego ducha w klasyczny schemat. Call of Juarez: Gunslinger to produkcja silnie nawiązująca do najlepszych westernowych tradycji, pełna odwołań do popularnych filmów oraz mitologii tamtego okresu, stanowiąca łakomy kąsek dla wszystkich smakoszy spaghetti serwowanego w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przez Sergio Leone...
Autor: Sebastian Oktaba
Polski przemysł gier komputerowych dorobił się w ostatnich latach kilku wartościowych marek, wszak w roli ambasadorów mamy już zwinnego Wiedźmina, cuchnące Dead Island, czy wystrzałowe Call of Juarez, jakiego ostatnia odsłona dosłownie przed chwilą nawiedziła sklepowe półki. Techland powoli wyrasta na narodowego dostawcę wielkoformatowych hiciorów, szykując w międzyczasie kilka bardzo dobrze rokujących tytułów m.in.: Hellraid inspirowanego Hexen, Heretic i Witcheaven (już cieszę mordę ;]). Wrocławskie studio specjalizuje się przede wszystkim w pierwszoosobowych strzelaninach - Call of Juarez: Gunslinger nie jest żadnym wyjątkiem, kontynuując cykl shooterów zapoczątkowany w 2006 roku. Ponownie będziemy przeżuwać tytoń, popijać obrzydliwie ciepłą whisky i wymieniać długie spojrzenia z nieogolonymi drabami, aby ostatecznie chwycić za rewolwer w samo południe.
Call of Juarez: Gunslinger pod względem fabularnym to odskocznia od poprzednich odsłon, ale utrzymana w jeszcze bardziej westernowym klimacie, który powinien przypaść do gustu miłośnikom Dzikiego Zachodu. Można zaryzykować stwierdzenie, że twórcy po niezbyt udanym Call of Juarez: The Cartel nareszcie znaleźli idealną formę do snucia luźnych opowieści o kowbojach, wykorzystując ogromny potencjał tamtych czasów. Oczywiście, wszystko zostało podane w iście hollywoodzkim stylu przesiąkniętym widowiskową akcją często mijającą się z prawdą historyczną, ale przecież chodzi o spektakularne widowisko, nie podręcznikowe odzwierciedlenie faktów. Niemniej jeśli lubicie posłuchać o legendach Dzikiego Zachodu, to Call of Juarez: Gunslinger przemyca sporo ciekawych informacji....
Zapewne poniektórzy rzucili już okiem na załączone screeny i wykrzykując słowo na „K” zadali pytanie: "Kto wpadł na wybitnie niefortunny pomysł, żeby otoczyć ekran jakąś idiotyczną ramką stylizowaną na poszarpaną fotografię?!". Niestety, nie znalazłem opcji wyłączającej ten graficzny bajer, który bardziej przeszkadza ograniczając pole widzenia, niż pomaga we wczuciu się w atmosferę produkcji. Początkowo trudno przyzwyczaić wzrok do małej przestrzeni, wąskiego okienka w jakim trzeba się poruszać i punktować hordy łapserdaków, ale z czasem przestaje to przeszkadzać. Grafika przeszła też pewne przeobrażenie i wykonana została w komiksowym stylu, podkreślającym barwność i umowność całej opowieści, podczas której spotkamy takie legendy jak Jesse James, Billy Kid i Pat Garrett. Posłuchajcie więc... pewnego razu na dzikim zachodzie...
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - W samo południe... na dysku twardym...
- 1 - Pewnego razu na Dzikim Zachodzie...
- 2 - Stój dziadzie! Bo mamuśka strzela!
- 3 - Dobry, zły, brzydki i... poproszę do tego frytki!
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów - zobacz najciekawsze ujęcia
- 6 - Słowo na niedzielę, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja DOOM: The Dark Ages PC - Powrót do piekła może być przyjemny. Czy Slayer poradził sobie z demonami przeszłości?
214
Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
133
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127