Recenzja Call of Duty: Infinite Warfare PC - Kosmiczna przygoda
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Żarty się skończyły - lecimy w kosmos
- 2 - Potrzeba nam nowych bohaterów!
- 3 - Realia się zmieniły, ale rozgrywka po staremu
- 4 - Strzelanie to jednak nadal podstawa
- 5 - Multiplayer mocno przypomina Black Ops III
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Call of Duty: Infinite Warfare PC - Galeria screenów
- 8 - Oprawa wizualna i podsumowanie
Multiplayer mocno przypomina Black Ops III
Multiplayer Call of Duty: Infinite Warfare jest nieznacznie usprawnionym szablonem Black Ops III, dlatego jeśli mieliście do czynienia z poprzednią odsłoną, powinniście błyskawicznie przyswoić zasady. Jednak zanim zaczniemy rywalizację trzeba stworzyć sobie awatara zaczynając od... kombinezonu będącego największa nowością. Oprócz wysokiej jakości materiałów, wygody użytkowania i szykownego wzornictwa, warto zwrócić uwagę na charakterystykę garderoby, bowiem każde z wdzianek posiada własny zestaw dodatków mających wspierać grającego - szturmowca, tanka, ducha itp. Spośród sześciu dostępnych atutów wybieramy po jednym elemencie należącym do arsenału oraz zdolność specjalną, więc kombinacji jest naprawdę zatrzęsienie. Potem przechodzimy do uzbrojenia wskazując broń podstawową i uzupełniającą, której instalujemy modyfikacje, wybieramy ekwipunek oraz kolejne trzy pasywne umiejętności. Ponieważ ilość dostępnych slotów jest współdzielona między uzbrojenie i biegłości, można dowolnie zamieniać ich proporcje, żeby stworzyć idealnego wymiatacza.
Rozgrywki sieciowe mają totalnie zręcznościowy przebieg, rozwałka jest niezwykle dynamiczna, jak zawsze dostarczając sporo czystej adrenaliny. Zabijamy, giniemy i odradzamy się błyskawiczne, każda giwera spełnia swoje zadanie. Reszta polega na zdobywaniu poziomów, odblokowywaniu mocniejszego sprzętu, medali, skórek, modyfikacji uzbrojenia itp. Serie zabójstw honorowane są oczywiście bonusami, które właściwie wykorzystane (mocno) zwiększają naszą skuteczność. Pomijając wszelkie formy rywalizacji międzyludzkiej, możemy także wykonywać misje dla łącznie czterech frakcji, będącymi najczęściej prostymi wyzwaniami gwarantującymi nagrody. Plansze muszę pochwalić za różnorodność, niemniej zwolenników dużych rozmiarów wychowanych na Battlefield takie kameralne lokacje dla zaledwie garstki grających tylko rozśmieszą, zwłaszcza iż kompletnie pominięto bitwy powietrzne obecne w kampanii. Infinity Ward skopała także matchmaking - automat potrafi przydzielić niskopoziomowych słabeuszy do jednego zespołu, drugiego zaś obdarzyć świetnie wyposażonymi żołdakami na 20/30/40 levelu, dewastując tym samym równowagę stron.
Oprócz zwykłego multiplayera jest jeszcze zręcznościowy tryb Zombie Survivors, niewiele różniący się zasadami od poprzednich spotkań z głodnymi zgnilcami, a będący kooperacyjną sieczką przeznaczoną dla czteroosobowego zespołu. Tradycyjnie odpieramy coraz silniejsze grupki umarlaków, zbierając punkty doświadczenia i pieniądze, pozwalające nabyć silniejsze uzbrojenie, odblokować kolejne obszary, magiczne karty itp. Klepiemy więc śmierdzieli, budujemy barykady oraz zbieramy znajdki wspomagające szlachtowanie zombiaków (łącznie z atomówką!), próbując przetrwać jak najdłużej. Klimat tego dodatku diametralnie odbiega od pozostałej zawartości Infinite Warfare, ponieważ zamiast w przestrzeni kosmicznej lądujemy w wesołym miasteczku, oprócz rubinowej posoki ociekającym także klimatem lat 80-tych. Zabawa w grabarza jest naprawdę wciągająca, chociaż absolutnie niczego nowego nie wprowadza, ograniczając zresztą do zaledwie jednej planszy. Więcej pewnie zostanie udostępnione w późniejszym terminie, aczkolwiek nie oczekiwałbym darmowej zawartości po Activision. Ciekawostką jest tutaj rozwiązanie powrotu do aktywności zawodowej w przypadku zgonu - życie wykupujemy poprzez granie w klasyczne produkcje, wypełniając pasek przemiany duchowej.
Babole, babole, babole - tych oczywiście nie mogło zabraknąć, nawet pomimo ciągłego powielania przez programistów identycznych schematów oraz wykorzystywania tych samych narzędzi, które powinny gwarantować minimum wypadków. Skrypty potrafią się jednak posypać uniemożliwiając kontynuowanie przygody - wymagane jest wtedy ponowne załadowanie punktu kontrolnego, niemniej uczestnikiem takiej sytuacji byłem na szczęście tylko raz. Swoje dokłada jeszcze sztuczna inteligencja przejawiająca wiele dziwacznych zachowań np.: podczas operacji na księżycu Saturna (Tytanie) możemy zobaczyć, jak wrogie oddziały dosłownie pojawiają się znikąd, wywołane przez skrypty aktywowane w niewłaściwym momencie. Wystarczy część zadania przejść dyskretnie, gdzieś w połowie zmieniając strategię, aby wszystko kompletnie oszalało. Powszechne występuje również zjawisko wzajemnego przenikania obiektów, objawiające postaciami zanurzonymi w teksturach oraz podskakującymi ciałami. Ech... Call of Duty: Infinite Warfare nie nazwałbym wzorem do naśladowania.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Żarty się skończyły - lecimy w kosmos
- 2 - Potrzeba nam nowych bohaterów!
- 3 - Realia się zmieniły, ale rozgrywka po staremu
- 4 - Strzelanie to jednak nadal podstawa
- 5 - Multiplayer mocno przypomina Black Ops III
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Call of Duty: Infinite Warfare PC - Galeria screenów
- 8 - Oprawa wizualna i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150