Recenzja Call of Duty: Black Ops II - Ooops... znowu klops!
- SPIS TREŚCI -
Powrót do przyszłości
Kampanię tradycyjnie podzielono na dwie płaszczyzny, które umieszczono jednak w zupełnie odmiennych czasach. Pierwsza dzieje się u schyłku XX wieku, stanowiąc bezpośrednią kontynuację wątków zapoczątkowanych w Black Ops. Druga natomiast przenosi gracza do 2025 roku, gdzie spotkamy drony, roboty kroczące i mnóstwo technologicznych wynalazków m.in.: skanery, kamuflaż zapewniający niewidzialność, rękawice do chodzenia po ścianach itp. Spoiwem pomiędzy przeszłością i przyszłością zostaje osoba dobrze znanego Franka Woodsa, który w momencie snucia opowieści jest zgrzybiałym, stetryczałym i schorowanym starcem, trwale przykutym do wózka inwalidzkiego. Przechodząc Black Ops II będziemy mieli okazję lepiej poznać burzliwe losy tego twardego skurczybyka, zwiedzimy też kawał świata wykonując najróżniejsze misje, których przeważająca większość rozgrywa się niestety w drugiej dekadzie XXI stulecia. Wyszedł z tego niesłychany miszmasz, zaś klimat nowego CoD jest przez to nijaki... Proszę nie gwizdać!
Głównym bohaterem sequela został David Mason, potomek poznanego przed dwoma laty i obecnego również w sequelu Alexa Masona, chociaż perspektywy będziemy zmieniać częściej niż rękawiczki. Fragmentaryczność to zresztą plaga niemalże wszystkich wojennych shooterów, maskująca niedostatki w gruncie rzeczy banalnego scenariusza, który podobnie jak wcześniej napisał David S. Goye. Czym uraczył nas w Black Ops II? Stajemy w obliczu wybuchu nowej (niekoniecznie) zimnej wojny między USA i Chinami, roszczącymi sobie prawa do metali ziem rzadkich niezbędnych w przemyśle hi-tech. Napiętą sytuację stara się wykorzystać zaprzysięgły wróg Ameryki - Raul Martinez - chcący doprowadzić do konfliktu zbrojnego pomiędzy państwami. Dlaczego facet jest negatywnie nastawiony do ofiarnych chłopców Wuja Sama, dowiecie się przechodząc tryb single player, jak zwykle zajmujący imponujące sześć do siedmiu godzin.
Już pierwsza misja nie pozostawia żadnych złudzeń z czym będziemy mieli do czynienia, bowiem widok dziesiątek bezmyślnych przeciwników biegnących po linii prostej na spotkanie ze śmiercią, musi wydawać się dziwnie znajomy. Faktycznie... każdej jesieni lemingi popełniają masowe samobójstwa i podobnie zachowują się oponenci w każdym Call of Duty. Nasza postać dumnie stoi pośród sawanny posyłając kolejne tuziny do piachu, kompletnie nie przejmując się wybuchającymi wokół granatami, pociskami i latającymi odłamkami. Zasady rządzące rozgrywką są absolutnie szablonowe - jeśli grałeś w jakąkolwiek odsłonę Call of Duty począwszy od 2005 roku, to czegoś zaskakującego w dziewiątym wcieleniu nie uświadczysz. Wciąż wykonujemy liniowe misje obwarowane setkami skryptów, które przechodzi się niemalże automatycznie, oglądając po drodze mnóstwo wstawek filmowych. Niektóre cut-scenki pokazywane w środku misji bardziej irytują niż pozwalają wczuć w rolę, wybijając z rytmu podążania za wskaźnikiem prowadzącym do celu.
Widowiskowość to cecha charakterystyczna Call of Duty i Black Ops II również hołduje takiemu stylowi, więc zagorzali entuzjaści marki będą wniebowzięci, zaś nienawistnicy zyskają kolejny powód do narzekań. Jeśli zatem nie przepadasz za całkowicie wyreżyserowanymi shooterami, gdzie trzeba postępować według reguł narzuconych przez programistów, to lepiej odpuść sobie Black Ops II. Szkoda czasu, pieniędzy i nerwów, ponieważ „singiel” jest niemalże stuprocentową kopią poprzedników. Wprawdzie okazjonalnie pozwolono nam zdecydować o wyborze ścieżki lub sposobie rozwiązania jakiejś kwestii, ale fundamenty zabawy pozostały nienaruszone. Przykładowo, możemy w pewnym momencie powstrzymać protegowanego przed zabiciem przesłuchiwanego świadka albo pozwolić mu dokonać egzekucji, co wcale nie będzie równoznaczne z wgraniem ostatniego checkpointa. Do swobody działania znanej z Dishonored czy Deus Ex jeszcze bardzo daleko, ale zawsze to jakieś urozmaicenie.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150