Recenzja Call of Duty 4: Modern Warfare - Odrodzenie serii?
Broń ... Broń ... Broń się!
Wybór prawdziwego sprzętu i wyposażenia jest więcej niż satysfakcjonujący. Pistolety, strzelby, karabiny, granaty, wszystko czego ręka zapragnie. Ponad kilkadziesiąt różnych modeli, zarówno zachodnich jak i wschodnich konstrukcji. M4A1, FN P90 SOPMO, G36C, Dragunov SVD, AK-47 oraz RPG-7, to tylko część dostępnego arsenału. Z każdej, dosłownie każdej pukawki strzela się wspaniale, czuć co trzymamy aktualnie w dłoni. Dawno już pakowanie ołowiu w organiczną tkankę przeciwnika nie sprawiło mi tyle satysfakcji. Prowadzenie ognia zostało perfekcyjnie dopracowane, zostając absolutnie najprzyjemniejszą częścią gry. Strzelamy lekko, jakby delikatnie kąsając beneficjantów stojącym nam na drodze. Wróg ściele się gęsto, pada szybko i efektownie. Zanim ukończymy połowę gry, nasi podopieczni z USMC oraz SAS dorobią się kilkuset zabójstw. Rozgrzeszenie następuje natychmiast - w końcu jesteśmy tymi dobrymi. ;]
Programiści Infinity Ward odrobili pracę domową z fizyki. Pomyślano nawet o takich drobiazgach, jak kule penetrujące drewno, cienką blachę i inne niezbyt wytrzymałe powierzchnie. Chyba nie trzeba dodawać, jak duże znacznie odgrywa to podczas gry? Podczas przemierzania frontów Call of Duty 4: MW nie znajdziemy żadnych apteczek. Życie regenerowane będzie samoczynnie, gdy chwilę odsapniemy. Podobnie rozwiązanie zastosowano chociażby w Gears of War. Logiczne. Ciężko znaleźć apteczki porozrzucane na terytorium wroga. Z drugiej strony, ile jeden człowiek może przyjąć na siebie? Za to militaryści ucieszą się na wieść o pokaźnej ilości sprzętu ciężkiego ... Którego za nic w świecie nie możemy użyć we własnym zakresie. Owszem, zdarzy się obsługiwać mniejszy lub większy CKM z pokładu, na tym jednak koniec. Pocieszająca pozostaje obecność czołgów, transporterów i śmigłowców na drugim planie. Przynajmniej można podziwiać ich wykonanie oraz różnorodność, a jest na co popatrzeć: M1A1 Abrams, T-72, Mi 28 Havoc, AH-1 SuperCobra, MI-24, BWP-1 i wiele, wiele innych. Sporadycznie, podczas wykonywanych zadań, można wzywać wsparcie obserwując mały nalot, albo szturm w wykonaniu helikoptera.
Multiplayer
Dopełnieniem całości pozostaje rozbudowany tryb multiplayer. Co wynikło z systemu awansów, zdobywania doświadczenia, odblokowywania nowego sprzętu i pozyskiwania specjalnych umiejętności? Bez obaw, nie jest to kolejny Battlefield 2. Awansujemy niezwykle szybko na wyższe stopnie, broń zawsze możemy zabrać martwym, a umiejętności nie są przegięte, dzięki czemu piętnowanie nowych graczy przez wyjadaczy zostało zbalansowane. Nowe „skille” zasadniczo wnoszą niewiele, często ich przydatność bywa mocno wątpliwa. Proponowałbym raczej trenować oko na przemian z ręką, gdyż tempo rozgrywki przyprawia o palpitacje serca. Zresztą, kilka/kilkanaście dni intensywnego gierczenia wystarczy, aby osiągnąć najwyższy level postaci. Trybów rozgrywki jest kilka, pomijając obowiązkowy Deathmatch, Sztab i Dominacja polegają na kontrolowaniu na czas, bądź ilość określonych punktów na mapie. Sabotaż oraz Znajdź i Zniszcz trafnie kojarzą się z Counter Strikem, zdecydowanie luzując tempo. Dziwne, ale brak klasycznej walki o flagę (CTF). Przy 32 osobach na mapie można dostać lekkiego świra, ginąc co kilka sekund, uprzednio odbierając życie komuś innemu. Jeżeli chodzi o szybkość gry, CoD 4 stoi niedaleko za UT III, co jest świetną rekomendacją.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150