Recenzja Assassin's Creed Brotherhood - Gdzie jesteś bracie?
- SPIS TREŚCI -
Wieczne Miasto wita
Rzym z przełomu XV i XVI wieku prezentuje się fantastycznie, zasadniczo różniąc od wcześniej odwiedzanych metropolii - struktura Wiecznego Miasta jest znacznie bardziej wielopoziomowa niż Florencji czy Jerozolimy. Wąskie alejki dzielnic mieszkalnych urozmaicono zielonymi polami, luźno stojącymi ruinami i wzniesieniami, dzięki czemu okolica nabrała większego kolorytu. Generalnie, Rzym może pochwalić się solidnymi rozmiarami - pokonanie odcinka dzielącego skrajne granice aglomeracji zajmuje dobre kilkanaście minut sprintem. Nieustanne oglądanie tych samych szlaków byłoby monotonne, dlatego twórcy postanowili wprowadzić parę nowinek ułatwiających szybkie poruszanie. Nareszcie można wjechać koniem do miasta, podczas gdy w Assassin's Creed II rumak musiał grzecznie czekać przed bramą. Natomiast drugim praktycznym sposobem pokonywania znacznych odległości, jest system kanałów miejskich. Wybieramy odpowiedni punkt na mapie (pod warunkiem, że będzie dostępny) i dosłownie chwilę później jesteśmy na miejscu. Wprawdzie podczas misji z takiego dobrodziejstwa nie skorzystamy, ale warto docenić to niezwykle przydatne udogodnienie.
Klimat Rzymu jest przynajmniej równie sugestywny jak Florencji, która swoją urzekającą stylistyką wyznaczyła pewien standard. O ile w „jedynce” wiele osób narzekało na sztuczność wykreowanego świata, tak „dwójka” poprawiła mnóstwo drobnych niedociągnięć i podobnie jest w Assassin's Creed: Brotherhood. Krocząc gwarnymi często niezbyt schludnymi uliczkami, przepychając przez tłum oraz obserwując zachowanie mieszkańców, łatwo poczuć specyficzną atmosferę metropolii. Wokół stoją liczne grupy, agitatorzy nawołują przechodniów, spacerują strażnicy, ktoś opróżnia butelkę w ciemnym zakamarku lub żywiołowo gestykuluje w trakcie rozmowy. O każdej porze, niemalże w każdej dzielnicy trwa nieustanny ruch, więc wrażenie iż wirtualne Wieczne Miasto rzeczywiście funkcjonuje jest namacalne. Jednak przechodnie wciąż niedostatecznie reagują na poczynania Ezio, panuje powszechna znieczulica oraz obojętność. Dyskretne zlikwidowanie kogoś w środku dnia powoduje, że grupka gapiów podjedzie, obejrzy zwłoki, mruknie coś pod nosem i spokojnie się rozejdzie. Dopiero jawne wyskoczenie z mieczem wzbudza w pospólstwie trwogę, więc Ubisoft musi jeszcze popracować nad interakcją z „żywym” otoczeniem.
Przenosiny z Florencji do Rzymu nie wpłynęły znacząco na styl rozgrywki, wciąż w dużej mierze polegający na wykorzystywaniu akrobatycznych zdolności bohatera. Chodzenie pośród zwykłych obywateli bywa konieczne i nawet przyjemne, aczkolwiek kwintesencją zabawy pozostaje finezyjne pokonywanie przeszkód terenowych. Ezio Auditore de Firenze jest zresztą prawdziwym cyrkowcem, zdolnym wykonać nawet najbardziej wymyślną akrobację. Wspinaczka po stromych murach stanowi dla niego chleb powszedni, więc potrafi wdrapać się praktycznie w dowolny punkt planszy. Brzmi znajomo? Przynajmniej pod tym względem Assassin's Creed: Brotherhood niczego rewolucyjnego nie wprowadza. Nasza postać dysponuje szerokim wachlarzem umiejętności ekwilibrystycznych począwszy od balansowania na krawędzi, odbijania od murów, na pływaniu skończywszy. Niezmienione pozostały także skoki wiary wywołujące gęsią skórkę, kiedy z kilkuset metrów rzucamy się z wysokości... lądując bezpiecznie w kopce siana. Motyw fanom serii powinien być powszechnie znany, ale niezawodnie zapiera dech i jeży włos na głowie.
Swobodne śmiganie po mieście przynosi ogromną frajdę, zaś doskonale animowany, zręczny i wszechstronnie utalentowany Ezio w roli „Spider-Mana” spisuje się idealnie. Gdziekolwiek nas oczy nie powiodą, tam można wpakować swoje szanowne asasyńskie cztery litery czerpiąc dużą satysfakcję ze „zdobywania” kościołów, bazylejek, akweduktów czy strzelistych wież. Przebywanie na świeżym powietrzu zajmuje większość czasu, ale nierzadko zmuszeni zostaniemy także do wizyty w dusznych podziemiach i zmierzenia z wymyślnymi labiryntami. Proste zagadki logiczne nie powinny nikomu sprawić problemów, niemniej przyda się odrobina wyobraźni przestrzennej oraz spostrzegawczości, bowiem znalezienie wyjścia z takiej lokacji bywa niełatwe. Wtedy Assassin's Creed: Brotherhood ujawnia swoje drugie oblicze i zaczyna przypominać dalekiego kuzyna Tomb Raider albo Prince of Persia, ale w kampanii przeważają wątki stricte przygodowo-podchodowe rozgrywane na powierzchni.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150