Recenzja Alan Wake's American Nightmare PC - Koszmar powraca
- SPIS TREŚCI -
Arizona, Arizona...
Tłem wydarzeń nie jest już prowincjonalne amerykańskie miasteczko, pozornie bezpieczne i spokojne, ale skrywające drugie oblicze ujawniane zaraz po zapadnięciu zmroku... W Alan Wake's American Nightmare trafiamy do tajemniczego świata znanego dotychczas tylko z ekranów telewizyjnych, jakie okazjonalnie spotykaliśmy w trakcie zwiedzania Bright Falls. Oglądając mini-serial Night Springs człowieka nachodziły przeróżne myśli, ale chyba mało kto przypuszczał, iż niebawem trafi do upiornej, alternatywnej rzeczywistości... Bohater pisywał zresztą scenariusze do niektórych odcinków Night Springs, więc wykorzystanie tego wątku było strzałem w dziesiątkę. Fabuła jest zakręcona niczym faworki w karnawale, a przynajmniej została tak skonstruowana, żeby stwarzać wrażenie głębszej niż faktycznie. Brakuje jednak specyficznej enigmatycznej otoczki znanej z poprzednika, co samo w sobie trochę rozczarowuje. Kingowski klimat wyparował.
Wszystko zaczyna się dokładnie dwa lata po wydarzeniach znanych z Alan Wake, gdzieś w niewielkiej arizońskiej miejscowości, położonej nieopodal słynnej międzystanowej drogi Route 66. Kamera pokazuje Barrego Wheelera, który jest wydawcą i przyjacielem głównego bohatera, słodko drzemiącego przed włączonym telewizorem... Mija raptem kilka sekund, wysłuchujemy słów charakterystycznego lektora i startujemy w kanionie, jako uczestnik jednego z odcinków wspomnianego już serialu Night Springs. Początkowo kompletnie nie wiadomo o co chodzi, a bynajmniej nie o pieniądze, więc pokrętna logika koszmarnego snu odrobinę dezorientuje. Sprawcą całego bałaganu okazuje się niejaki Mr. Scratch, mroczna połowa protegowanego, czyli innymi słowy doppelganger tudzież sobowtór, który uwięził Alana w sprytnie przemyślanej pułapce...
Gość wygląda jak broadwayowska wersja pisarza, ale stanowi uosobienie jego najgorszych cech, ukrytych pragnień i żądzy, przejawiając niezdrowe chęci do wyeliminowania braciszka. Starannie wyżelowane włosy, nienagannie skrojona marynarka, durnowaty uśmieszek i obłąkańczy głos, przesycony ekscytacją podczas dokonywania morderstw - oto mroczna strona Alana. Oglądaliście American Psycho? Mr. Scratch, to bardziej wysublimowana wersja Patricka Batemana, czerpiącego perwersyjną przyjemność z zadawania bólu niewinnym osobom. Sylwetka głównego i jedynego schwarzcharakteru została nakreślona obrazowo, niemniej poza nim spotkamy w trakcie szalonej wycieczki raptem... troje postaci niezależnych. Interakcja z bohaterami drugoplanowymi została zatem ograniczona do minimum, zaś pierwsze skrzypce odgrywa akcja.
Teoretycznie znajomość scenariusza Alan Wake nie jest wymagana, żeby spokojnie zasiąść do American Nightmare, ale osoby kompletnie niezorientowane w temacie sporo stracą. Owszem, sama fabuła została nieźle przemyślana, chociaż posiada kilka słabych punktów - jednym z nich okazuje się postać pisarza. W Alan Wake twórcy wiarygodnie nakreślili sylwetkę głównego bohatera, ukazując jego złożony charakter w sposób iście literacki, czego o spin-offie napisać nie sposób. O przeszłości protegowanego dowiadujemy się niewiele, co utrudni nowicjuszom wniknięcie w skórę Alana, spłycając wartość „psychologiczną” produkcji. Podobnie sprawa wygląda z odniesieniami do oryginału, których jest wcale niemało, ale tutaj akurat doceniam ukłon w stronę starych wyjadaczy.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150