Google potajemnie wraca do Chin i będzie cenzurować internet
Don't be evil. (ang. Nie bądź zły.) - takie motto przez długie lata towarzyszyło firmie Google i przypuszczam, że w tej roli miała zetknąć się z nim większość internautów. W tym prostym sformułowaniu miał się zawierać cały kodeks moralny, którego koncern miał się trzymać w ramach swojej działalności. Popularne hasło zostało jednak niedawno usunięte oficjalnych dokumentów firmy, a sam gigant z Mountain View został przyłapany na działaniach, które u niektórych obserwatorów, w tym m.in. pracowników firmy, budzą olbrzymie zastrzeżenia natury etycznej. Jednym Do tej grupy bez wątpienia zaliczyć można plany firmy dotyczące powrotu na rynek chiński oraz związanym z tym cenzurowaniem w wyszukiwarce określonych haseł.
Eksperci biją na alarm: powrót Google na rynek chiński i zgoda na cenzurowanie zapytań będzie poważnym ciosem dla wolności internetu.
Google zapłaci 4,34 mld euro grzywny za Androida
O planach Google związanych z powrotem na rynek chiński donosi portal The Intercept, którego redakcja uzyskała wgląd do poufnych dokumentów firmy za sprawą anonimowego informatora. Zgodnie z ujawnionymi informacjami całe przedsięwzięcie ma nosić kryptonim Dragonfly i zostało ono zapoczątkowane jeszcze wiosną zeszłego roku. Zgodnie z jego założeniami gigant z Mountain View ma dostosować swoje usługi do specyfiki rynku chińskiego, dzięki czemu staną się one lepsze od ich największego tamtejszego rywala, Baidu. Problem polega jednak na tym, że plany zakładają jednocześnie wdrożenie przez Google cenzury niektórych haseł, co wynika z obowiązującego w Państwie Środka prawa. Cały mechanizm ma obowiązywać we wszystkich usługach giganta z Mountain View i będzie on blokował zapytania na temat m.in. praw człowieka czy opozycji. Wśród stron podlegających restrykcjom znajdzie się natomiast m.in. Wikipedia.
Petycja pracowników Google: koniec ze wspieraniem Pentagonu
Warto zauważyć, że kiedy Google opuściło rynek chiński w 2010 roku, jednym z głównych argumentów ku temu były właśnie napięcia związane ze stosowaną przez chińskie władze cenzurą. Powrót amerykańskiego koncernu do Państwa Środka może być w związku z tym odebrany jako ciche przyzwolenie jednego z internetowych gigantów na takie praktyki i może stać się bardzo niebezpiecznym precedensem. Jak podnoszą eksperci, podobne rozwiązania mogą stać się wzorcem dla innych państw, które chciałyby wprowadzić cenzurę internetu na wzór chiński, co stanowiłoby poważny cios dla swobody wypowiedzi w internecie. Wbrew pozorom problem jest poważny i wcale nie tak obcy, jak może się nam wydawać - w końcu o planach blokowania określonych portali słyszeliśmy nawet w kontekście rodzimego podwórka. Mając to na uwadze wcale nie jest powiedziane, że doświadczenia związane z Dragonfly nie zostaną w jakiejś bardziej "eleganckiej" formie wykorzystane także w państwach demokratycznych, w związku z czym poczynania Google warto mieć na oku.
Powiązane publikacje

Smartfony iPhone 17 Pro i Pro Max jednak bez antyrefleksyjnej powłoki ekranu. Flagowce Samsunga nadal pozostaną wyjątkowe
30
Premiera smartfona CMF Phone 2 Pro oraz słuchawek CMF Buds 2, Buds 2 Plus i Buds 2a. Opłacalność przede wszystkim
3
OnePlus 13T - premiera wyczekiwanego flagowca. Na pokładzie Snapdragon 8 Elite, 6,3-calowy ekran i bateria 6260 mAh
20
Premiera smartfonów Motorola razr 60 ultra, razr 60, edge 60 pro i edge 60. Ciekawe wykończenie, Android 15 i moto ai na pokładzie
10