Atomowa recenzja Fallout 4 PC. Coraz bliżej serii The Elder Scrolls
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Nuklearna zima! Mniej Fallouta, więcej Skyrima!
- 2 - Nie intelekt lecz giwera, zrobi z Ciebie bohatera
- 3 - Gdzie nie sięgniesz okiem, wszędzie wojna
- 4 - Hej ho! Hej ho! W pustkowia by się szło!
- 5 - Falloutowe innowacje, rewelacje i komplikacje
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Fallout 4 PC - Galeria screenów
- 8 - Fallout 4 PC - Galeria hańby i smutku
- 9 - Podsumowanie, grafika i wymagania sprzętowe
Hej ho! Hej ho! W pustkowia by się szło!
Główny wątek fabularny Fallout 4 złożonością nie dorównuje Pillars of Eternity czy Wiedźmin 3: Dziki Gon, aczkolwiek mnie osobiście usatysfakcjonował, pomimo iż scenarzyści nagminnie wykorzystywali arcybanalne motywy. Nieznajomy szukający zemsty i/lub przeznaczenia, gotowy poświęcić momencik na rozwiązanie problemów lokalnej społeczności, które nieoczekiwanie owocują poważniejszymi implikacjami, to przecież szlagierowy numer wykonywany przez Bethesdę od dziesięcioleci. Zalatuje komunałem? Zadania będące trzonem historii nadrabiają niedostatki merytoryczne miodną otoczką, rekompensującą z nawiązką wyświechtane pomysły. Śledztwo inspirowane filmami noir prowadzone przez nietuzinkowego detektywa, bliska współpraca z legendarnym Bractwem Stali, odkrywanie tajemnic złowieszczego Instytutu, wycieczka do wspomnień postaci drugoplanowych - wszystko razem tworzy sympatyczną mieszankę. Dziesiątki misji pobocznych, wyzwań i drobnych aktywności są bardziej schematyczne, acz zapewniają długie godziny radosnego zwiedzania postnuklearnego świata łaknącego bohaterów... Ot, nieporywające lecz solidne rzemiosło.
Kampania pod względem widowiskowości nie rozczarowuje, straszliwie boli natomiast znikomy wpływ podejmowanych decyzji na przebieg wydarzeń, ograniczający naszą inicjatywę do absolutnego minimum. Nieważne jakiej odpowiedzi udzielimy - dziewięćdziesiąt procent prowadzi do jedynego słusznego zakończenia. Drzewko konwersacji jest zresztą karykaturą erpegowych standardów. Zamiast listy dostępnych ścieżek dialogowych, dokładnie wyrażających nastawienie, emocje i stanowisko grającego, wprowadzono ekstremalnie uproszczony system wzorowany na ostatnim Dragon Age i Mass Effect, zawierający najwyżej cztery pozycje. Beznadzieje wykonanie tego elementu poważnie narusza wizerunek Fallout 4, bowiem oprócz sarkazmu i okazjonalnych możliwości wykorzystania charyzmy, żadnych innych środków perswazji nie przewidziano (chociażby stricte siłowych). Rozmowy z postaciami drugoplanowymi momentami wyglądają więc kuriozalnie, zwłaszcza gdy musimy zadeklarować chęć kooperacji, otrzymując do wskazania kilka bliźniaczych kwestii (Zgoda / No dobra / Nie chcę, ale muszę). Ekipa Bethesdy w ramach korepetycji powinna odpalić Wiedźmin 3 Dziki Gon, inaczej kolejna odsłona serii pójdzie jeszcze dalej, obcinając pogaduszki do rozsądnego: Tak / Tak.
Okropnie wykastrowanym konwersacjom świetnie akompaniuje bezpłciowy protegowany, którego osobowość porównałbym do sklepowego manekina - skorupy pozbawionej miligrama ludzkich odruchów. Nawet nie powinienem teraz wspominać Geralta, będącego przykładem wzorowo wykreowanego bohatera, ponieważ Fallout i Wiedźmin występują obecnie w zupełnie innych ligach. Pierwszy zrzesza podwórkowe siusiumajtki, drugi najlepszych zawodników reprezentujących światowy poziom. Nawet voice-acting farysa wypada bladziutko. Bogatszym wnętrzem okraszono na szczęście postacie niezależne, mogące zasilić szeregi dwuosobowej drużyny, wnosząc zarazem odrobinę życia do szorstkiej rzeczywistości. Wśród potencjalnych towarzyszy znajdziemy paladyna zakutego w pancerz wspomagany, robota domowego, poczciwego czteronoga, syntetycznego detektywa, supermutanta czy samozwańczego szeryfa pustkowi. Nieśmiertelnym kompanom możemy wydawać proste polecenia, obdarzyć mocniejszym uzbrojeniem albo potraktować jako darmową przestrzeń magazynową. Dzięki ich obecności zyskujemy też dostęp do ciekawych zadań pobocznych.
Obszar Wschodniego Wybrzeża udostępniony do eksploracji rozmiarami przypomina mapę Skyrima, tylko szczelniej wypełnioną interesującymi obiektami, podziemiami, skrytkami oraz miastami, niestety zamkniętą między oceanem i niewidzialnymi ścianami. Jeśli podejdziemy do krawędzi planszy ujrzymy komunikat o konieczności zawrócenia bez podania racjonalnych przyczyn. Poza tym, możemy wchodzić gdziekolwiek dusza zapragnie, swobodnie zwiedzać lokacje, szukać lepszego rynsztunku oraz wykonywać misje fakultatywne, kompletnie nie zawracając sobie łepetyny pozostałymi zobowiązaniami. Wtedy przydają się zdolności rozpruwania zamków i hakowania terminali zrealizowane w formie zręcznościowych lub logicznych mini-gier, żywcem wyciągniętych z poprzedniego Fallouta, zatem bez posiadania odpowiedniego poziomu tychże skilli, trudniejszych obiektów nawet nie możemy spróbować otworzyć (!). Interfejs Pip-Boya zawierającego statystyki, aktywne zadania oraz wyposażenie, poddano lekkiemu liftingowi skutecznie utrudniającemu sprawne zarządzanie ekwipunkiem. Ergonomia konsolowego systemu jest katastrofalna - brakuje nawet czytelnej porównywarki przedmiotów, natomiast żeby cokolwiek znaleźć trzeba wielokrotnie oglądać niepotrzebne ekrany. Helloł Bethesda - tu stacja ziemia - pececiarze nie zawsze używają padów!
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Nuklearna zima! Mniej Fallouta, więcej Skyrima!
- 2 - Nie intelekt lecz giwera, zrobi z Ciebie bohatera
- 3 - Gdzie nie sięgniesz okiem, wszędzie wojna
- 4 - Hej ho! Hej ho! W pustkowia by się szło!
- 5 - Falloutowe innowacje, rewelacje i komplikacje
- 6 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 7 - Fallout 4 PC - Galeria screenów
- 8 - Fallout 4 PC - Galeria hańby i smutku
- 9 - Podsumowanie, grafika i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150