Test obudowy NZXT H510 Flow - Piekło zamarzło! Amerykanie wypuścili wreszcie bardzo przewiewną obudowę komputerową
- SPIS TREŚCI -
Test obudowy NZXT H510 Flow - Budowa i wnętrze
NZXT H510 Flow przychodzi zapakowany do nas w prosty brązowy karton z czarnymi nadrukami. W środku znajdziemy obudowę, która skryta jest w zwykłym foliowym worku i tanim, łatwo pękającym i kruszącym się styropianie. Zestaw akcesoriów trafił do mniejszego opakowania, a to wsunięto w klatkę HDD. Amerykanie nas nie rozpieszczają i dołączyli tylko niezbędny zestaw śrubek, dziesięć małych opasek zaciskowych, rozgałęziacz dla gniazda audio oraz przejściówkę służącą do podłączenia przycisku zasilającego i diod sygnalizujących. Instrukcja jest prosta i krótka, przypomina bardziej spis części w kilku językach. Korzystanie z niej jednak trudno zaliczyć do przyjemnych - zamiast książeczki jest rozkładana jak mapa, co jest mało poręczne.
Sama obudowa sprawia dobre pierwsze wrażenie. Jej stylistyka jest prosta i fanom amerykańskiej firmy będzie znajoma. Z zewnątrz nie zmieniło się praktycznie nic w porównaniu do starszego, "zwykłego modelu" NZXT H510. Oczywiście prócz przedniego panelu, który tym razem jest demontowany i wentylowany. Trzyma się on na zatrzaskach i by go zdjąć wystarczy złapać z boku i lekko pociągnąć ku sobie. Zyskujemy wtedy też dostęp do dużego, nylonowego filtra osadzonego na plastikowej ramce. Góra obudowy pozostała niestety mocno ascetyczna. Panel I/O znajduje się bliżej frontu i gości wyłącznie po jednym USB 3.1 Gen 1 typu A, USB 3.2 Gen 2 typu C, audio oraz przycisk Power. Moim zdaniem to zdecydowanie za mało - przydałby się chociaż Reset i drugie USB typu A. Osobiście jestem też fanem dwóch złącz audio, no ale NZXT chociaż dorzuca rozdzielacz sygnału, więc powiedzmy, że to im wybaczam. Gorzej ma się sprawa z otworami wentylacyjnymi - już stąd widać, że top przygotowany został z myślą tylko o jednym wentylatorze, a więc fani LC/AiO muszą się obejść niestety smakiem.
Jeśli chodzi o spód NZXT H510 Flow to tutaj również się nic nie zmieniło i zasadniczo mowa o klasyce gatunku. Wyszczególnić możemy cztery plastikowe nóżki z gumowymi podkładkami antypoślizgowymi; siateczkowy filtr przeciwkurzowy na ramce pod zasilaczem, który wysuwa się od tyłu oraz otwory montażowe dla klatki HDD. Nie jest ona przynitowana, a po prostu przykręcona za co należy pochwalić producenta. Dzięki temu możemy ją przesuwać lub po prostu wyjąć z obudowy jeśli nie korzystamy z nośników 3,5", zyskując miejsce na zasilacz i jego okablowanie. To spory plus jeśli ktoś posiada niemodularne PSU. Minusem jest jednak fakt, że sama klatka nie posiada saneczek. Innymi słowy SSD/HDD trzeba na sztywno przykręcać do metalowego stelażu, a to w przypadku nośników talerzowych nie tłumi ich wibracji.
Dostanie się do środka obudowy jest banalnie proste - półpanel z hartowanego szkła trzyma się na jedną szybkośrubkę z tyłu obudowy oraz dwa zatrzaski na górze i opiera o piwnicę na dole. Warto tutaj nadmienić, że "okno" doczekało się czarnych pasów maskujących elementy montażowe. Nie rozumiem tylko czemu szkło zostało tak mocno przyciemnione - bez mocnego podświetlenia wewnątrz obudowy podzespołów praktycznie nie widać. Pojawia się więc pytanie po co więc okno? Wracając jednak do wnętrza to czeka na nas praktycznie to samo co w obudowie NZXT H510. Mowa więc o sporym wycięciu w tacce płyty głównej, które ułatwia (de)montaż chłodzenia procesora; wykręcane i wentylowane śledzie dla kart rozszerzeń; otwory dla okablowania przykryte metalowym elementem z logiem producenta; dwa wentylatory NZXT Aer F w wersji 120-milimetrowej oraz wentylowana piwnica, gdzie jest miejsce dla zasilacza, okablowania oraz nośników danych 3,5 cala. Dołączone wentylatory pracują z maksymalną prędkością 1200 RPM, a więc nie są to demony wydajności. Mimo wszytko przy maksymalnych obrotach na minutę robi się już głośno, nasz decybelomierz notował około 39,5 dB(A).
Pochwalić Amerykanów trzeba jednak za metalowy stelaż dla wentylatorów na froncie. Pozwala on na instalację "śmigieł" lub radiatora poza obudową, a następnie szybki i wygodny montaż w obudowie. Niestety, to zdecydowanie nie jest obudowa dla fanów chłodzenia cieczą. Jedyna sensowna lokalizacja dla chłodnicy to front, a i tutaj wejdą maksymalni jednostki 280-milimetrowe o grubości do 60 milimetrów. Pojawia się więc problem przy grubszych radiatorach, konfiguracjach push-pull czy stosowaniu wentylatorów o grubości 30, zamiast 25 milimetrów. Na górze co prawda wchodzą wentylatory 140- i 120-milimetrowe, ale nie ma mowy o odpowiadających im rozmiarem chłodnicom. Całość będzie z pewnością kolidowała nawet z niewielkimi radiatorami na sekcji zasilania płyty głównej.
Za tacką płyty głównej NZXT H510 Flow nie dzieje się dużo. Znajdziemy tutaj piwnicę z klatką HDD i miejscem na zasilacz; dwa stelaże dla nośników danych 2,5" oraz plastikowe rynienki z rzepowymi opaskami ułatwiające ułożenie okablowania. Niestety i tutaj nie obyło się bez wad. Amerykanie zignorowali głosy recenzentów i konsumentów. Brakuje więc sanek dla HDD/SSD 3,5 cala oraz podkładek amortyzujących pod zasilaczem. Mało jest też miejsca na poprowadzenie wtyczki EPS (8-pin). Podsumowując - wewnątrz prawie nic się nie zmieniło. A więc otrzymujemy po prostu NZXT H510, tyle że z przewiewnym frontem. Niestety o ile kilka lat temu ten design się sprawdzał, tak dzisiaj już wyraźnie odstaje na tle konkurencji, która ruszyła naprzód.
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Test obudowy komputerowej Krux Empero - Nowa jakość w ofercie producenta. Przeszklony i rozświetlony dwukomorowy model
41
Test obudowy komputerowej Corsair 3500X - Przeszklona i dobrze wykonana konstrukcja. W rozsądnej cenie, tylko bez wentylatorów
74
Test obudowy komputerowej be quiet! Pure Base 501 DX - Czyli Pure Base 501 Airflow plus dodatkowy wentylator i listwy ARGB
32
Jaka obudowa do komputera? Polecane obudowy komputerowe na luty 2025. Poradnik zakupowy od 200 do 2000 złotych
47