Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

O losie gracza pecetowego w świecie konsol. Felieton na czasie

Sebastian Oktaba | 18-06-2014 12:08 |

Nieciekawa sytuacja związana z pecetową wersją Watch Dogs, jak również ostatnie dokonania ambitnych modderów, którzy odblokowali część ukrytych opcji graficznych w plikach konfiguracyjnych gry dobitnie pokazują, że giganci branży pokroju Ubisoft i Electronic Arts coraz bardziej obniżają standardy. Nie chodzi nawet o samą oprawę wizualną, okrojoną względem pierwszych zapowiedzi czy spartoloną optymalizację, ale świadome wypuszczanie niedopracowanych produktów i późniejsze odwracanie kota ogonem. Kiedy przedstawiciel Ubisoftu pisze do posiadaczy Core i7-4000 oraz GTX 780 - receptą na zredukowanie przycinek w Watch Dogs jest zmniejszenie rozdzielczości bądź poziomu detali - pozostaje pogratulować francuzom iście brytyjskiego poczucia humoru. Tymczasem amatorzy w domowym zaciszu poprawiają błędy zawodowców, usprawniają wykorzystanie zasobów sprzętowych, wgrywają nowe tekstury i dosłownie przerabiają kaszankę na kiełbasę krakowską. Krążą już średnio zabawne anegdoty, że optymalizowanie oraz upiększanie gier pecetowych celowo zostawia się modderom, natomiast z klientów końcowych uczyniono beta testerów. Coś w tym jest, wystarczy wspomnieć Grand Theft Auto IV, Skyrim tudzież Dark Souls...

Piesoł poleca! WoW! takiego zamieszania dawno nie było.

Użytkownicy blaszaków powoli zaczynają się buntować, pokazując leniwym programistom środkowy palec, automatycznie szukając też winnych poza własnym podwórkiem. Ot, taka już ludzka natura. Porcją gnoju zaraz po wielkich koncernach obrywają, jakżeby inaczej, właściciele konsol absolutnie wszystkich generacji. Polacy to akurat naród wybitnie lubiący opowiadać się po jedynej słusznej stronie (tzw.: syndrom brzozy), szczególnie gdy samemu ją reprezentują, zatem wojenki fanbojów na portalach poświęconych cyfrowej rozrywce stały się codziennością. Pececiarze wyśmiewają słabą specyfikację Xbox One i PlayStation 4, konsolowcy odpowiadają im wiecznymi problemami natury technicznej czy opóźnionymi premierami, zaś wszystko prędzej czy później sprowadza się do jednego - uwadniania adwersarzom kto dokonał lepszego wyboru. Prawda leży jednak gdzieś pośrodku, bowiem moim skromnym zdaniem żadna platforma nie jest idealna, ale każda posiada kilka mocnych atutów oraz irytujących wad. Zupełnie obiektywnie mogę stwierdzić, że komputery osobiste przodują w obydwu rankingach.

Watch Dogs najpierw czarował grafiką, a później został brutalnie wykastrowany

W przypadku konsol łatwiej jest przygotować produkt dostosowany do uwarunkowań sprzętowych, wszak to zamknięta i przewidywalna architektura, więc odpada konieczność uwzględniania dziesiątek różnych konfiguracji. Gorzej sprawa wygląda z mocą obliczeniową next-genów, która już dzisiaj wydaje się wykorzystywana w stopniu bliskim maksymalnemu, a owe maszynki dopiero co debiutowały na rynku. Zresztą, odkąd Sony i Microsoft przeszły na architekturę x86, tworzenie multiplatformowych gier powinno być dziecinnie proste... Tyle teorii, ale praktyka pokazuje coś zupełnie innego. Watch Dogs jest tego najlepszym przykładem, co każe się zastanowić, ile w tym wszystkim zwyczajnego partactwa, a ile rozmyślnego pogarszania jakości. Nazywając rzeczy po imieniu - Ubisoft chyba celowo okaleczył pecetowego Watch Dogs, aby wersje na konsole nie wypadły zauważalnie gorzej. Bądźmy zupełnie szczerzy - przecież tylko ekipa bez wyobraźni mogłaby zakładać, że nikt nie rozpruje plików wywlekając kompromitującą prawdę na światło dzienne. Mleko się rozlało, frustracja powoli narasta przechodząc w skrajne niezadowolenie.

Głównym problemem PC jest brak instytucji dbających o jakość produkcji, chociaż mamy na rynku takich potentatów jak Intel, NVIDIA czy AMD. Niby wszyscy maczają paluchy w poszczególnych grach, uruchamiają programy partnerskie i tworzą swoje technologie, tylko nikt nie zadbał o należyte wykorzystanie pełnego potencjału komputerów.

Dlaczego gracze pecetowi są często traktowani po macoszemu? Powodów takiego stanu rzeczy jest zapewne kilka, a wśród nich przytoczony powyżej - lobby Sony i Microsoft może być na tyle przekonujące, iż koncerny kuszone wizją krociowych zysków nie zawracają sobie głowy dopieszczaniem wersji pecetowych. Pisząc przekonujące miałem na myśli gotowe zapłacić za „elastyczność” lub wspomóc marketing tytułu na swojej platformie. Głównym problemem PC jest właśnie brak instytucji dbających o jakość produkcji, chociaż mamy na rynku takich potentatów jak Intel, NVIDIA... Microsoft czy AMD, które stoją trochę w rozkroku zaangażowane również w rynek konsol. Niby wszyscy maczają paluchy w poszczególnych grach, uruchamiają programy partnerskie i tworzą swoje technologie, tylko nikt nie zadbał o należyte wykorzystanie pełnego potencjału komputerów. Programiści idą więc po linii najmniejszego oporu. Tutaj pojawia się jeszcze drugie dno - Xbox 360 oraz PlayStation 3 ciągle zajmują ogromny kawal rynku i pośrednio dyktują warunki developerom. Przecież nikt o zdrowych zmysłach dobrowolnie nie rezygnuje z milionów potencjalnych klientów. Epoka obecnie sprzedawanych next-genów dopiero nadejdzie, ale wtedy konsole znów będą o lata świetlne za pecetami.

Sprzedaż gier na pc i konsole w milionach dolarów. Slajd pochodzi z prezentacji firmy NVIDIA.

Skoro jesteśmy przy zyskach i stratach, tego etapu rozważań nie sposób pominąć. Koronnym argumentem często nadużywanym przez posiadaczy konsol, zwłaszcza kiedy dochodzi do utarczek słownych i wymiany morderczych ciosów, jest temat piractwa rzekomo występującego tylko na pecetach. Zdaniem tychże osób developerzy wręcz dokładają do takiego interesu, dlatego poświęcają mniejszą uwagę edycjom na blaszaki. Tutaj rodzi się natomiast pytanie - skoro jest to nadzwyczaj nieopłacalny biznes, czemu uparcie w niego wchodzą? Wybaczcie, ale gdybym inwestował grube miliony dolarów w rozwój jakiegoś projektu, który nie przynosiłby spodziewanych zysków, całkowicie zrezygnowałbym z nierentownej działalności. Czyżby wielkie koncerny działały wbrew logice biznesu? Oczywiście, takie teorie są zawsze trochę naciągane, skoro Alan Wake, Mortal Kombat, Darksiders czy Dark Souls, wydane skandalicznie długo po wersjach na Xbox 360 rozeszły się w zaskakująco dużym nakładzie, przekraczającym oczekiwania wydawcy. Nie wierzycie? Cóż... Darksiders II, Mortal Kombat X oraz Dark Souls II do razu zapowiedziano na blaszaki. Pewnie developerzy znowu chcieli powiększyć swoje straty?

Niektórzy pecetowcy po prostu wychodzą z błędnego założenia, że istnieją tylko najwyższe detale, sztucznie zawyżające wymagania sprzętowe, podczas gdy różnica w oprawie graficznej między Ultra i High okazuje się marginalna.

Oho! Włożyłem kij w mrowisko, więc zaraz ktoś przytoczy fiasko Gears of War, The Darkness II (obydwa to spóźnione stricte konsolowe porty) albo komercyjną porażkę pierwszego Crysisa. Zgadza się, chociaż to tylko podkreśla, że jedna uniwersalna prawda zwyczajnie nie istnieje. Granie na pecetach podobno umiera od czasów Amigi, przywykłem do czytania takich głupotek, ale w końcu ktoś musi powiedzieć - sprawdzam! Ostatnie statystyki dla pecetów są wyjątkowo korzystne. Faktem pozostaje, że produkcje na konsole są droższe, zwykle sprzedają się lepiej i producentowi łatwiej wyjść na swoje, aczkolwiek tkwi w ogromnym błędzie ten, kto naiwnie sądzi, iż piractwo na konsolach nie występuje. Doskonałym przykładem takiego procederu jest GTA V, które wyciekło do sieci w wersji na Xbox 360 jeszcze przed premierą, ku uciesze milionów graczy potępiających przecież kradzież cudzej własności... Tytuł Rockstar nie jest oczywiście odosobnionym przypadkiem, bowiem podobny los spotkał Call of Duty: Modern Warfare 2, Halo 4 oraz Gears of War 3. Rzecz jasna podobne numery zdarzały się także na pozostałych platformach, niemniej chodzi o zasadę. Poza tym, co komputerowe piractwo ma wspólnego z ogólnie niską jakością gier? Przecież Watch Dogs na PlayStation 4 czy Xbox One nie wygląda lepiej, dziwnym trafem nie działa też płynniej. Niestety, tam modderzy baboli już raczej nie poprawią.

Jeszcze nigdy tak wielu nie kupiło tylu gier za tak niewiele, co podczas akcji Humble Bundle

Zmierzając powoli do końca tego wywodu - mam nieodparte wrażenie, że rynek pecetowy trochę się zresocjalizował. Piractwo osłabło, chociaż nadal stanowi poważny problem. Rekordów sprzedaży wersje na komputery jednak nie osiągają, bo gracze są bardziej ostrożni, wybredni i coraz chętniej kupują w promocjach np.: humble bundle. Wielkoformatowe produkcje można też wyrwać razem z kartami graficznymi, płytami głównymi czy nawet procesorami. Nie wiem jak Wy, drodzy czytelnicy, ale ja swoje pieniądze szanuję. Preorderów nie zamawiam (dobra, nie muszę, większość gier mam gratisowo), aczkolwiek często korzystam z takich okazji, żeby uzupełnić kolekcję liczącą ponad 400 tytułów. Suma summarum, koszty „eksploatacji” platformy PC oraz konsol są nieporównywalne, przemawiając na korzyść blaszaków. Nie? Ależ tak! W kwocie 2000 złotych można złożyć peceta z Core i5 oraz GeForce GTX 660 na pokładzie, który spokojnie radzi sobie z Crysis 3, Watch Dogs czy Battlefield 4 na średnio-wysokich ustawieniach przy rozdzielczości 1920x1080. PlayStation 4 kosztuje obecnie 1700 złotych. Niektórzy pecetowcy po prostu wychodzą z błędnego założenia, że istnieją tylko najwyższe detale, sztucznie zawyżające wymagania sprzętowe, podczas gdy różnica w oprawie graficznej między Ultra i High okazuje się marginalna. Ich sprawa, jak ktoś koniecznie potrzebuje MSAA x4 musi słono płacić za sprzęt. Testowałem niedawno GTX 750 Ti na średnich ustawieniach w kilku bardzo zasobożernych grach, działały i wyglądały naprawdę smakowicie.

Faktem pozostaje, że produkcje na konsole są droższe, zwykle sprzedają się lepiej i producentowi łatwiej wyjść na swoje, aczkolwiek tkwi w ogromnym błędzie ten, kto naiwnie sądzi, iż piractwo na konsolach nie występuje.

Jestem mocno zniesmaczony postępowaniem części koncernów, nie tylko w stosunku do pecetowców, wszak ostatecznie tracą wszyscy gracze. Watch Dogs jest tylko jednym z jaskrawszych przykładów, może trochę bardziej dotykający moje środowisko ze względu na warstwę techniczną, ale chyba nie muszę przypominać przykrych sytuacji związanych chociażby z fatalnie zabugowanym Battlefield 4. Dziwnym trafem wiele serwisów, recenzentów czy blogerów pozytywnie ocenia takie niedrobione gnioty, samemu usprawiedliwiając partaczy. Rozumiem, że bardzo obawiają się utraty zastrzyku gotówki albo dostępu do darmowych sampli, acz jednocześnie przyczyniają do wypaczania wiarygodności mediów. Wkurza mnie to okrutnie, bo przyzwolenia na sprzedawanie ładnie opakowanej kupy być nie powinno. Mimo wszystko zapaść pecetowego rynku gier to wymysły kreatywnych marketingowców, patrzących zazwyczaj tylko w jednym ściśle określonym kierunku, zgodnym z wytycznymi ich mocodawców. Dodam na zakończenie, że prywatnie posiadam Xbox 360, mamy też w dyspozycji redakcyjne PlayStation 3, ale kiedy padło pytanie - kupujemy firmowe PlayStation 4 albo Xbox One odpowiedziałem - oszalałeś? Jeszcze nie oferują zbyt wielu ciekawych tytułów, zaś do multiplatform wystarczy blaszak. Poza tym... konsole przychodzą i odchodzą, a pecety pozostają wieczne.

Jakie wymagania Watch Dogs? Duże! Test kart graficznych i procesorów

Bezlitosna recenzja Watch Dogs, który nie sprostał oczekiwaniom

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 56

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.