Mega recenzja Diablo III - Diabeł mówi dzień dobry po 12 latach!
- SPIS TREŚCI -
Postacie od innej strony
Witch doctor zwany również szamanem jest duchowym spadkobiercą nekromanty, obeznanym z truciznami, klątwami i przywoływaniem najdziwniejszych stworzeń do pomocy. W wersji męskiej przypomina skacowanego Dhalsima ze Street Fighter, niemniej zamiast rękoma woli pacyfikować hordy przeciwników za pomocą czarnej magii zakorzenionej w lokalnej odmianie VooDoo. Repertuar środków perswazji chudzielca obfituje w oryginalne i zarazem nieco żartobliwe umiejętności, jak rzut wazonem wypełnionym pająkami (!), plaga jadowitych żab (!!) czy wreszcie płonące nietoperze (!!!). Zdecydowanie bardziej poważnych skilli również nie zabraknie, wszak chmara szarańczy, ognista czaszka, opętanie albo przywołanie zombi już niespecjalnie śmieszy. Nawet jeśli szaman sprawia wrażenie lekko karykaturalnej postaci, to granie nim okazuje się nadspodziewanie przyjemne i satysfakcjonujące. Osoby przywiązane do nekromanty powinny polubić jego sukcesora, który pod względem specyfiki bardzo go przypomina, pomimo braku golemów, wybuchu zwłok i żelaznej dziewicy.
W pierwszym Diablo gościła łuczniczka, sequel przyniósł Amazonkę, natomiast „trójka” wprowadza na salony kolejną odmianę klasy walczącej na dystans - Łowcę Demonów. Profesja łączy najlepsze cechy wyżej wymienionych z lekką nutką zabójczyni znanej z Diablo II: Lord of Destruction, czyli potrafi skutecznie używać broni dystansowych wzmocnionych ładunkami wybuchowymi oraz zakładać wymyślne pułapki uprzykrzające życie adwersarzom. Wachlarz podstawowych umiejętności, to przede wszystkim modyfikatory do zadawanych obrażeń z łuków i kusz, ale Łowca Demonów w razie potrzeby zniknie również z pola widzenia, wykona błyskawiczny przewrót unikając ciosów lub ustawi wieżyczkę ogniową. Otrzymaliśmy więc sprytne połączenie technologii i magii, co odrobinę zalatuje Pogromcą (Vanquisher) z Torchlight - tylko broni palnej brakuje do pełni szczęścia. Co ciekawe, kołczany z amunicją zapewniają w Diablo III nieskończoną ilość pocisków, uprzyjemniając granie łowca demonów.
Mnicha najłatwiej podsumować słowami „ja jestem Bruce Lee kung-fu karate mistrz”, który w męskim wydaniu aparycją przypomina łysego Chucka Norrisa bez okularów i uśmiechu rodem z reklamy pasty do zębów. Wyćwiczony w obijaniu tyłków klecha zaliczył drobny epizod w Diablo: Hellfire, aczkolwiek teraz prezentuje się zupełnie inaczej, częściowo przejmując schedę po zabójczyni. Mnich naparza przeważnie w zwarciu częstując wrogów gołymi pięściami, chociaż zamaszysty kopniak z półobrotu również się znajdzie, zaś nieocenionym wsparciem (również dla drużyny) są mantry i skille wykorzystujące energię światła (uleczające / poprawiające obronę / odbijające obrażenia). Osobiście nie zdołałem się całkowicie przekonać do owej profesji, może z uwagi na słabość do barbarzyńcy oraz czarodzieja, więc na mnicha zwyczajnie nie starczyło już czasu. Obserwowanie jak dziadyga ekspresowo zamiata przeciwników jest przyjemne, ale trochę irytuje brak animacji broni dzierżonej w rękach - podczas biegu elegancko ściskamy żelastwo lecz w czasie walki bezczynnie zwisa u pasa...
Oprócz zmodyfikowanego systemu rozwoju bohaterów, Blizzard poważnie namieszał także w sposobie użytkowania zdolności, który naprawdę dobrze spisuje się w dynamicznym hack'n'slash. Skille podstawowe nie zużywają energii i zostały przypisane do LPM, natomiast pod PPM umieszczono atak wymagający już określonej ilości punktów mocy tajemnej (czarownik), furii (barbarzyńca), many (szaman), ducha (mnich) albo nienawiści i dyscypliny (łowca demonów). Dokładnie - każda klasa posiada w Diablo III unikalny współczynnik niezbędny do aktywowania umiejętności specjalnych, samoczynnie bardzo szybko się regenerujący tudzież nabijany ciosami, ponieważ zrezygnowano z magicznych napojów przywracających ich poziom. Pozostałe cztery biegłości przypisano klawiszom 1/2/3/4 i wrzucono na pasek, gdzie niegdyś stacjonowały rzędy buteleczek, a większość do ponownego działania wymaga kilku sekund odstępu. Przemodelowany interfejs pozwala operować maksymalnie sześcioma zdolnościami jednocześnie i muszę przyznać, że w praktyce spisuje się świetnie - szybko zapomniałem o starych przyzwyczajeniach z Diablo II.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150