Road 96: Mile 0 - jak wypada prequel przygodówki z 2021 roku? Czy dalej można liczyć na angażujące, niepokojące treści?
Jeśli czytujecie od czasu do czasu moje publikacje o grach, to z pewnością dobrze wiecie, że lubuję się raczej w tych ambitnych, niezależnych produkcjach, które niosą ze sobą jakąś historię czy przekaz (choć dobrą partyjką w Destiny 2 też nie pogardzę). Jedną z takich gier "zaangażowanych" było debiutujące przed dwoma laty Road 96 studia DigixArt. Zgodnie z serwisem Metacritic, gra ta podobała się nie tylko mi (79/100 pkt. na PC i 80/100 na PS5). Dlatego też jak mało kto ucieszyłam się na wieść, iż gra otrzyma prequel.
Road 96: Mile 0 to gra przygodowa stanowiąca prequel do Road 96, które zadebiutowało przed dwoma laty. Czy Mile 0 dostarcza takiej samej ilości emocji, co pierwowzór?
Historia w grze Road 96 (tej z 2021 r.) jest dość banalna, ale gdy się w nią zagłębić, wzbudza pokłady wszelakich emocji. Mamy tu bowiem do czynienia z nastolatkami, którym pomagamy uciec z kraju o nazwie Petria, rządzonego przez prezydenta tyrana. Z państwa, w którym głos jednostki się nie liczy, z państwa, w którym polityczna propaganda czyha za każdym rogiem (tak, telewizja rządowa również ma tu swoje miejsce). To tak w wielkim skrócie, w każdym razie kolorowo tam na pewno nie jest i młodzi ludzie podejmują się heroicznej wręcz przeprawy, by tylko zaznać wolności. Emocje, które wzbudza gra, wynikają nie tylko z okoliczności, w których przyszło żyć obywatelom Petrii, ale także z faktu, że ucieczka nastolatków może zakończyć się tragicznie. Jako że to my wcielamy się w owych nastolatków, cała ta przygoda jest niesamowicie angażująca i wciągająca. Trwa zaś około 10 godzin.
Wspomniane Road 96, identycznie zresztą jak debiutujący dziś prequel pt. Road 96: Mile 0, było tzw. eksperymentalną, narracyjną przygodówka z widokiem FPP, co ciekawe — inspirowaną firmami Quentina Tarantino czy braci Coen. Jest więc i miejsce na nieco surrealizmu czy na przerysowania, ale wszystko to zaimplementowane jest w obu grach nadzwyczaj dobrze (choć w części pierwszej jakby mocniej). Jeśli chodzi o mechanikę gier z serii Road 96, to mamy do czynienia przede wszystkim z eksploracją na miarę Firewatcha, a także z wchodzeniem w interakcje na miarę Life is Strange. W Mile 0 gameplay stał się może nieco mniej korytarzowy, ale co do zasady obie gry pod kątem mechaniki są spójne. No, nie licząc elementów zręcznościowych, które pojawiły się w Mile 0. Mowa o kilku sekwencjach, w trakcie których niczym w Crashu czy innej zręcznościowej platformówce, przemierzamy pewien odcinek na deskorolce, celem zebrania diamencików i uniknięcia przeszkód.
Na początku te elementy zręcznościowe niekoniecznie mi do gry przypasowały, ale po kilku takich przejażdżkach stwierdziłam, że przerywniki te nawet fajnie odprężają, zwłaszcza że wykonane są solidnie, a energiczne / odprężające / niepokojące utwory w tle tylko zachęcają do dalszej zabawy. Co więcej — osoby, którym wspomniane sekwencje spodobają się szczególnie, będą mogły je powtarzać, walcząc z innymi graczami o podium na tabeli wyników. Ale wróćmy już do mechanik, z którymi Road 96 kojarzy nam się zdecydowanie mocniej. Mowa oczywiście o eksplorowaniu świata. W Road 96: Mile 0, inaczej nieco niż w Road 96, świat jest jakby bardziej otwarty. To znaczy, już w grze z 2021 roku mieliśmy pewną dowolność w przechodzeniu z lokacji do lokacji, ale w Mile 0 ta decyzyjność wydaje się jakby większa, zaś same miejscówki zdecydowanie się rozrosły.
Taka zmiana trochę negatywnie wpłynęła na efekt osaczenia, które w pierwszym Road 96 było w zasadzie wszędobylskie, ale jest to po części wymuszone także fabułą, która w Mile 0 jest jednak już nie tak przybijająca jak poprzednio. To znaczy, historia w nowej grze jest bezsprzecznie "tłusta", ale nie liczmy raczej na podejmowanie łamiących serce decyzji czy na szczególny strach o życie bohatera. Jako że mamy do czynienia z prequelem, to gra przedstawia historię sprzed ucieczek nastolatków w Petrii. Innymi słowy — pokazuje, co zadziało się w tym kraju, że młodzi ludzie zaczęli z niego uciekać, ryzykując zdrowie i życie. Mile 0 ukazuje więc m.in. kolejne etapy rodzenia się państwa-tyranii, w którym liczą się tylko bogaci, i w którym mieszkający w gettach biedni tym bogatym służą. Na pierwszym planie, w trakcie poznawania tej historii, towarzyszy nam Kaito — chłopak z "proletariatu" oraz znana z Road 96 Zoe — córka ministra.
Nie jest więc tak, że Road 96: Mile 0 jest grą lekką tematycznie, bo skłania do wielu przemyśleń, jednak podkreślę raz jeszcze — stanowi ona raczej wstęp do prawdziwie tragicznych wydarzeń, które będą rozgrywać się w pierwszym Road 96. Czy warto więc sięgać po Road 96: Mile 0? Jeśli Road 96 sprzed dwóch lat bardzo Wam się podobało i zaangażowaliście się w ten świat, w te postaci i w ich problemy to warto. Zwłaszcza że Mile 0 już na start otrzymało polskie napisy (w grze z 2021 r. trzeba było na nie trochę poczekać). Road 96: Mile 0 to powrót do znanych i lubianych postaci (Sonya <3), gra mocno antysystemowa, a przede wszystkim produkcja zarazem odprężająca (ze względu na mechaniki), jak i angażująca (ze względu na tematykę). A gdy zaliczymy Mile 0, to powrót do pierwszego Road 96 będzie już tylko przyjemniejszy.
Powiązane publikacje

StarCraft - nowa odsłona legendarnej serii może nie być tworzona przez zespół Blizzarda. Południowokoreańska firma na horyzoncie
3
Ghost of Yōtei - garść informacji o grze twórców Ghost of Tsushima. Nielinearna kampania, historia i inne
3
Klasyka Star Wars wchodzi do GOG Preservation Program, w tym Dark Forces, Battlefront i X-Wing. Wyprzedaż gier z uniwersum
10
The Elder Scrolls IV: Oblivion - Remastered bije rekordy. Zdobył 4 mln graczy w 4 dni. Tak wygląda odrodzenie legendy RPG
124