Recenzja The Darkness II - Jackie! Widzę ciemność, krew i flaki!
- SPIS TREŚCI -
Łapy, łapy, cztery łapy...
Ciemność, Ciemność, Ciemność... Czym jest w istocie? Zapada wokół i sprzyja nieszczęśliwym wypadkom? Powoduje stany lękowe u zdezorientowanych przeciwników? Nic z tych rzeczy... Ciemność zamknięta w ciele Jackie'go Estacado objawia się czymś znacznie bardziej namacalnym - dwoma przypominającymi demoniczne węże ramionami, zdolnymi rozerwać ofiary na kawałki w oka mgnieniu. Lewą macką chwytamy różne przedmioty m.in.: rury, pudła, butle gazowe, felgi itp., którymi możemy ciskać w oponentów, a także podnosić broń i inne gadżety. Natomiast prawicą wywijamy niczym pejczem Indiany Jonesa zdając ciosy w bezpośrednim kontakcie oraz niszczymy przeszkody tarasujące nam drogę. Doliczając do tego jeszcze parę zupełnie normalnych ludzkich kończyn, mogących dzierżyć dwie giwery jednocześnie, otrzymujemy system ochrzczony jako „quad wielding” - jedną z cech charakterystycznych opisywanej produkcji.
Kombinacja czterech narzędzi mordu używanych równocześnie jest rzeczą niespotykaną w żadnym innym shooterze, nadającą rozwałce niesamowitej dynamiki i finezji, co powinno przypaść do gustu wszystkim entuzjastom oldschoolu. The Darkness 2 nie zmusza do tchórzliwego chowania tyłka za winklem, nerwowego liczenia naboi w magazynku czy nieustannej troski o poziom zdrowia - zabawa nastawiona jest na konfrontacje, więc inicjatywa należy do grającego. Przyznać muszę, że spędziwszy kilka godzin z recenzowanym tytułem wróciłem pamięcią do czasów Blood II: The Chosen, gdzie krew bryzgała fontannami, dwa gnaty w łapach dodawały pewności, zaś główny bohater nie należał do grona tych krystalicznie czystych, obrzydliwie szlachetnych i wymuskanych. Wprawdzie Jackie Estacado poziomem cynizmu, zepsucia oraz okrucieństwa Calebowi nie dorównuje, ale pewne pokrewieństwa w ogólnych rozrachunku łatwo dostrzec. Co jest lepsze od jednego, wielkiego, dymiącego guna? Dwa wielkie, dymiące guny! Szkoda, że wbrew oldschool'owi taszczyć możemy tylko trzy sztuki żelastwa.
Dobra - jak wygląda The Darkness 2 w praniu? Miodnie! Quad wielding w ruchu sprawdza się wyśmienicie, chociaż sterownie za pomocą klawiatury i myszy wymaga odrobiny wprawy z uwagi na mnogość czynności koniecznych do wykonywania. Właściciele kontrolera od Xbox 360 powinni zrobić z niego użytek, co prawdopodobnie pomoże skuteczniej zapanować nad mocami Jakiego, ale niżej podpisany wolał postawić na bardziej tradycyjny zestaw, nawet kosztem lekkiego dyskomfortu. Przystępujemy więc do właściwego działania, rozpoczynając pacyfikację gangsterów z opozycyjnej rodziny, aby zakosztować hardcorowej jatki w wykonaniu The Darkness 2. Demoniczne lewe ramię chwyta stalową rurę, którą ciskamy w pierwszego adwersarza przybijając drania do ściany, drugi wybiegający zza rogu obrywa prawą macką, a kolejni częstowani są ołowiem z dwóch SMG strzelających jednocześnie - wszystko trwa zaledwie kilka sekund. Takich akcji znajdziemy tutaj pod dostatkiem. Soczyste strzelaniny, przyjemny feeling broni oraz unikalne zdolności podpieczonego, tworzą razem cholernie widowiskową mieszankę.
Ciemności jednak nie możemy wywoływać samodzielnie i jesteśmy zdani na odgórne ustalenie, kiedy otrzymujemy wyszczerzone w demonicznym uśmiechu macki - inna sprawa, że towarzyszą nam praktycznie w każdym kluczowym momencie. Ciemność posiada także pewne ograniczenia, bowiem jeśli zostaniemy potraktowani promieniami światła, niesforni przyjaciele z otchłani natychmiast znikają, ekran nienaturalnie jaśnieje, zaś Jackie traci możliwość regeneracji zdrowia. Dlatego pierwsze co robimy przy eksploracji nowego obszaru, to niszczenie wszelkich źródeł sztucznego światła, żeby Estacado mógł spokojnie rozwinąć skrzydła. Szkoda tylko, że kompletne ciemności wzorem Doom III nigdy nie zapadają, a niektórych reflektorów nie sposób uszkodzić i żeby było zabawniej, Jackie wcale nie cierpi z tego powodu. Ot, zabrakło trochę konsekwencji. Wspominałem, że tradycyjnych apteczek w grze nie uświadczymy? Zamiast tego konsumujemy ludzkie serca, które demony wygryzają ze stygnących ciał poległych oponentów. Hmm... jeszcze frytki do tego?
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150