Recenzja Syndicate - Legenda powraca w nowym wydaniu
- SPIS TREŚCI -
Przyszłość ludzkości
Pierwsza wizyta w świecie przyszłości nie zapowiada niczego dobrego - siedzimy przywiązani do krzesła, lokal wygląda na zapuszczoną melinę, a facet ubrany w ciekawy uniform wymierza nam kolejne ciosy. Jednak zanim oprawca zdąży nadwyrężyć sobie nadgarstki odpowiadamy kontratakiem z dyńki, poprawiamy buciorem i uwalniamy z więzów - wymaga to oczywiście energicznego maltretowania klawisza, rzekomo imitującego użycie siły do wyrwania z potrzasku. Znokautowanie strażnika to dopiero początek kłopotów, bowiem po chwili zmuszeni jesteśmy uciekać przed intensywnym ostrzałem - pozbawieni broni palnej nie możemy niestety odpowiedzieć pojednawczą salwą. Pierwszy etap szarży kończymy wpadając na żołnierzy, przelatujemy przez barierkę i lądujemy trzy pięta niżej na nieszczęśniku, którego ciało złagodziło następstwa upadku. Łapiemy za giwerę i jazda...
Natychmiast można zauważyć, że kierujemy agentem z zainstalowanymi implantami - elektroniczny kobiecy głos podpowiada w uchu co należy zrobić, zaś spojrzenie na większość przedmiotów wyświetla ich nazwę, ikonkę i najróżniejsze wskaźniki. Tworzy to całkiem sympatyczny klimat, nasuwając skojarzenia z bardzo udanym Deus Ex: Human Revolution, gdzie obserwowaliśmy świat w podobny sposób. Tutaj nie możemy wprawdzie liczyć na równie szeroki poziom interakcji z otoczeniem czy nieliniowość rozgrywki, aczkolwiek oprawa wizualna oraz cyberpunkowa rzeczywistość powinna przypaść do gustu fanom Adama Jensena. Czasami trudno oprzeć się wrażeniu, iż Deus Ex: Human Revolution i Syndicate umieszczono w identycznym uniwersum, chociaż to zupełnie inne światy, szczególnie jeśli chodzi o aspekt społeczny i psychologiczny.
Jako funkcjonariusz najwyższego poziomu Miles Kilo zostajemy oddelegowani do najbardziej wymagających zadań, gdzie tradycyjne środki są niewystarczające bądź dawno zawiodły, a stawka zbyt wysoka, aby nasza matczyna korporacja mogła odpuścić. Jesteśmy największą nadzieją, chlubą i zarazem zabójczą tajną bronią Eurocorpu w walce z konkurencją, ponieważ przyszłość należy do NICH - wszechpotężnych, bezlitosnych oraz mściwych Syndykatów. Wprowadzając na szeroką skalę specjalnie bio-wszczepy kontrolują większość społeczeństwa, przejęły rolę rządów, policji oraz poborców podatkowych kpiąc ze sprawiedliwości, lekceważąc moralność, a wielbiąc wyłącznie... władzę. Miles Kilo jest wszechstronnym narzędziem pozwalającym włodarzom cieszyć się przywilejami Bogów, zaś zdrada oznacza wyrok śmierci i jeśli ktoś takowej się dopuści, sczezł w butach... Resztę musicie zobaczyć na własne oczy.
Starbreeze znamy głównie dzięki pierwszej części The Darkness oraz The Chronicles of Riddick, gdzie w obydwu przypadkach mieliśmy do czynienia z shooterami nie ograniczającymi wyłącznie do dziurawienia oponentów. Niestety, w przypadku Syndicate widać pewien regres - protagonista to niemowa pozbawiony wyraźnie nakreślonego charakteru, motywowany przez odgórne rozkazy, wyzbyty ideałów oraz sumienia. Przynajmniej postacie niezależne gadają dużo, chętnie i całkiem sensownie, jak nasz partner terenowy - cyniczny, pozbawiony skrupułów agent Merit, który bez mrugnięcia okiem likwiduje żołnierzy, cywilów, mężczyzn i kobiety... Fabuła początkowo skupiona na poszukiwaniu kreta zapowiada się interesująco, ale wraz z rozwojem wydarzeń jej znacznie systematycznie maleje, żeby w okolicach finału całkowicie zejść na drugi plan. Skoro twórcy otrzymali praktycznie gotowe uniwersum, świetne podłoże do napisania wciągającego scenariusza, to grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Cóż, najwyraźniej Starbreeze postanowiło dopracować mechanikę, bo fabularnie nowy Syndicate raczej nie zachwyca.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150