Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Far Cry 3 - Wakacje w zielonym piekle

Sebastian Oktaba | 03-12-2012 16:58 |

Posterunkowy!

Odbijanie posterunków spod władzy piratów, oprócz misji związanych z wątkiem fabularnym, stanowi jedno z głównych zajęć jakim będziemy się oddawać. Budzi to słuszne skojarzenia z poprzednią odsłoną cyklu, gdzie nieustannie biegaliśmy między punktami rozsianymi na mapie. Wówczas była to istna gehenna, która poniekąd przesądziła o niskiej ocenie produkcji Ubisoft. Problem Far Cry 2 polegał na wysoce irytującym systemie automatycznego odmawiania się wrogich oddziałów, pomimo uprzedniego ich spacyfikowania i zabezpieczenia okolicy. Przypominało to syzyfową pracę, a człowieka w pewnym momencie trafiał szlag i przestawał interesować się losami nieszczęsnych przyczółków. Pomysłu wbrew oczekiwaniom nie spuszczono w toalecie, a postanowiono doszlifować przed ponownym wykorzystaniem. Ostatecznie, założenia wcale nie były ułomne, natomiast gorzej sprawa wyglądała z wykonaniem - teraz jest na szczęście zdecydowanie lepiej.

Pozbawianie przeciwników kontroli nad obszarami zyskało na znaczeniu, bowiem uzależniono od tego progres rozgrywki i częściowo powodzenie głównej misji, więc kombinowanie jak ominąć ten obowiązek jest zwyczajnie bezcelowe. Lepiej natychmiast przystąpić do wyrywania chwastów. Kiedy przyjrzymy się uważnie mapie wirtualnego świata, dostrzeżemy czerwone rozległe połacie, będące rejonami opanowanymi przez popleczników Vaasa. Sytuację można jednak cudownie odmienić, nawet jeśli nie posiadamy magicznej różdżki. Wystarczy wparować na kwatery z AK-47, wybić wszystkich cwaniaczków i zawiesić na maszcie flagę zaprzyjaźnionej frakcji Rakyat. Zyskamy wtedy dostęp do opcji szybkiego podróżowania między placówkami, zaś okolica stanie się znacznie bezpieczniejsza.

Wyzwalanie posterunków spod jarzma łapserdaków przynosi także wymierne korzyści bohaterowi, który za każdą pomyślnie przeprowadzoną akcję zagrania pokaźną pulę punktów doświadczenia. Kwestią wyboru pozostaje jednak styl w jakim przejmiemy własność piratów. Tradycyjna metoda na Rambo jest zwykle najłatwiejsza, ale żadnej premii za wywołanie spektakularnego bałaganu nie otrzymamy. Jeśli załatwimy gagatków zanim zdążą wszcząć alarm, wpadnie nam kilkadziesiąt dodatkowych EXP-ów do kieszeni. Natomiast prawdziwe kokosy zbijemy pozostając niezauważonymi, co zwolennicy skradania zapewne skrzętnie wykorzystają. Każdy fort posiada też kryjówkę, gdzie znajdziemy automat z bronią i parę przydatnych gratów.

Programiści chyba wyciągnęli wnioski z poprzedniej lekcji, skoro zdobyte posterunki pozostają naszą własnością i piraci nawet nie próbują ich ponownie przejmować. Z drugiej strony, gdyby właściwie zaaranżować system wojen frakcji, to rozgrywka wyraźnie zyskałaby na atrakcyjności. Mimo wszystko wolę takie rozwiązanie, niż nieustanną walkę z wiatrakami o przysłowiową garść ziemi. Jest zdecydowanie przyjemniej, ale oponenci nadal odradzają się w określonych punktach z nieprzyzwoitą częstotliwością. Normalnie nie miałbym nic przeciwko takiemu zjawisku, wszak obcujemy ze strzelaniną z otwartym światem, tylko że respawn po niespełna minucie jest lekką przesadą. Ubiłem gościa, przeszedłem kilka kroków żeby sprawdzić teren, wróciłem po samochód i już czekało na mnie dwóch kolejnych zbirów. Podobne sytuacje zdarzają się stosunkowo rzadko, ale pewien niesmak pozostaje...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 18

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.