Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Mass Effect 3 - Ostateczna bitwa o Ziemię ze Żniwiarzami

Sebastian Oktaba | 15-03-2012 21:53 |

Rozwój postaci i interakcja

Wykonywanie zadań, czytanie znalezionych gdzieniegdzie notatek, eksploracja światów i inne formy interakcji, nagradzane są oczywiście punktami doświadczenia, które prędzej czy później zaowocują awansem na wyższy poziom. Mass Effect 3 pomimo mocno zaakcentowanego strzelankowego charakteru o elementach cRPG absolutnie nie zapomina, chociaż najnowsza produkcja BioWare pod względem ilości statystyk tylko w niewielkim stopniu przypomina np.: Dragon Age: Początek. Model rozwoju bohatera jest stosunkowo prosty, ograniczając do zaledwie kilku umiejętności specjalnych przypisanych dla każdej specjalizacji, więc o nadzwyczajnej swobodzie w kreacji naszego podopiecznego trzeba zapomnieć. Trudno oprzeć się również przykremu wrażeniu, że trzecia część znakomitego cyklu po macoszemu traktuje progres Sheparda i zaryzykuję nawet stwierdzenie, że poradziłaby sobie całkowicie pozbawiona „erpegowego” pierwiastka. Cóż, Mass Effect 3 wygląda już bardziej na action, niż cRPG.

Czyżby twórcy niezbyt dobrze wyważyli proporcje? Hmm... W stosunku do pierwszej odsłony obserwujemy znaczący krok wstecz, aczkolwiek „dwójka” pod względem rozwoju protegowanego wypadała jeszcze gorzej, więc suma summarum Mass Effect 3 ląduje pośrodku stawki. System awansowania jest przewidywalny, łatwy do ogarnięcia i wybitnie standardowy. Wystarczy na sekundę zerknąć w kartę postaci, aby dostrzec pewną prawidłowość - wszystkie zdolności poczynając od czwartego stopnia można rozwijać dwutorowo, więc ostatecznie zostajemy z sześcioma skillami w obrębie jednej kategorii. Zainwestowanie punkciku w poszczególne biegłości podnosi różne współczynniki począwszy od zwiększenia żywotności i tarcz, poprzez premię do obrażeń, a skończywszy na wydłużeniu czasu działania efektów danej mocy. Żeby skutecznie pacyfikować zastępy przeciwników nie wystarczy z uśmiechem na ustach wymachiwać giwerą, ale trzeba wykazać się również żyłką stratega i wiedzieć, kiedy najlepiej skorzystać z danego skilla.

Nasze postępowanie i podjęte decyzje nie pozostają bez wpływu na reputację, którą znowu budujemy cegiełka po cegiełce, choć wszyscy doskonale znają personalia oraz zasługi Sheparda. Pomimo gigantycznej odpowiedzialności spoczywającej na barkach herosa, decydowania o losach całych gatunków i planet, dziwnym trafem nie poczułem brzemienia, jakie w takiej sytuacji powinno dosłownie przytłaczać. Poważne moralne decyzje podejmowałem z nadzwyczajną łatwością, zapewne przez niezbyt rozbudowaną sekcję dialogową, a także przeświadczenie, że przecież cokolwiek bym nie uczynił, kolejny raz uratuję wszechświat. Postawa idealisty bądź renegata, odbyte romanse, poświęceni towarzysze czy dokonane wybory w jakimś stopniu wpływają na przebieg wydarzeń, dodając zabawie niebywałego kolorytu, ale bądźmy zupełnie szczerzy - widzieliśmy dokładnie to samo wcześniej. Generalnie, to „trójka” wydaje się tylko przemodelowaną wersją Mass Effect 2.

Szkoda także przesadnie rozpisywać się o uniwersum Mass Effect, skoro w dwóch poprzednich recenzjach ME i ME2 wyczerpałem temat, a które nadal wywiera piorunujące wrażenie. Kalejdoskop ras, galaktyk, planet oraz setki najróżniejszych smaczków, czynią z Mass Effect doskonałą bazę pod kolejne wyśmienite produkcje - osobiście miałbym chrapkę na „erpega” z mechaniką inspirowaną The Elder Scrolls. Jeśli macie ochotę poznać bliżej owoc wyobraźni ekipy BioWare, koniecznie zapoznajcie się z wbudowanym leksykonem, zapewniającym kilkadziesiąt minut pouczającej lektury. Znajdziecie go obok dziennika... no właśnie... niezbyt dobrze rozplanowanego, wszak przemieszanie zadań głównych i pobocznych nigdy nie wpływa korzystnie na porządek w zapiskach. Chaos mógłbym jeszcze przecierpieć, niemniej brak uaktualnień w postępach zakrawa na kiepski żart - czemu zatem taki bezużyteczny notatnik służy?

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 22

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.