Recenzja Grand Theft Auto V - Druga młodość GTA: San Andreas
- SPIS TREŚCI -
Technikalia - Grafika i udźwiękowienie
Posiadacze konsol muszą zanosić się rubasznym śmiechem podczas czytania lawiny komentarzy, gdzie sfrustrowani pececiarze zastanawiają się jakiej konfiguracji będą potrzebować do płynnej rozgrywki, chociaż nie otrzymali nawet oficjalnego potwierdzenia przygotowywania wersji na platformę Windows. Jednak po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w Los Santos z padem w dłoni, mogę chyba nieśmiało zasygnalizować, że jeszcze zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni. Grand Theft Auto V dosłownie morduje Xbox 360 i PlayStation 3 - granica możliwości tych urządzeń ewidentnie została osiągnięta. Ilość klatek na sekundę momentami drastycznie spada, tekstury są niezbyt ostre i nieustannie się dogrywają, zaś wszystkiemu wyraźnie brakuje wygładzania krawędzi. Cóż poradzić... Konwersja na blaszaki powinna pojawić się w przeciągu kilku miesięcy, niemniej jeśli będzie wyglądała podobnie do Grand Theft Auto IV, to biada nawet najwydajniejszym komputerom. Mimo wszystko biorąc pod uwagę konsolowe standardy, gra wygląda bardzo przyzwoicie, większość obiektów stojących na ulicy można zdewastować (słupy, znaki, skrzynki na listy itp.), zaś ogólny rozmach, wysmakowanie i grywalność rekompensują techniczne niedostatki. Zresztą, podczas sieczki grafika schodzi na dalszy plan. Udźwiękowienie jest perfekcyjne: aktorzy podkładający głosy bohaterom świetnie odegrali swoje role, zasługując na gromkie brawa. Stacji radiowych naliczyłem kilkanaście, bardzo zróżnicowanych, tylko brakowało mi konkretnego killera, jakiego mógłbym słuchać non-stop wzorem V-Rock z Vice City. Uwaga dość subiektywna lecz niebezpodstawna.
Orkiestra! Proszę o fanfary! Czas ogłosić werdykt, ale wielkiego zaskoczenia chyba nie będzie, gdyż wszystkie znaki na niebie i zmieni od dawna wskazywały, że Grand Theft Auto V pozamiata na scenie. Bezdyskusyjnie, mamy do czynienia z największą oraz najbardziej dopieszczoną wirtualną rzeczywistością, jaką kiedykolwiek otrzymała seria znienawidzona przez obrońców moralności, a prawdopodobnie i sandbox'y w ogóle (pomijając MMO). Fabuła po trudnych początkach pięknie rozwija skrzydła, cut-scenki ogląda się z bananem na twarzy, zaś wprowadzenie trójki bohaterów było prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Długość rozgrywki dorównuje jej jakością, a ilość dodatkowych zadań i aktywności przyprawia o zawrót głowy, czego nie można było powiedzieć o poprzedniku. Gdyby nie kilka błędnych decyzji oraz niedoróbek, mielibyśmy grę praktycznie idealną pod każdym względem. Jednak rysy na diamencie nie mają decydującego znaczenia, skoro grywalność Grand Theft Auto V zrywa hajdawery z prędkością światła. Niestety, konsole obecnej generacji już zwyczajnie nie radzą sobie z tak skomplikowanym kawałkiem kodu, więc spadki animacji są wyraźnie odczuwalne, pomimo lichej rozdzielczości oraz detali. Edycja na next-geny i komputery osobiste, jeśli takowa w ogóle powstanie, będzie z pewnością olśniewająca. Tymczasem wracam do plądrowania Los Santos, gdzie trawa jest bardziej zielona, słońce mocniej grzeje, a pieniądze leżą na ulicy...
Grand Theft Auto V
Cena: ~200 PLN
Przecież to nowe wcielenie GTA: San Andreas!
Pomysł z wprowadzeniem trójki bohaterówPrzejście gry zajmuje kilkadziesiąt godzin Swoboda działania i tona zadań pobocznych Świetnie poprowadzona fabuła i kreacje postaci Gigantyczny, piękny oraz zróżnicowany świat Przyjemny zręcznościowy model jazdy autami Poczucie humoru i liczne nawiązania do popkultury Samochody, jednoślady, samoloty, łodzie, rowery Jedna z najładniejszych gier na obecne konsole Bardzo sensownie zrealizowany rozwój postaci Grywalność, grywalność i jeszcze raz grywalność Polska kinowa wersja językowa na premierę Nieprecyzyjny system strzelania z pojazdów Patrole policji pojawiają się dosłownie znikąd Spadki FPS i niska rozdzielczość na konsolach Kulawy system oceniania gracza po misji Sztuczna inteligencja czasami szwankuje |
Grę do testów dostarczyła:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7