Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja The Bureau: XCOM Declassified - Obcy w Ameryce

Sebastian Oktaba | 09-09-2013 17:40 |

Z giwerą przez świat i kosmos

Ogromną zaletą The Bureau: XCOM Declassified są lokacje, dokładniej ich design i urokliwość, chociaż cieniem na całokształcie kładzie się liniowość oraz skromne rozmiary plansz. Wprawdzie czasami pojawi się jakaś alternatywa lub obejście, niemniej to zaledwie kosmetyka, ponieważ do celu prawie zawsze wiedzie jedna słuszna ścieżka. Podczas wojaży po zachodniej Ameryce odwiedzimy wiele interesujących miejsc, począwszy od podziemnych instalacji wojskowych, poprzez nieprzebyte lasy Oregonu, plantacje w Kansas, wyludnione miasta wschodniego wybrzeża, skończywszy na wnętrzach statków kosmicznych. Ważnym punktem na mapie jest również baza wypadowa XCOM, którą możemy w miarę swobodnie zwiedzać, trenować swoje umiejętności na strzelnicy, porozmawiać z pracownikami czy poszukać zadań pobocznych. Misje wybieramy przy konsolecie w centrum dowodzenia, zaś oprócz kontraktów wymagających naszego uczestnictwa, istnieją też zlecenia dla aktualnie wolnych agentów. Rezerwy mogą zdobyć kilka użytecznych przedmiotów, a przede wszystkim błyskawicznie się podszkolić i zredukować różnicę w poziomie doświadczenia, jeśli dotychczas na wypady braliśmy tylko dwóje z nich.

Sztuczna inteligencja komputerowych adwersarzy nie należy do najgorszych, czym produkcja 2K Marin wyróżnia się spośród setek durnych shooterów,, zaś walki są wystarczająco wymagające, aby przysporzyć kłopotów nawet zaawansowanym graczom. Oczywiście, sporo tutaj zależy od wybranego stopnia trudności, których przewidziano w sumie cztery. Jednak już podstawowy zapewnia wystarczająco dużo wrażeń - oponenci zręcznie wykorzystują zasłony terenowe, potrafią oflankować nasz oddział, próbować wykurzyć granatem itp. Podopieczni z własnej inicjatywy niestety nie podejmują zbyt fortunnych decyzji, więc pojedynek snajpera z gościem trzymającym shotguna to widok niepokojąco częsty, ale od zarządzania jest przecież dowódca. Obcasów spotkamy kilkanaście rodzajów m.in.: zwykłych wielkogłowych szaraków, szturmowców w pancerzach energetycznych, kolosów z ciężkimi giwerami, roboty kroczące czy jednostki specjalne potrafiące przejmować kontrolę nad kamratami. Część bestiariusza zapożyczono wprost z XCOM: Enemy Unknown, podkreślając tym samym przynależność obydwu gier do wspólnego uniwersum.

Elementy zaczerpnięte z cRPG nie ograniczają się wyłącznie do kwestii związanych z rozwojem postaci, ale najwyraźniej twórcy mieli poważny problem z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik. System dialogowy wprawdzie istnieje i ewidentnie został zaczerpnięty z serii Mass Effect, jak wiele innych rozwiązań, niemniej z pierwowzoru wyciągnięto zaledwie minimum potencjału. Jeśli już zaczniemy dyskusję z bohaterem niezależnym, pojawia się dziwnie znajome koło z kilkoma opcjami do wyboru - reszta chyba nie wymaga tłumaczenia. Szkoda tylko, że konwersacje niczego wartościowego do rozgrywki nie wnoszą, poza uzyskaniem dodatkowych informacji lub dostępu do zadań pobocznych. Zabrakło możliwości realnego wpływania na przebieg rozmów, używania perswazji albo prostej manipulacji, przez co wymiana zdań przypomina partyjkę ping-ponga tzn.: szybkie pytanie i błyskawiczna odpowiedź. Akurat ten fragment wydaje się lekko niedopieszczony, skoro recenzowany tytuł aspiruje do miana hybrydy cRPG oraz strzelaniny wzorem Mass Effect.

The Bureau: XCOM Declassified nie ustrzegł się także wpadek technicznych, które nie wpływają na ogólny odbiór i przyjemność z grania, aczkolwiek wskazują na niestaranność lub oszczędności na beta testach. Kilkukrotnie jeden z moich podopiecznych utknął w przeszkodzie, a zdarzały się również niepokojące sytuacje, gdy wyleciał poza planszę w czarną pustkę. Kompani posiadają też zadziwiającą zdolność teleportacji z miejsca w miejsce, jeżeli zostaną wyprzedzeni przez grającego lub zabłądzą w gąszczu jednotorowych pomieszczeń - niby przydatne z praktycznego punktu widzenia, ale wygląda to żenująco. Rezygnacja z trybu multiplayer wydaje się zrozumiała, wszak The Bureau to produkcja wybitnie singlowa, natomiast powinna to rekompensować długim czasem zabawy w pojedynkę. Uratowanie świata przed inwazją kosmitów wymaga poświęcenia około dwunastu godzin, więc nie powiedziałbym, że kampania dorównuje jakiemukolwiek cRPG z prawdziwego zdarzenia. Poza tym, tryb kooperacji przy odrobinie samozaparcia na pewno dałoby radę przygotować.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 9

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.