Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Call of Juarez: Gunslinger - Pewnego razu na Dzikim...

Sebastian Oktaba | 03-06-2013 16:56 |

Pewnego razu na Dzikim Zachodzie...

Sposób narracji prowadzony w Call of Juarez: Gunslinger jest po prostu genialny, dzięki czemu stosunkowo prosty scenariusz okazuje się nieprzewidywalny i wciąga niczym ruchome piaski. Wytrawni znawcy legendy Dzikiego Zachodu co chwilę będą wyłapywać smaczki, bowiem fakty historyczne wymieszano z fikcyjnymi, tworząc bardzo wiarygodny obraz krainy ołowiem, zbrodnią i złotem usianej. Głównym bohaterem Gunslingera jest niejaki Silas Greaves - łowca nagród, pospolity moczymorda oraz rzekomo słynny rewolwerowiec, jakiego kronikarze przypadkiem pominęli przy spisywaniu dziejów Dzikiego Zachodu. Facet odegrał jednak kluczową rolę w znakomitej większości wydarzeń minionej epoki (m.in.: strzelanina w O.K. Corral), poznał praktycznie wszystkich słynnych rewolwerowców i niejednego własnoręcznie posłał do piachu. Senior Greaves zjawia się pewnego upalnego popołudnia 1910 roku w małym saloonie, żeby załatwić jakąś niedokończoną sprawę, ale skuszony propozycją wychylenia kilku głębszych z bywalcami tegoż przybytku wraca myślami do dawnych, dobrych i burzliwych czasów.

Linię fabularną oparto na wspomnieniach mocno doświadczonego awanturnika, jaki zaliczył niejedną sytuację grożącą poważnym uszczerbkiem na zdrowiu, więc z kojarzeniem faktów bywa u niego różnie. Chociaż... może to wina nadmiernych ilości spożywanego alkoholu niewiadomego pochodzenia? Narratorem opowieści jest Greaves, który notorycznie miesza ciągi przyczynowo-skutkowe, zatem czarne dziury w pamięci znajdują odzwierciedlenie w rozgrywce. Często pomimo ukończenia misji nieoczekiwanie wracamy do pewnego punktu na planszy, skręcając tym razem w zupełnie inną ścieżkę, gdyż bohaterowi nagle przypomni się „prawdziwy” przebieg wydarzeń. Buduje to również niezłą otoczkę każącą wątpić w rzetelność relacjonującego, który niby zabijał w imię zemsty lub wyższych ideałów, ale aparycją niczym nie ustępuje typkom spod ciemnej gwiazdy. Jaki będzie finał tego spektaklu przekonać musicie się osobiście...

Żeby lepiej zobrazować na czym dokładnie polega poplątanie z pomieszaniem, jakiego świadkami jesteśmy w trakcie kilkugodzinnej przygody z Greavesem, zanotowałem sobie jeden z takich nieszablonowych wypadków. Chwilę po zaliczeniu dość wymagającej sekwencji i przygnieceniu przez kilkuset kilogramowy wagonik kolejki górniczej, bohater z właściwą sobie nonszalancją stwierdził, że pewnie dzisiaj byłby już zimnym trupem, gdyby wcześniej wybrał ten kierunek... Jednak ostatecznie zdecydował się pójść w przeciwną stronę - wtedy wracamy na rozwidlenie, gdzie uprzednio nie istniało żadne alternatywne przejście i dopiero teraz dostrzegamy kładkę. Dalej sprawy potoczyły się zgoła inaczej... Brzmi to może odrobinę dziwacznie, aczkolwiek jest całkiem oryginalnym podejściem do kwestii fabuły w shooterach. Stawiam kufel złocistego trunku albo nawet czegoś mocniejszego temu, kto przeforsował pomysł!

Techland zrezygnował z dynamicznych przerywników filmowych oraz renderowanych cut-scenek na rzecz komiksów narysowanych zdecydowaną kreską, idealnie pasujących do cel-shading'owej oprawy graficznej. Zabieg nadzwyczaj korzystnie wpłynął na ogólny klimat recenzowanego tytułu, który moim skromnym zdaniem dystansuje poprzedników i wyznacza nową jakość w westernowych shooterach. Chociaż statyczne plansze to wyłącznie drobny element większej układanki, niektóre wstawki przedstawiające co ważniejszych adwersarzy chyba żywcem wyciągnięto z wykręconego sequela Borderlands, doprawiając motywami z filmów Roberta Rodrigueza, Quentina Tarantino czy Guya Ritchiego. Po obejrzeniu kilku takich obrazków ewidentnie wychodzi szydło z worka, że Call of Juarez: Gunslinger nie jest żadną śmiertelnie poważną opowieścią o samotnym rewolwerowcu, tylko pastiszem spaghetti westernów Sergio Leone podszytym nutką wybornej groteski.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 9

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.