Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Batman: Arkham Origins - Mroczny Rycerz powraca

Sebastian Oktaba | 04-11-2013 12:53 |

Let it Snow! Let it Snow! Let it Snow!

Klimat panujący w Batman: Arkham Origins jest znakomity, naznaczony odrobiną groteski, mroczny lecz absolutnie nie przytłaczający, natomiast wyważony i dopieszczony w każdym calu. Najbardziej usatysfakcjonowani będą zwolennicy Tima Burtona, który zdaniem wielu odpowiadał za najlepsze ekranizacje przygód nietoperza, a pogląd ten również podzielam. Recenzowanemu Arkham Origins bardzo blisko do Batman: Returns, ale skoro historia rozgrywa się w bożonarodzeniowy wieczór, to skojarzenia z kinowym hitem sprzed dwóch dekad są chyba oczywiste. Wirtualne wcielenie herosa z kawałka twarzy wystającego spod maski przypomina zresztą Michaela Keatona, chociaż z postury dorównuje Pudzianowi u szczytu kariery strongmana. Profil psychologiczny Batmana też został wiarygodnie nakreślony, okazjonalne retrospekcje i przerywniki filmowe pozwalają dobrze poznać jego motywacje, zaś w podręcznym kompendium zgromadzono informacje o wszystkich postaciach niezależnych oraz przeciwnikach. Fani mrocznego uniwersum nie powinni czuć się zawiedzeni, bo twórcy podeszli do tematu profesjonalnie i zawarli wiele smaczków nawiązujących do komiksowego pierwowzoru.

Wracając do atmosfery - wyobraźcie sobie obskurne kamienice przykryte szarym puchem, pulsujące neonowe reklamy, lekko zachmurzone niebo i ogromny srebrzysty księżyc, dumnie górujące nad miastem. Komunikaty policji ostrzegają przed wychodzeniem z domów, śnieżyca niemiłosiernie zacina, gdzieniegdzie stoją koksowniki, a ulicami paradują uzbrojone grupy. Kiedy stoimy na dachu wieżowca panorama Gotham wygląda fantastycznie, jakby żywcem wyjęta z dużego ekranu. Obszar do zwiedzania obejmuje kilka dzielnic, gdzie dostaniemy się pieszo albo Batwingiem, jeśli zhakujemy nadajniki Enigmy zakłócające sygnał radiowy. Transport powietrzny pozwala zaoszczędzić mnóstwo czasu, aczkolwiek łatwo wtedy przegapić losowe wydarzenia, jakie napotkamy w trakcie zwiedzania aglomeracji. Poza tym, imponuje nie tyle rozległość terenu, co zróżnicowana topografia oraz swoboda z jaką możemy pokonywać przeszkody. Batman wyciągarką błyskawicznie zdobywa wysoko położone punkty i majestatycznie szybuje po rozłożeniu peleryny, więc wdrapanie na jakikolwiek budynek nie stanowi dla niego żadnego problemu. Gotham to jednak nie tylko zasypane ulice, ale również kanały, magazyny, komisariat, apartamentowce oraz tankowiec stojący w porcie.

Sztuczna inteligencja komputerowych oponentów jest przyzwoita, chociaż nie wyznacza nowych standardów. Gagatki reagują na znalezione zwłoki kolegi, wszczynają alarm i potrafią się wspólnie organizować, czyli działają dokładnie tak samo, jak w poprzednich odsłonach. Podczas walki nawet jeśli klepiemy kilkunastu łapserdaków, większość grzecznie czeka na swoją kolej, co dalekie jest od jakiegokolwiek realizmu. Energia nie ulega jednak odnowieniu w trakcie potyczek, więc gości z bronią palną najlepiej od razu obezwładnić, ponieważ ołowiane pestki szybko obniżają jej poziom. Oprócz typowych siepaczy napotkamy też snajperów, osiłków pod wpływem narkotyków, nożowników, opancerzonych łamignatów oraz zawodników z tarczami, jacy wymagają odrobinę innego podejścia. Co ciekawe, konfrontacje z bossami nie zawsze oznaczają kilkominutowe naparzanie - niektórych zdejmiemy dosłownie jednym ciosem. Szkoda tylko, że bardziej widowiskowe pojedynki przeważnie polegają na wykonywaniu określonych czynności według odgórnie ustalonego schematu, które mnie osobiście zwyczajnie męczyły.

Batman nie popełnia błędów, aczkolwiek programiści to zwykli śmiertelnicy, jakim zdarzają się karygodne wpadki i Arkham Origins jest nimi wypełnione. Chcecie przykładów? Pewnego razu po skończonej walce chciałem opuścić pomieszczenie, co zresztą było wymagane do kontynuowania przygody, ale wszystkie drzwi pozostały zamknięte. Krążyłem po rewirze dobre pół godziny zanim postanowiłem zresetować aplikację i dopiero wtedy zamki się otworzyły... Najwidoczniej zawiódł skrypt. W innej lokacji musiałem wykorzystać tratwę do sforsowania rzeki, ale umoczenie za pierwszym podejściem powodowało, że istotny obiekt generował się dokładnie nad postacią i każdorazowo po odrodzeniu Batman nim obrywał wpadając do wody. Sytuacja trwałaby w nieskończoność (restart-zgon), acz receptą na przypadłość okazał się natychmiastowy odskok zanim nadleci felerny przedmiot, pomimo iż teoretycznie startowaliśmy z bezpiecznego miejsca. Czasami zawodzi także system nawigowania - znikają markery na mapie wskazujące docelowy punkt zadania i zostajemy z ręką w nocniku. Wtedy naprawdę trzeba odnaleźć w sobie duszę detektywa...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 7

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.