Recenzja Bioshock: Infinite - Miasto grzechu w chmurach
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Lotnik lata, letnik przelatuje
- 1 - Brak Ci wigoru? W takim razie go zażyj!
- 2 - Słodka Elizabeth i gorzkie życie Bookera
- 3 - Klimat - Fly high! Touch the sky!
- 4 - Miasto (nie) moje, a w nim...
- 5 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 6 - Galeria screenów Bioshock: Infinite
- 7 - Antygaleria screenów Bioshock: Infinite
- 8 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Słodka Elizabeth i gorzkie życie Bookera
Głównym zadaniem jakie otrzymujemy do wykonania jest odnalezienie Elizabeth, co następuje stosunkowo szybko i zyskujemy wtedy towarzysza podróży, który wnosi swoje pięć groszy do rozgrywki. Paniusia wzorowana na baśniowych księżniczkach, to postać odgrywająca w całym zamieszaniu rolę kluczową, obdarzona wyraźnie nakreślonym charakterem i przyjemną aparycją. Można śmiało zgadywać, że Elizabeth nieprzypadkowo została maskotką Bioshock: Infinite, ponieważ internautom filigranowa brunetka bardzo przypadła do gustu. Zresztą, zdecydowanie łatwiej jest promować tytuł z niebrzydką dziewczyną na okładce, niż zarośniętym typkiem spod ciemnej gwiazdy o szemranej reputacji, nieprawdaż? Oczywiście, funkcja Elizabeth nie polega wyłącznie na miotaniu romantycznych spojrzeń, chociaż jej ogromniaste oczy idealnie sprawdzają się w takim zastosowaniu, ale czynnie pomaga w walce i przemierzaniu Columbii. Cóż, użyteczna z niej niewiasta...
Ślicznotka potrafi o siebie zadbać, więc nie stanowi uciążliwego balastu, który musimy nieustannie otaczać ochroną, samemu narażając na utratę życia. Mało tego - jeśli polegniemy gotowa jest wyrwać Bookera z objęć kostuchy, przywracając mu trochę życia i nadzieję na wzięcie krwawego odwetu. Natomiast kiedy zwiedzamy mapę w poszukiwaniu wyposażenia, Elizabeth grzecznie czeka oparta o ścianę, wskazuje właściwą drogę lub interesujące przedmioty do zebrania. Oprócz tego sama z własnej inicjatywy podrzuca nieco gotówki, miksturki wzmacniające oraz amunicję do aktualnie używanego gnata. Niepozorne dziewczę często zaskakuje też wiedzą wyczytaną z książek, którą potrafi wykorzystać w praktyce m.in.: otworzyć bardziej skomplikowane zamki do sejfów, pomieszczeń magazynowych itp. Wystarczy zapytać i większość drzwi stanie otworem, nawet jeśli nie posiadamy w kieszeni wystarczającej ilości wytrychów.
Jednak prawdziwą specjalizacją naszej przyjaciółki nie jest włamywanie, szukanie znajdek po kątach tudzież zbieranie pieniędzy, bowiem kobitka dysponuje znacznie bardziej nietuzinkowymi zdolnościami. Elizabeth potrafi sprowadzać do świata rzeczywistego przedmioty z innego wymiaru, które możemy wykorzystać w trakcie jatki, co diametralnie zmienia wygląd i przebieg starć. Jeśli dostrzeżemy obiekt wyglądający jak czarno-biały trójwymiarowy przekaz telewizyjny, to istnieje sposobność jego zmaterializowania, zaś wybór takich „transmisji” jest nadspodziewanie różnorodny. Oprócz metalowych osłon, zasobników z apteczkami i amunicją czy haków do podciągania na Sky-Hooku, czekają także działka automatyczne, wabiki na przeciwników oraz sterowce nafaszerowane karabinami. Walka zyskuje dzięki temu dodatkowy zastrzyk świeżości i nieprzewidywalności.
Galeria oponentów łaknących solidnego lania obejmuje całkiem pokaźną grupę wojaków, ale zaledwie paru czymkolwiek wyróżnia się spośród szarych tłumów. Oddziały milicji obywatelskiej, watahy rewolucjonistów czy pospolitych rzezimieszków pomijam milczeniem - homo sapiens obwieszonych pasami z amunicją przewijają się dziesiątki, ale robią tylko za mięso armatnie drugiego sortu. Nieoficjalną maskotką Bioshock byli tatuśkowie (Big Daddy), czyli jegomoście zakuci w kostium nurka głębinowego z ogromnym wiertłem, którym rozsmarowywali swoich przeciwników po ścianach, broniąc siostrzyczek zbierających drogocenny mutagen. W Infinite nie uświadczymy tej dwójki, więc twórcy musieli czymś wypełnić wolną przestrzeń. Miejsce Big Daddy zajął Pan Złota Rączka - łysol z gigantycznymi mechanicznymi ramionami, lecz pojawia się stanowczo zbyt rzadko, aby zapaść na dłużej w pamięci. Świetnie prezentują się natomiast goście taszczący na plecach pełnowymiarową trumnę (?), zmieniający postać cielesną w stado kruków. Ogólnie, to bestiariusz nie zachwyca, acz trzyma przyzwoity poziom.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Lotnik lata, letnik przelatuje
- 1 - Brak Ci wigoru? W takim razie go zażyj!
- 2 - Słodka Elizabeth i gorzkie życie Bookera
- 3 - Klimat - Fly high! Touch the sky!
- 4 - Miasto (nie) moje, a w nim...
- 5 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 6 - Galeria screenów Bioshock: Infinite
- 7 - Antygaleria screenów Bioshock: Infinite
- 8 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie