Ładowanie samochodów Tesla w USA drożeje nawet o 100%
Bez uprzedzenia, w Stanach Zjednoczonych podniesiono właśnie znacząco ceny za ładowanie pojazdów elektrycznych Tesla. Jak donosi portal Electrek, klienci nie zostali wcześniej ostrzeżeni, że w zależności od stanu, w którym będą uzupełniać w prąd auta, zapłacą więcej nawet o 100% w porównaniu z dotychczasowymi kwotami. Tesla Motors oficjalnie zapowiedziało plan sieci stacji Supercharger rok temu. Dziś, kiedy na ulice wyjeżdża coraz więcej aut od Tesli, a zwłaszcza Model 3, stacje ładowań zaczynają cieszyć się sporym popytem na całym świecie. W Polsce obecnie mamy 4 takie stacje: w Ciechocinku, Katowicach, Poznaniu oraz w przy drodze krajowej nr 5 w Kostomłotach. Kolejne 4 znajdują się w planach na najbliższą przyszłość. Na szczęście póki co, nie słychać głosów mówiących o tym, że i u nas ceny pójdą w górę.
Powiedzenie, że Teslą jeździ się za darmo zaczyna tracić na aktualności. W Stanach Zjednoczonych wzrosły właśnie ceny ładowań na stacjach Supercharger. Gdzieniegdzie stawki podskoczyły nawet o 100%.
Tesla Model 3 - przyszłość samochodów elektrycznych?
Przeciętny wzrost cen w USA za ładowanie Tesli, wzrośnie zależnie od stanu od 20 do 40%. W Kalifornii przykładowo, kwota jednej kilowatogodziny zmieniła się z 20 do 26 centów. W Oregonie kwota podwoiła się, z 12 do 24 centów, a Nowy Jork zaliczył wzrost o 5 centów, przez co właściciele Tesli za kilowatogodzinę zapłacą od teraz 24 centy. Z tymi cenami muszą liczyć się wszyscy kierowcy, którzy zakupili swój elektryczny samochód (Model S i Model X) po pierwszym stycznia tego roku i wykorzystali roczny, gratisowy przydział w wysokości 400 kWh (co wystarcza na około 1600 km). Właściciele Modelu 3 muszą niestety liczyć się z płaceniem od samego początku, gdyż nie dysponują żadnym takim bonusem w postaci darmowych ładowań. Z kolei auta zakupione wcześniej, niż z początkiem tego roku, wciąż podlegają starym ustaleniom, czyli tankują do woli, w myśl coraz mniej aktualnej już myśli, że Teslą jeździ się za darmo.
Jim Keller, były pracownik AMD, dołącza do Tesla Motors
Pomimo tej nieprzyjemnej zmiany, rzecznik prasowy Tesli w rozmowie z portalem Elektrek, pragnąc uspokoić konsumentów zaznacza, że Tesla nie planowała i nie planuje zarabiać dużych pieniędzy na Superchargerach. Dodaje także, że zróżnicowane kwoty pochodzą z rozbieżności cen prądu w poszczególnych stanach Ameryki. Nie zmienia to faktu, że konsumenci są niezadowoleni. W trakcie zapowiadania programu rok temu, firma zapewniała, że jej celem jest sprawienie, aby ładowanie przy Superchargerach było tańsze niż cena paliw i nie planuje uczynić z nich dodatkowego biznesu. W zamian, pieniądze na nich zarobione będą służyły jedynie do ciągłego zwiększania liczby stacji na całym świecie. Czyżby tak drastyczne podniesienie cen wiązało się z równie szeroko zakrojonymi planami rozwoju sieci Supercharger? Z jednej strony trudno dziwić się oburzonym Amerykanom, a z drugiej samej Tesli. W końcu nic nie jest za darmo, tak samo jak prąd. Trzeba jednak przyznać, że podnoszenie cen bez zapowiedzi jest średnio przyjemnym dla konsumentów posunięciem. Dla tych, którzy planują obrazić się z tego powodu na Teslę, zostaje ładowanie auta na własnym podwórku.