Za co kochamy starszych ludzi? Kilka historii z życia młodej osoby.
Marzenia o sieci...
Parę lat temu przeprowadziłam się do najstarszej dzielnicy mojego miasteczka. Klimatyczne, dwupiętrowe, stare budynki, które finezyjnie malowane wesołymi farbami, wydawały się alternatywą dla szarych, wielomieszkaniowych betoniaków. Tak, to prawda, dopóki nie pozna się równie starszych ludzi przesiadujących całymi dniami w oknach, a latem spotykających się pod klatkami i obgadujących, dlaczego nie mam firanek w pokoju i skąd jest ten kawaler, który codziennie dzwoni domofonem pod numer dziewięć (nie mam pojęcia).
Po paru miesiącach odkryłam w bloku naprzeciw sieć, do której mogłabym się podłączyć. Czemu nie. Pomysł był dość prosty do wykonania - przeciągnięcie kabla z linką prostopadle do naszych bloków, odległość około czterdziestu metrów, jednak pomiędzy klatkami obok, bo przy mojej stoi słup energetyczny. Załatwiłam pozwolenie u administratora osiedla, nawet mnie pochwalił, że w przyszłości będzie można tak połączyć inne bloki (nie wiedział, że jest takie coś jak WiFi). Zakupiłam wszelkie potrzebne materiały i przystąpiłam z kumplami do pracy (nie będę sama wiercić dziury na hak...).
Wystarczyło, żeby rozłożyć się przy okienku na klatce, a już wyskoczyła do nas sąsiadka po upływie „przydatności produkcyjnej”, która była trochę podenerwowana sytuacją. A niby taka zahartowana w bojach dawna nauczycielka... Przyłączył się także sąsiad, by dosadniej wytłumaczyć nam byśmy opuścili budynek (oczywiście nie napiszę tutaj, jak to dosłownie brzmiało, bo cenzura jednak tego wymaga...). Po lekkiej konwersacji daliśmy za wygraną i postanowiliśmy się przeprowadzić kabelek koło słupa, tylko tym razem musielibyśmy koło okna na pierwszym piętrze wywiercić dziurkę. Po przedniej sytuacji nie spodziewałam się, by ktokolwiek się zgodził na to. Na szczęście rodzina posiadająca dostęp do „naszego” okna umożliwiła nam to. Cóż za kontrast... W drugim bloku również pozwolono nam na stanięcie na parapecie sąsiadki w celu montażu potrzebnego zaczepu. Żeby nam nie było za łatwo, mieszkańcy z góry zaczęli grozić, że w ciągu nocy potną nam owy sznureczek niezgody na kawałki. Powód? Starsza pani i jej małżonek nie będą więcej płacić za prąd przeze mnie. Hmm... Wdech i wydech...Na szczęście w końcu uporaliśmy się ze wszystkimi, po prostu nie zwracając uwagi na nich, nasze dzieło jest do tej pory w powietrzu, całe i zdrowe... na szczęście.
Powiązane publikacje

Pierwsze kroki w świecie Linuksa, czyli słów kilka o mojej przygodzie z tym systemem i dystrybucjami. Czy zostałem na dłużej?
127
Switch 2 miał być moją pierwszą konsolą od Nintendo. Japoński gigant robi jednak wiele, by skutecznie wygasić cały hype
90
Twórcy gier robią wszystko, tylko nie najbardziej pożądane tytuły? W tym może być sporo prawdy...
109
EHA Tech Tour 2024: Odwiedziliśmy firmę ASUS i omawiamy nowości z rynków płyt głównych, zasilaczy, monitorów i nie tylko
5