Wielka Brytania pozwana za grupowe hakowanie

Żyjemy w czasach, gdy prywatność stała się towarem deficytowym. Bardzo często sami z niej rezygnujemy na rzecz wygodniejszego życia. W ten sposób w posiadanie naszych danych osobowych wchodzą wielkie korporacje, które w zamian za część naszych danych oferują nam swoje "darmowe" usługi. Tu jednak w znacznej mierze wgląd w nasze życie następuje za naszą wyraźną zgodą. Inaczej sytuacja wygląda jednak, kiedy do naszych danych dostęp chcą uzyskać rządy państw. Co prawda bardzo częstym powodem jest chęć zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom, lecz ingerencja w naszą prywatność bez naszej zgody budzi zrozumiały sprzeciw. Rzadko jednak przybiera on tak wyraźne formy jak pozew, który wpłynął do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciwko Wielkiej Brytanii.

Warto śledzić rozwój sprawy, ponieważ może ona stać się precedensem, który ukształtuje w przyszłości prawo w zakresie włamywania się na urządzenia obywateli w całej Europie.

Za akcję przeciwko rządowi Wielkiej Brytanii odpowiedzialna jest międzynarodowa organizacja pozarządowa Privacy International. Pozew dotyczy grupowego hakowania, do którego na mocy tamtejszych przepisów prawo mają organizacje rządowe i którego w przeszłości się dopuszczały. Według przedstawicieli Privacy International miałoby to stanowić naruszenie art. 8 EKPCz (Europejskiej Konwencji Praw Człowieka), za co stosowną karę może wymierzyć Europejski Trybunał Praw Człowieka. Co istotne, ewentualne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie ma na tę sprawę żadnego wpływu, ponieważ do przestrzegania EKPCz jest ona zobowiązana jako członek Rady Europy, do której to organizacji ciągle należy.

Podróż do USA oznacza koniec resztek prywatności?

Nie jest to pierwsza próba podejmowana przez Privacy International przeciwko brytyjskim organizacjom rządowym. Pierwsze działania podjęte zostały już w 2014 r. Wtedy to sprawę skierowano do IPT (Investigative Powers Tribunal; organ sądowniczy w Wielkiej Brytanii, do którego można kierować sprawy przeciwko innym organom państwowym), ale bezskutecznie. Powodem niepowodzenia był brak dowodów na to, że brytyjskie organizacje państwowe podjęły się hakowania obywateli w jakiejkolwiek formie. Uniemożliwiło to wydanie rozstrzygnięcia w sprawie, ponieważ czyniło ją to bezprzedmiotową. Teraz jednak sprawa wygląda zgoła inaczej, bo na przestrzeni dwóch lat od ostatniego orzeczenia rząd brytyjski przyznał się nie tylko do włamywania do urządzeń obywateli, ale także do tego, że podejmowano takie działania wobec dużych grup ludzi dobieranych na podstawie bardzo ogólnych kryteriów. Warto śledzić rozwój sprawy, ponieważ może ona stać się precedensem, który ukształtuje w przyszłości prawo w zakresie włamywania się na urządzenia obywateli w całej Europie.

Komisja Europejska i wielkie korporacje przeciw mowie nienawiści