Wideo: Rower elektryczny Kawasaki - czy warto kupić e-bike?
Nadeszły wakacje - pogoda zachęca, żeby spędzać jak najwięcej wolnego czasu na świeżym powietrzu. Czasami jednak łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić, szczególnie jeżeli od poniedziałku do piątku spędzamy większość czasu w biurze. W takim wypadku jedyna szansa, żeby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza to przejazd z i do pracy. Niestety podróż komunikacją miejską bywa w tym przypadku całkowitą antytezą przyjemności, bo albo będzie za zimno przez klimatyzację, albo ugotujemy się w sosie własnym (i innych pasażerów), jeżeli będzie za gorąco. W związku z tym trzeba poszukać alternatywnych środków transportu. Najlepiej będzie pójść na pieszo, ale nie każdy ma taką możliwość. Dlatego w te wakacje wychodzimy naprzeciw wszelkim stereotypom i będziemy sprawdzali elektryczne środki transportu miejskiego! W tym artykule przetestujemy rower elektryczny od Kawasaki.
Decydując się na kupno roweru Kawasaki, bardziej powinno nam zależeć na aspekcie ciekawego gadżetu niż profesjonalnego roweru.
Podróżując ulicami Warszawy, można z roku na rok napotkać coraz większą liczbę rowerzystów. Co prawda nie doganiamy w tym szaleństwie jeszcze Holendrów, ale bardzo wiele osób decyduje się na jednoślad napędzany siłą własnych mięśni. Niewątpliwie zachęca do tego rosnąca liczba tras rowerowych. Nie można pominąć również pozytywnych aspektów zdrowotnych, dzięki zażywanej dawce ruchu. Czasami jednak tego ruchu jest zbyt dużo. Zwłaszcza jeżeli na swojej trasie mamy duży podjazd, wtedy tracimy całą przyjemność z jazdy. Ten problem rozwiązuje elektryczny rower trekkingowy Kawasaki. Wystarczy, że będziemy lekko pedałować, a wbudowany w tylne koło silnik elektryczny wykona całą ciężką pracę za nas.
Zasada działania roweru elektrycznego jest banalnie prosta, a równocześnie niesamowicie satysfakcjonująca. Ogólne zasady jazdy są takie same jak na zwykłym rowerze, czyli żeby ruszyć musimy zacząć pedałować. Wtedy specjalne czujniki zamocowane w przedniej korbie pedałów rejestrują ruch, tym samym aktywując silnik wbudowany w tylne koło roweru. Jest to jednostka Bafang Rear o mocy 250 Watów i napięciu 36 Woltów, dzięki czemu wystarczy delikatnie kręcić nogami, żeby szybko przyspieszać i jechać rowerem bez najmniejszego wysiłku. Całość zasilana jest z litowo-jonowej baterii o pojemności 9Ah, która zintegrowana jest w ramie roweru (możliwe jest jej wyjęcie). Tak jak każdy inny gadżet wymaga ona ładowania, więc dołączy do listy codziennie ładowanych sprzętów zaraz obok telefonu, zegarka i słuchawek.
Egzemplarz, który otrzymałem do testów to dokładnie Kawasaki Trekking Man KX-E-TREKMAN53. Formą przypomina on klasyczny rower miejski z ramą dla mężczyzny. To oznacza, że rama jest dość duża (53 cm) i podczas jazdy przyjmujemy postawę bardziej siedzącą niż leżącą. Kolorystyka jest stonowana i przechodzi między czernią i szarościami w macie z drobnymi akcentami ostrej zieleni — barwą charakterystyczną dla marki Kawasaki. Rama wykonana ze stali jest ładnie wyprofilowana, ale przez konieczność zmieszczenia baterii, wyjątkowo gruba, co zdradza nietypowy charakter roweru. Podobnie tylne koło jest dużo szersze, ponieważ to wewnątrz niego znajduje się jednostka napędowa. Poza modelem męskim jest dostępna jest również wersja damska różniąca się kształtem i wielkością ramy. Oba rowery trekkingowe kosztują dokładnie 5999 zł. W ofercie znajdziemy również rower górski, który jest o 1 tys. zł droższy, ale oferuje też całkowicie inną specyfikację.
W kwestii oprzyrządowania stricte rowerowego w modelu TREKMAN53 do dyspozycji otrzymujemy 7 biegową przerzutkę tylną Shimano Tourney przełączaną obrotową manetką. Pomimo profesjonalnego wyglądu jest to najbardziej podstawowa przerzutka firmy Shimano. Dobrze więc, że zastosowano rozwiązanie renomowanego producenta, ale sam napęd jest niskiej klasy i nie pozwoli na dużą regulację przełożenia. Podobne rozczarowanie czeka nas w przypadku hamulców, ponieważ zarówno z przodu, jak i z tyłu zastosowano zwykłe V-brake’i. Zapewnią one dużą siłę hamowania, ale nie są tak niezawodne jak hamulce tarczowe. Na przednim widelcu zamocowany jest również amortyzator, który znacznie zmniejsza drgania kierownicy i zwiększa komfort jazdy. Tego samego nie można niestety powiedzieć o siodełku. Nie jest ono w żaden sposób amortyzowane, a dodatkowo jest wąskie i twarde, więc dłuższa podróż po krawężnikach i dziurawych chodnikach jest daleka od przyjemności. Na delikatną osłodę w zestawie otrzymujemy przednie i tylne oświetlenie, błotniki, dzwoneczek i bagażnik.
Jak widać, decydując się na kupno roweru Kawasaki, bardziej powinno nam zależeć na aspekcie ciekawego gadżetu niż profesjonalnego roweru. W tej kategorii TREKMAN53 nie ma sobie równych. Podczas jazdy czułem się dosłownie jak Tony Stark, ponieważ niczym Iron Man wykonywałem nadludzki wysiłek bez jednej kropelki potu albo utraty tchu. Ruszanie na zielonym świetle wśród samochodów nie jest już problemem, ponieważ dzięki wspomaganiu przyspieszenia bez trudu nadążałem za kierowcami. Zwiększyło to zarówno moje bezpieczeństwo, jak i zmniejszyło frustracje innych użytkowników drogi. Drugi idealny przykład to podjazdy pod górę. Przydarzyła mi się komiczna historia, gdy wjeżdżając na długą i ostrą górę wyminąłem profesjonalnego kolarza, niemiłosiernie męczącego się z podjazdem. Tymczasem ja delikatnie kręciłem pedałami, trzymając kierownicę jedną ręką, a drugą machając do wozu strażackiego, który jechał na równi ze mną. Strażacy jadący w środku z szeroko otwartymi oczami patrzyli co się właśnie dzieje i tylko znacząco pokiwali głowami, gdy wytłumaczyłem im, że rower ma wspomaganie elektryczne.
Można powiedzieć, że takie doświadczenie jest … bezcenne.
Dla osób, które chciałyby się troszkę zmęczyć na rowerze, producent przewidział również kontrolę ilości wsparcia. Na kierownicy znajduje się panel, za pomocą którego można włączyć/wyłączyć silnik, zapalić światła, sprawdzić poziom naładowania baterii oraz właśnie zmienić ilość wspomagania. Wybrać można spośród 6 poziomów, od delikatnego wsparcia, po praktycznie całkowite przejęcie funkcji napędu przez silnik elektryczny. W najwyższym trybie rozpędzić możemy się do maksymalnie 25 km/h. Jest to graniczna prędkość, jaką może osiągnąć rower elektryczny, żeby być kwalifikowanym jako zwykły rower, a nie pojazd elektryczny. Dzięki temu jeżdżąc Kawasaki, nie potrzebujemy dodatkowych dokumentów i możemy bez obaw poruszać się po drogach publicznych. Niezależnie od obowiązującego prawa zaleca się jednak przed wyjechaniem na drogi dokładne zapoznanie się z przepisami ruchu drogowego oraz posiadanie kasku.
Niestety TREKMAN53, chociaż przynosi mnóstwo radości z jazdy i bezdyskusyjnie ułatwia poruszanie się po mieście, niesie ze sobą również kilka utrudnień. Najbardziej doskwiera duża waga roweru, ponieważ wynosi około 25 kg. Oznacza to, że każda konieczność jego przestawienia oznacza niemały wysiłek. Jeszcze większy problem potrafi sprawić przechowywanie jednośladu. Zdecydowanie jedynym logicznym rozwiązaniem jest posiadanie garażu, do którego możemy go wprowadzać po zakończonej jeździe. Ja w czasie testów musiałem wnosić go na pierwsze piętro i nie polecam tego nikomu. Problem nie dotyczy wyłącznie przenoszenia roweru. Wszystkie krawężniki, dziury w drodze i nierówności odczujemy ze zdwojoną siłą (szczególnie na wąskim siodełku). Przy przemieszczaniu jednośladu pomaga tryb WALK. Wciskając i przytrzymując przycisk na panelu kontrolnym włączamy silnik, który ułatwi prowadzenie roweru na pieszo, jak również wprowadzanie go na podjeździe wzdłuż schodów. Jest to sprytne rozwiązanie, ale nie zażegna wszystkich problemów.
Pewne rozczarowanie stanowi również bateria, ponieważ jej działanie jest silnie uzależnione od trybu jazdy. Według producenta na jednym ładowaniu można przejechać nawet 80 km. Jest to chyba wynik dla najmniejszego wspomagania i bardzo płaskiej trasy. Podczas przeprowadzonych testów przejechałem jednorazowo około 30 km po pagórkowatej trasie z maksymalnym wspomaganiem. To wystarczyło, żeby wskaźnik baterii spadł do najniższego poziomu. Przy bardziej rozważnym pedałowaniu będzie możliwe wydłużenie zasięgu, ale jest to równoznaczne z większym wysiłkiem. W związku z tym nie unikniemy ładowania baterii po każdej dłuższej wycieczce. Co gorsza ze względu na dużą pojemność jej naładowanie trwa po kilka godzin,więc nawet zabierając ze sobą ładowarkę, nie będzie możliwości szybkiego „zatankowania” dodatkowej porcji energii.
Obejrzyj wideo, w którym przetestowałem możliwość TREKMAN53:
Powyżej znajduje się wideo, w którym przeprowadziłem kilka testów z wykorzystanie roweru Kawasaki. Zachęcamy do obejrzenia, żeby dowiedzieć się o nim jeszcze więcej. Jest to bez wątpienia bardzo ciekawy gadżet, który przynosi mnóstwo radości. Sprawdzi się też świetnie jako środek miejskiego transportu. Pomimo wielu zalet, nie można pominąć wad, które wiążą się z posiadaniem takiego elektrycznego roweru. Konieczność ładowania oraz wysoka waga będą doskwierać podczas wykorzystania każdego jednośladu na prąd. Dodatkowo w przypadku TREKMAN53 pewnością nie napawają niskiej jakości podzespoły rowerowe, które przy intensywnym wykorzystaniu bardzo szybko mogą ulec zużyciu. Generować to będzie dodatkowe koszty, a już sam zakup Kawasaki nie jest tani. Za około 6 tys. można kupić tradycyjny rower z dobrym wyposażeniem albo nawet skuter. Nawet porównując ceny innych e-bików nie jest to najtańsze rozwiązanie. Przypuszczalnie płacimy tutaj również za markę. Zawsze możemy się chociaż pochwalić przed znajomymi, że jeździmy Kawasaki … i znowu będziemy mogli się poczuć bogaci niczym Tony Stark.
Kawasaki TREKKING MAN KX-E-TREKMAN53
Cena: 5999 zł
|
Sprzęt dostarczył sklep 4cv.sklep.pl