Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii?

Huawei P20 Pro – Wykonanie, wyświetlacz i biometria

Jeśli rzucimy okiem na Huawei P20 Pro, ten od razu wyda się nam znajomy. Nie, nie dlatego, że jest tak podobny do poprzednich smartfonów producenta. Wręcz przeciwnie, w porównaniu z P9 czy P10 mamy tutaj drastyczną zmianę stylu. Mimo to nietrudno dostrzec tutaj podobieństwo do innego popularnego smartfona, a konkretnie iPhone X. Nie jest to zresztą wielkim zaskoczeniem – mocne inspiracje szkołą designu rodem z Cupertino były widoczne już przy okazji Huawei P10. Nawiązania do najnowszego sprzętu Apple widać szczególnie na froncie, gdzie praktycznie pozbawiony ramek wyświetlacz zdobi charakterystyczne wcięcie, z głośnikiem do rozmów, zestawem czujników, aparatem oraz diodą powiadomień. W przeciwieństwie do najnowszego iPhone'a tutaj producent zdecydował się jednak na pozostawienie pod ekranem skanera linii papilarnych. Póki jesteśmy przy froncie urządzenia, warto odnotować jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, z nie do końca wiadomych przyczyn ekran zabezpieczono folią ochronną, co jest o tyle dziwne, że teoretycznie mamy tutaj szkło hartowane (choć wygląda na to, że nie jest to Gorilla Glass). Warto o tym pamiętać i nie popadać w panikę, jeśli przód urządzenia zacznie się szybko palcować i rysować, bo receptą na ten problem powinno być zerwanie folii. Po drugie, niezależnie od wybranej wersji kolorystycznej front smartfona zawsze jest czarny.

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii? [nc1]

Jeśli szukamy kolorów, to powinniśmy obrócić urządzenie i rzucić okiem na szklane plecki. Tutaj w zależności od wersji może być wyjątkowo barwnie, bowiem Huawei P20 Pro oprócz klasycznej czerni dostępny jest w wersji niebieskiej (taka jak w przypadku naszego testowego egzemplarza) lub „Twilight”, czyli zielono-fioletowej. Każda prezentuje się na swój sposób bardzo atrakcyjnie, ale – o zgrozo – wszystkie wykończono na wysoki połysk, przez co urządzenie jest straszliwym magnesem na odciski palców. Plusem tej sytuacji jest to, że przynajmniej nie trzeba nosić przy sobie lusterka. :) Błyszczenie to jednak nie jedyny problem, jeśli chodzi o tył smartfona. Mieszane uczucia budzą także obiektywy potrójnego aparatu, z których dwa główne wystają o jakieś 2 mm. Są one przez to nie tylko narażone na uszkodzenie, ale dodatkowo zbiera się wokół nich mnóstwo brudu. Trzeba im jednak przyznać to, że przyciągają uwagę, a o to też chyba producentowi chodziło. Oprócz tego na tylnej ściance jest jeszcze jeden akcent nawiązujący do aparatów fotograficznych – logotypy Huawei oraz firmy Leica, które są ulokowane w sposób zbliżony raczej do kompaktów niż innych smartfonów. Idąc dalej widzimy jak lekko wyprofilowane plecki urządzenia bardzo płynnie przechodzą w metalową ramkę. Ta w przypadku naszej wersji kolorystycznej jest srebrna i wykończona na połysk. Jeśli chodzi o rozmieszczenie na niej elementów to tutaj nie odnotowałem większych ekstrawagancji. U góry mamy dwa paski anteny (o dziwo producent nie próbował ich w żaden sposób zamaskować, tak jak jest to ostatnio modne), dodatkowy mikrofon i port podczerwieni. Prawy bok to przyciski zasilania i regulacji głośności. Są metalowe, wygodne i sprawiają solidne wrażenie. U dołu mamy port USB typu C, dwa paski anteny oraz dwa grille – jeden skrywa mikrofon, a drugi głośnik multimedialny. Wreszcie na lewym boku mamy tackę na dwie karty nanoSIM.

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii? [nc2]

Jak nowe dziecko Huawei leży w ręce? Jeśli chodzi o komfort, to nie jest źle. Na pewno plusem jest dobrze wyprofilowana bryła urządzenia, dzięki czemu można je komfortowo chwycić w dłoni i bez większych problemów objąć palcem cały wyświetlacz oraz skaner linii papilarnych pod spodem. Oczywiście osoby o małych dłoniach mogą sytuację odbierać nieco inaczej, bo ekran o przekątnej 6,1” nawet przy proporcjach 19:9 wcale taki mały nie jest, ale mimo to projektanci zrobili chyba wszystko co mogli, byleby obsługa była jak najbardziej komfortowa. Byłoby wręcz idealnie, gdyby nie jeden maleńki detal – smartfon jest bardzo śliski. Przy sprzęcie tych rozmiarów trzeba w związku z tym albo zainwestować w etui, albo przyzwyczaić się do uczucia niechybnego wyślizgnięcia się telefonu z dłoni. Jeśli chodzi o wykonanie, to również oceniam je pozytywnie z kilkoma „ale”. Generalnie do doboru materiałów oraz ich spasowania nie można się przyczepić. Jak już wspomniałem, mamy tu do czynienia z dwiema taflami szkła oraz solidną metalową ramką, co jest w tej klasie urządzeń standardem. Niestety plecki smartfona wydają się być strasznie cienkie i delikatne, a w dotyku przypominają raczej plastik niż szkło. Nie budzi to dużego zaufania, choć przypuszczam, że winę za taki stan rzeczy ponosi nie tyle sama konstrukcja bohatera dzisiejszego testu, co zastosowana do jego wykończenia błyszcząca powłoka. Na miejscu inżynierów z Huawei poszukałbym dla niej alternatywy, bo jak na razie jest chyba najsłabszym punktem obudowy smartfona. Na plus odnotowuję jednak fakt, że urządzenie jest uszczelniane i może się pochwalić certyfikatem IP67.

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii? [nc3]

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii? [nc4]

Jeśli chodzi o wyświetlacz, producent uraczył nas panelem AMOLED o przekątnej 6,1” i rozdzielczości 2240x1080, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie ok. 408 PPI. Co warto zauważyć, nie cała jego powierzchnia została oddana w ręce użytkowników, bowiem znajdziemy tutaj także popularne ostatnimi czasy wcięcie. Do tego problemu jeszcze wrócę, a na razie chciałbym przejść do tego, jak prezentuje się sama matryca od strony jakościowej. Właściwie już na początku wypadałoby wspomnieć, że prezentuje się bardzo dobrze. Jak przystało na ekran OLED mamy tu perfekcyjną czerń i nieskończony kontrast, co w połączeniu z wysoką jasnością daje rewelacyjną czytelność, nawet w mocnym słońcu. Bardzo muszę również pochwalić kolory, które są nie tylko przyjemne dla oka i w większości wiernie odwzorowane, ale dostajemy także szerokie możliwości ich konfiguracji. Oprócz balansu bieli mamy tutaj do wyboru dwa tryby kolorystyczne (Wyrazisty oraz Normalny; ten drugi oferuje niemal perfekcyjną kalibrację w ramach przestrzeni sRGB), a także jedną z moich ulubionych nowych funkcji, która widnieje w ustawieniach pod nazwą „Naturalne kolory”. Pozwala ona automatycznie dopasować balans bieli do aktualnego oświetlenia, dzięki czemu praca z telefonem przez cały czas pozostaje komfortowa i nie męczy. Praktycznie wyklucza to konieczność stosowania filtru światła niebieskiego, choć gdybyśmy chcieli, to taki oczywiście też jest na pokładzie, podobnie jak możliwość zmiany rozdzielczości wyświetlanego obrazu. Poniżej przedstawiamy pomiary parametrów wyświetlacza Huawei P20 Pro wykonane w trybie Wyrazistym (ustawienia domyślne) z pomocą kolorymetru X-Rite i1 Display Pro ze stosownym oprogramowaniem.

Wyniki pomiarów wyświetlacza (jasność 100%):

  • Luminancja bieli (cd/m²): 424
  • Luminancja czerni (cd/m²): 0
  • Kontrast: n/d
  • Maksymalne ΔE: 7,05
  • Średnie ΔE: 2,8

Mówiąc o wyświetlaczu nie sposób nie poświęcić chwili kwestii wcięcia, które okazuje się być bardzo kontrowersyjne wśród potencjalnych użytkowników. Już na wstępie muszę producenta pochwalić za to, że podszedł do tego problemu z głową. Zacznijmy od tego, że ten „nowotwór” de facto nie zabiera nam powierzchni wyświetlacza, a wręcz dodaje. Jeśli nie liczyć fragmentu zajętego przez wcięcie mamy bowiem do czynienia z typowym panelem o proporcjach 18:9, a dodanie fragmentu powyżej, nawet przeciętego przez element z głośnikiem i aparatem, pozwoliło tę powierzchnię efektywnie wykorzystać i uciec z paskiem powiadomień z przestrzeni roboczej. Prywatnie uważam, że jest to krok w dobrą stronę, choć jednocześnie muszę odnotować, że w ramach obecnego układu przy większej liczbie ikon powiadomień potrafi się zrobić duży bałagan. To jednak mały problem. Bardziej istotne jest to w jaki sposób aplikacje reagują na wcięcie i tu się zaczynają schody. Generalnie większość programów nie ma problemów z jego obsługą, bo i tak nie wykorzystują przestrzeni zajętej tradycyjnie przez pasek powiadomień. Kłopotliwe są wyłącznie aplikacje działające w trybie pełnoekranowym, które nie potrafią zignorować głównej belki, awcięcie "wgryza" się nieco w interfejs. Nie jestem szczególnie zaskoczony, że problem taki pojawił się w Instagramie, ale już w systemowej galerii okazał się dla mnie przykrą niespodzianką. Na całe szczęście lepiej wygląda to w pozycji horyzontalnej, gdzie omawiany fragment ekranu jest po prostu ignorowany. Jeśli wcięcie irytuje nas także w pozycji wertykalnej i chcielibyśmy je zamaskować, to tutaj producent również przewidział stosowną funkcję. Co prawda nie wyłącza ona całkowicie przedzielonej belki, ale pozwala ją ukryć. Gorzej, że to „ukrycie” polega po prostu na przykryciu niechcianego fragmentu interfejsu czarnym paskiem, przez co problem z uciętym obrazem w aplikacjach pełnoekranowych nadal występuje. Niestety o ile producent miał tutaj kilka dobrych pomysłów, tak ich realizacja trochę kuleje. Być może wynika to z ograniczeń samego Androida 8.1, ale jeśli tak, to nie wszystko stracone i prawdopodobnie Android P poprawi sytuację. Mimo tych oczywistych niedogodności stwierdzam jednak, że gigantyczny w stosunku do rozmiaru urządzenia wyświetlacz to świetna rzecz, którą z przyjemnością widziałbym w swoim prywatnym telefonie i to nawet kosztem obecności "notcha".

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii? [2]

Jeśli chodzi o rozwiązania biometryczne, to tutaj producent uraczył nas jedynie aktywnym skanerem odcisków palców u dołu frontowego panelu. Jak przystało na Huawei, działa on fantastycznie, rozpoznając właściciela szybko i sprawnie. Plus za to, że dostęp do niego pozostał całkiem wygodny, choć początkowo miałem duże obawy czy aby skaner nie został przesunięty zbyt mocno w stronę dolnej krawędzi. Na szczęście obawy te okazały się bezpodstawne. Oprócz odblokowywania ekranu tutejszy czytnik możemy wykorzystać m.in. jako uniwersalny przycisk nawigacyjny (opcja ta bardzo przypadła mi do gustu) czy w celu weryfikacji tożsamości podczas ukrywania plików i aplikacji. Generalnie na tym polu chiński producent ponownie nie zawiódł.

Test smartfona Huawei P20 Pro - Czy to nowy król fotografii? [5]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 25

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.