Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction - Nie taki sam ten Sam?

Sebastian Oktaba | 10-05-2010 13:21 |

Developerzy raczej nie rozpieszczają wielbicieli skradanek, których w porównaniu do FPS czy cRPG wciąż powstaje żałośnie mało. Pomijając wiekowego już Thiefa oraz jego coraz nudniejszych sukcesorów, lista tytułów wartych uwagi jest przygnębiająco skromna. Tak naprawdę od dłuższego czasu liczą się tylko dwie serie, mogące w pełni zasługiwać na miano perełek gatunku (pomijając konsolowe MGS) - jakie? Pierwsza to bezdyskusyjnie Hitman traktujący o płatnym zabójcy, znanym szerzej pod pseudonimem Agent 47 (nie mylić z Tomkiem z CBŚ!). Natomiast cykl Splinter Cell jest bliższy sercu miłośników political-fiction, do czego przyczynił się w dużej mierze autor wielu bestsellerowych powieści - Tom Clancy - użyczający nazwiska na potrzeby produkcji. Ot, klasyka - pamiętacie przecież rewelacyjne Chaos Theory, prawda? Czego zatem można spodziewać się po Splinter Cell: Conviction? Hmm... najnowsza odsłona przygód Sama Fishera przynosi mnóstwo zmian zarówno w sferze fabularnej oraz gameplay'u, znacznie odbiegając od dawnej koncepcji. Powstaje więc pytanie, czy rozmiar wprowadzonych rewolucji nie zostanie zinterpretowany jako profanacja? Odpowiedź wcale nie musi być jednoznaczna...

Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba

Śmierć ukochanej córki była dla Fishera poważnym ciosem, który odcisnął trwałe piętno na psychice niegdyś czołowego tajnego agenta rządowej organizacji Third Echelon. Sam nie dał wiary naciąganej historyjce o pijanym kierowcy i nieszczęśliwym wypadku, instynktownie wietrząc perfidny spisek. Praca zeszła na drugi plan ustępując miejsca osobistej zemście doszczętnie rujnując karierę Fishera. Facet stał się cynicznym, podejrzliwym oraz nie przebierającym w środkach outsiderem pochłoniętym pragnieniem vendetty. Samotny wilk polował wiele lat, zanim trafił na świeży trop prowadzący do mordercy latorośli, prawdopodobnie ukrywającego na Malcie. Jednak zabójstwo Sary okazuje się tylko pobocznym wątkiem międzynarodowej afery, mogącej zatrząść posadami Waszyngtonu oraz zmienić układ sił na świecie. Gdy w spirali wydarzeń pojawiają się siły Wydziału Trzeciego wraz z jej nowym szefostwem, sprawy przybierają nieoczekiwany obrót. Fisher szybko odkrywa, że działając na własną rękę daleko nie zajdzie jeśli nie pozyska sojuszników lub... zaufa dawnym współpracownikom. Cena prawdy bywa wysoka, ale czasami warto zapłacić. Wierność zasadom była kiedyś jego mottem... teraz wszystko się zmieniło...on też musi...

Scenariusz Tom Clancy’s Splinter Cell: Conviction jest jednym z mocniejszym punktów programu i zaserwowana opowieść wciąga bardziej niż pierwotnie zakładałem. Intryga trzyma w napięciu, zadbano o odpowiednią ilość nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz wyrazistych postaci. Teraźniejszość stale przeplata się z przeszłością nadając grze głębi, co podsyca mroczny klimat produkcji. Wspomnienia Fishera oglądamy wprost na ulicznych murach, podłodze albo łazienkowym lustrze, zaś niektóre retrospekcje są interaktywne. Już na początku cofamy się pamięcią, aby część treningu zaliczyć w czasach, gdy Sara była jeszcze małą dziewczynką. Myślami niejednokrotnie szybowałem wtedy w kierunku (pewnych epizodów) Max Payne, chociaż trzeba sobie uświadomić, iż oba tytuły dzieli gigantyczna przepaść. Tak czy owak - pomysł genialny w swojej prostocie pozwolił przedstawić sylwetkę głównego bohatera od ludzkiej strony, nie tylko jako wyszkolonej maszyny do zabijania. Fisher zmaga się ze swoimi demonami, dręczą go wspomnienia, wizje i widać, że chłop dużo w życiu przeszedł. Niemniej, nawet osoby, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia ze Splinter Cell z łatwością zrozumieją kontekst fabuły - całość została utrzymana w konwencji thrillera naszpikowanego wstawkami filmowymi. Ubisoft zrezygnował także z klasycznej jednoosobowej formy narracji, więc raz ciężar przedstawienia zdarzeń spoczywa na oddanym przyjacielu Sama - Victorze Coste, aby za chwilę przejść na Fishera. Machinacje charakterystyczne dla political-fiction wciąż są obecne lecz znacznie mniej wyeksponowane, niż w poprzednich odsłonach cyklu. Nawet jeśli zabrzmi to brutalnie, dodam - Conviction ewidentnie nie było tworzone z myślą o starych fanach - to zupełnie inna para kaloszy...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.