Test Razer Kishi - kontroler, który daje nadzieję na mobilny gaming
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Test Razer Kishi - kontroler, który daje nadzieję na mobilny gaming
- 2 - Razer Kishi - pierwsze wrażenie i wygląd kontrolera
- 3 - Razer Kishi - wygoda korzystania i jakość wykonania
- 4 - Razer Kishi - profil testowy, w co na tym pogramy
- 5 - Gry z repozytorium Google Play, które wspierane są przez kontroler Razer Kishi
- 6 - Kontroler dla Androida Razer Kishi - podsumowanie
Kontroler dla Androida Razer Kishi - podsumowanie
Nie ma co ukrywać: Kishi to "zabawka" klasy premium, stąd i cena. Oczywiście bardzo zbliżone wykonaniem konstrukcje znajdziemy i w niższych kwotach, a jednak to Razer Kishi wydaje się być bezkonkurencyjnym jeśli wziąć dodatkowo pod uwagę podłączenie przez złącze USB-C, które zapewnia możliwie niskie opóźnienia. Te są niechciane nie tylko w mobilnych potyczkach sieciowych, ale z miesiąca na miesiąc będą coraz bardziej niepożądane we wszelakich usługach streamingowych, które generują przecież swoje własne opóźnienia. Klasyczne kontrolery oferujące Bluetooth to w pewnych scenariuszach zupełne nieporozumienie i zgrzytanie zębami. Wykładając 400 złotych mamy pewność, że kupujemy mega funkcjonalny produkt, który cieszy też wykonaniem. Po wpadce z niekompatybilnym World of Tanks warto może jednak w jakiś sposób sprawdzić, czy Kishi aby na pewno obsługuje Waszą ulubioną grę, by nie było rozczarowania. To może być przecież potencjalnie największy minus urządzenia. Osobiście, tuż obok tego minusa wytknęłabym jeszcze jeden. Mianowicie niestabilność urządzenia (wyginanie się) podczas bardziej energicznej gry. Przyznam przy tym, że takie niechciane zachowanie występuje tylko w pewnych scenariuszach, a mianowicie gdy nasze dłonie podczas grania nie mają żadnego podparcia, np. blatu biurka.
Razer Kishi wydaje się być niemal bezkonkurencyjnym jeśli wziąć pod uwagę chociażby podłączenie przez złącze USB-C, które zapewnia możliwie niskie opóźnienia. Wykładając 400 złotych mamy pewność, że kupujemy mega funkcjonalny produkt, który cieszy też wykonaniem. Urządzeniu nie sposób ponadto odmówić wszechstronności. xCloud, Stadia, GeForce Now, Steam Link? Proszę bardzo - Kishi obsłuży wszystko to i wiele więcej.
No i trzeba pamiętać, że mniejsze dłonie nie znajdą tu ergonomii gdyż sięganie do spustów i innych przycisków na raz nie jest przyjemnym doznaniem. Prócz wspomnianej już cieszącej jakości wykonania czy generalnie kultury pracy poszczególnych przycisków, urządzeniu nie sposób odmówić wszechstronności. Zapomnijmy więc o jakimś nieznanym oprogramowaniu, w którym samodzielnie musimy mapować przyciski na kontrolerze do miejsc na ekranie każdej gry (które po wejściu w jakiekolwiek menu gry, naturalną koleją rzeczy przestają działać). Tutaj mamy prosty montaż, odpalamy gierkę i gramy nie martwiąc się już niczym więcej. I wiecie co? Gdybym była młodsza, powiedzmy że w wielu szkolnym, mobilny gaming w takiej postaci zdecydowanie by mnie do siebie przekonał. I choć czasem walczę jak lwica twierdząc, że smartfonowe granie przez duże G, to po prostu... wielkie G, to po czasie spędzonym z urządzeniami pokroju Razer Kishi, i odkrywaniu coraz większej ilości wciągających tytułów, obawiam się, że muszę się do czegoś przyznać - mobilny gaming chyba jednak się uda. Publicznie ogłaszam kapitulację.
Razer Kishi
Cena: ~ 400 zł
|
Sprzęt do testów dostarczyła firma:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Test Razer Kishi - kontroler, który daje nadzieję na mobilny gaming
- 2 - Razer Kishi - pierwsze wrażenie i wygląd kontrolera
- 3 - Razer Kishi - wygoda korzystania i jakość wykonania
- 4 - Razer Kishi - profil testowy, w co na tym pogramy
- 5 - Gry z repozytorium Google Play, które wspierane są przez kontroler Razer Kishi
- 6 - Kontroler dla Androida Razer Kishi - podsumowanie