Test myszki Dream Machines DM1 Pro - Brat bliźniak Zowie FK1
- SPIS TREŚCI -
Dream Machines DM1 Pro – budowa i jakość wykonania
Zacznijmy od opakowania – podoba mi się, że producent zamieścił na pudełku listę najważniejszych specyfikacji oraz dał możliwość przyjrzenia się myszy dzięki drzwiczkom zamykanym na rzep. Pudełko wykonane z miękkiego kartonu zawiera zapasowy zestaw ślizgaczy oraz krótką instrukcję użytkowania. Nie jestem fanem zwiniętych ciasno kabli i zdecydowanie wolę rozwiązanie Logitecha, którego myszy mają przewody obwiązane wokół wewnętrznej części opakowania. Przechodząc do tematu samej myszy, jej symetryczna obudowa z przyciskami umieszczonymi po lewej stronie zadowoli również osoby leworęczne, pozbawiając ich niestety możliwości używania funkcji nawigacji Wstecz/Naprzód.
Grzbiet myszy przesunięty jest lekko do tyłu względem środka i opada do przodu dość nisko, jednak bez wyraźnego zakrzywienia. Biorąc pod uwagę długość myszy wynoszącą 126 mm, w takim kształcie najlepiej odnajdą się gracze o dłoniach długości 17-19 cm chwytający palmem. Dla fingertipowców mysz ta może okazać się zbyt duża, a przyciski boczne odsunięte zbyt daleko od kciuka. Nawet będąc posiadaczem 21 centymetrowych dłoni miałem trudności w dostosowaniu fingertipa. Nieco lepiej DM1 Pro nadaje się do claw gripa, choć przydałby się jej dalej odsunięty do tyłu grzbiet oraz szybciej chylące się ku dołowi przyciski główne ze żłobieniami na palce.
Przyciski główne wytrzymują 20 milionów kliknięć, odbijają z umiarkowaną siłą, jednak odrobinę zbyt łatwo je wcisnąć. Dźwięk przy wciśnięciu oraz powyższe specyfikacje sugerują, że są to popularne Omrony D2FC-F-7N. Scroll o żywotności 5 milionów obrotów oraz 3 milionów kliknięć obraca się z cichym chrobotaniem, lecz trochę za lekko. Słabo wyczuwalne schodki są dobre w codziennej pracy, ale do grania musiałyby być bardziej wyraziste. Przełącznik TTC pod rolką wciska się miękko i słabo odbija, jednak jest cichszy od switchy Omron.
Szerokość chwytu myszy wynosi ok. 57 mm, więc przy długości 126 mm jest trochę za wąska, lecz nadal komfortowa. Jej kształt należy do jednych z bezpieczniejszych, choć mam zastrzeżenia do małej ilości miejsca na palec serdeczny i mały. Należy wziąć jednak pod uwagę, że mysz skierowana jest dla graczy o średnich rozmiarów dłoniach, toteż im miejsca powinno wystarczyć. Mój specyficzny chwyt, będący mieszanką 1+3+1 oraz 1+2+1+1 zaowocował tym, że trzymałem palec serdeczny na prawym przycisku myszy, co poskutkowało niezliczoną ilością niepożądanych kliknięć. Sądzę, że ciężko pozbyć się nawyku chwytania w ten sposób myszy po wielomiesięcznym użytkowaniu Roccata Savu.
Ciężko również nie nacisnąć przypadkowo jednego z przycisków bocznych, przenosząc mysz w inne miejsce. Z uwagi na małą ilość miejsca przeznaczonego na kciuk, posiadacze grubszych paluchów nie polubią się z tą myszką. Przyciski boczne są umiejscowione zbyt nisko i za łatwo się wciskają. Z drugiej strony, mają bardzo przyjemny, choć tylko półmilimetrowy klik. Są wykonane z błyszczącego plastiku, jednak cała obudowa DM1 Pro nie prowokuje nadmiernej potliwości, więc pozostają względnie czyste.
Podwozie myszy stanowi centralnie zamontowany sensor oraz 3 bardzo szerokie ślizgacze teflonowe, zapewniające dobry ślizg i względnie cichą pracę. 180 milimetrowy kabel w dość sztywnym oplocie o grubości 3 mm zakończony jest smukłą wtyczką USB 2.0, kompatybilną z interfejsem 3.0, która bez problemu wciśnie się we wszystkie porty. Oplot kabla często ocierał się o krawędź podkładki, co rozpraszało mnie podczas grania.
Po wielu dniach użytkowania widać dokładnie, jak trzymam dłoń na tej myszce – ślady równie łatwo nanosić, jak i je usuwać. Czyszczenie DM1 Pro to iście syzyfowa praca i marzenie techników śledczych – 5 minut po dotknięciu zostaje na niej odcisk palca, mimo tego, że chwilę wcześniej ją wyczyściłem. Powierzchnia, dobrze znana z myszy Mionix Naos, łączy w sobie cechy gumy i plastiku, zapewniając dobry chwyt i nie potęgując potliwości dłoni. Podświetlenie ma czysto praktyczne zastosowanie – informować o poziomie DPI. Poza brakiem możliwości dostosowania koloru do naszego zestawu komputerowego, nie ma tym nic złego. Spasowanie elementów stoi na średnim poziomie – światło widać wyraźnie pomiędzy przyciskami bocznymi i szparą otaczającą przycisk zmiany DPI. Obudowa potrafi niekiedy zatrzeszczeć pod naciskiem i kliknięciem przycisku głównego, a przy odkładaniu myszy na podkładkę słychać lekkie grzechotanie rolki. Producent nie zaopatrzył swoich myszy w żadne sterowniki, więc od razu przejdziemy do sekcji poświęconej testom.
Powiązane publikacje

Test klawiatury mechanicznej be quiet! Light Mount - Bardzo cichy gamingowy model z efektownym podświetleniem
4
Test klawiatury mechanicznej be quiet! Dark Mount - Cicha jak membrana, modułowa i niezwykle bogato wyposażona
43
Jaka myszka do grania? Jaka klawiatura mechaniczna? Poradnik zakupowy i polecany sprzęt dla graczy na kwiecień 2025
81
Test klawiatury mechanicznej Genesis Thor 660 G2 - Niewielka, bezprzewodowa i doprawiona przełącznikami Gateron
28