Test FiiO K3 - remedium na kiepski dźwięk prosto z komputera?
Właśnie kupiliśmy nowe, świetne słuchawki. Podłączamy je szybko do komputera, puszczamy muzykę i... coś jest nie tak. Miał być orgazm dla uszu, a tymczasem basów jest jakoś mało, średnica nijaka, a wysokie tony to zwykły szelest. Niby jest lepiej niż ze starą para, a jednak czujemy zawód. Chybiony zakup? Niekoniecznie, być może po prostu potrzebujemy lepszego źródła. W takich sytuacjach na ratunek przychodzą zewnętrzne układy DAC, które w prosty sposób i niewielkim kosztem potrafią znacząco poprawić jakość dochodzącego z komputera dźwięku. Jednym z nowszych produktów tego typu jest FiiO K3, czyli następca kultowego w pewnych kręgach FiiO E10K. Czy jest równie udany co poprzednik? Sprawdzamy.
FiiO K3 ma zastąpić w ofercie chińskiego producenta niezwykle popularny model FiiO E10K. Czy urządzenie może się równać z pierwowzorem?
Co prawda na testy trafił do mnie FiiO K3, ale o jego poprzedniku wspomniałem nie bez powodu, gdyż dla wielu użytkowników to właśnie FiiO E10K stał się pierwszym krokiem w kierunku „poważnego” audio. Trudno się dziwić - sprzęt był tani, jego obsługa była prostsza niż konstrukcja cepa, można go było podłączyć do każdego komputera i z niemal każdej pary słuchawek pozwalał wykrzesać dźwięk, o których użytkownicy zintegrowanych Realteków mogli najwyżej pomarzyć. Ot, takie małe, sprytne pudełeczko, które po prostu działało; bez kombinowania i wydawania mnóstwa pieniędzy. Jego następca z jednej strony trzyma się podobnych założeń, jednak już jeden rzut oka na specyfikację i oferowane funkcje zdradza nam, że tym razem mamy do czynienia z urządzeniem dojrzalszym i bardziej ambitnym. FiiO K3 zbudowany został w oparciu o DAC Asahi Kasei AK4452 i konwerter USB XMOS XU208, natomiast w roli wzmacniacza znajdziemy 2 układy OPA926 i pojedynczy OPA1612.
Specyfikacja FiiO K3:
- USB: Typ C
- Klasa USB Audio: UAC1.0 + UAC2.0
- Wzmocnienie basów: 0/+6 dB
- Wyjście koncentryczne: RCA dla 192 kHz, wsparcie DSD64 DOP
- Wyjście optyczne: do 96kHz
- Układ USB: XMOS XUF208
- Sterownik USB: ASIO / KS / DS / WASAPI / DSD DOP (natywny)
- Audio DAC: AKM AK4452
- LPF OP AMP: TI OPA1612
- Sterownik OP AMP: OPA926×2
- Moc wyjściowa (wyjście 3,5 mm): 220 mW (16Ω) / 120 mW (32Ω)
- Moc wyjściowa (wyjście zbalansowane 2,5 mm): 320 mW (16Ω) / 200 mW (32Ω)
- Poziom wyjścia liniowego: 1.9 Vrms
- DAC: 384 kHz / 32-bit
- DSD: DSD-256
- SNR: ≥ 113 dB
- THD + N: ≤0.004%
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 80 kHz
- Wymiary: 70 x 58 x 22 mm
- Waga: 82 g
W praktyce oznacza to, że nowa zabawka od chińskiego producenta pozwala nam cieszyć się dźwiękiem w wysokiej rozdzielczości (do 32-bit i 384 kHz) oraz oferuje natywne DSD-256, obsługuje standardy USB Audio 1.0 i 2.0, posiada obok klasycznego wyjścia słuchawkowego także wyjście zbalansowane, liniowe, koaksjalne oraz optyczne. Długa lista, ale jak już wspomniałem, FiiO K3 pozuje na produkt znacznie bardziej „audiofilski” od swojego poprzednika i w zależności od tego ile z poprzedniego zdania udało się komuś zrozumieć, może to być tak zaleta, jak i wada. Wracając jednak do specyfikacji urządzenia, to do komputera podłączymy je za pomocą USB typu C, natomiast oferowany zapas mocy ma według producenta wystarczyć do napędzenia słuchawek z przedziału od 16 do 150 Ohm. Niestety wraz z możliwościami wzrosła także cena FiiO K3, które kosztuje 549 zł.
Skoro mamy ustalone czym to FiiO K3 jest i co potrafi, to czas by było przejść do tego jak prezentuje się w praktyce, a prezentuje się bardzo niepozornie. Wszystkie te audiofilskie czary, które przed chwilą wymieniłem, udało się zmieścić w urządzeniu, które z wyglądu przypomina miniaturową piersiówkę. Urządzenie jest naprawdę malutkie, gdyż ma raptem 70 mm długości, 58 mm szerokości i 22 mm szerokości, a przy masie 89 g jest do tego lekkie. W większości przypadków będzie to atutem, gdyż nie powinniśmy mieć problemu ze znalezieniem dla niego miejsca czy to na zagraconym biurku, czy w wypełnionej po brzegi laptopowej torbie - na FiiO K3 i tak znajdzie się miejsce. Z drugiej strony nie obraziłbym się, gdyby urządzonko ważyło tych dodatkowych kilka gramów, jeśli w zamian leżało na blacie choć trochę bardziej stabilnie. Przy obecnym układzie każde przypadkowe pociągnięcie za kabel skutkuje jego przesunięciem, co potrafi być irytujące, a dołączone do zestawu nóżki nie rozwiązują problemu w 100 procentach. Jest to jednak jedyne moje zastrzeżenie do konstrukcji DAC-a, na dodatek bardzo drobne. Do całej reszty bardzo trudno się przyczepić. Obudowa wykonana została z aluminium, przez co sprawia bardzo solidne wrażenie. Wszystkie elementy są perfekcyjnie spasowane, a subtelne zdobienia wokół portów i przełączników czy czerwona obwódka wokół potencjometru zdradzają olbrzymią dbałość o detale. Nie ulega wątpliwości, że mamy tu do czynienia ze sprzętem wysokiej klasy, nawet jeśli jak na standardy branży audio stosunkowo tanim. Na pewno widać na tym polu krok naprzód względem FiiO E10K, który na tle swojego następcy wydaje się być bez porównania bardziej siermiężny, wręcz toporny.
Jeżeli chodzi o obsługę, to podejrzewam, że większość użytkowników nie powinna mieć z nią problemu. Urządzenie podłączamy do komputera za pomocą najzwyklejszego kabla USB-C (jeden jest dołączony w zestawie), przekręcamy potencjometr, czemu towarzyszy przyjemny wyczuwalny klik, i możemy cieszyć się muzyką. Nie potrzeba nam żadnego specjalnego oprogramowania, a na wypadek ewentualnych problemów z kompatybilnością możemy przełączyć się na tryb USB Audio 1.0, choć wtedy maksymalna rozdzielczość zostaje ograniczona 24-bit/96 kHz. Dostarczane przez producenta sterowniki są nam potrzebne tylko jeśli chcemy skorzystać z bardziej zaawansowanych funkcji, takich jak ASIO czy natywna obsługa DSD, w związku z czym większość użytkowników prawdopodobnie wcale nie będzie ich potrzebować. Jeśli jednak należymy do tego wąskiego grona zapaleńców… cóż, krzyżyk na drogę. Znalezienie stosownego oprogramowania na stronie producenta graniczy z cudem, a jego poprawna konfiguracja bez stosownej instrukcji potrafi być problematyczna. Nie sądzę by zniechęciło to osoby zainteresowane najbardziej zaawansowanymi funkcjami nowego FiiO, szczególnie że późniejsze działanie softu nie sprawiało już żadnych problemów, ale jednak sytuacja, gdy aby skorzystać z oficjalnie reklamowanych funkcji sprzętu muszę przebrnąć przez anglojęzyczne fora jest wręcz kuriozalna i nie powinna mieć miejsca. Kończąc już temat instalacji FiiO K3 na plus muszę odnotować, że DAC bez problemu współpracuje ze smartfonami, co w dobie kastrowania telefonów z gniazda jack może mu przysporzyć wielu fanów. Żeby jednak nie było zbyt różowo, to nie udało mi się zmusić go do współpracy z PlayStation 4 i choć nie powinienem się z tego tytułu zbytnio czepiać - wszak producent takiej funkcji nigdy nie obiecywał - to jest to pewien regres, gdyż FiiO E10K nie miało z tym żadnych problemów.
Kiedy już podłączymy FiiO K3 do naszego komputera (tudzież smartfona), jego obsługa okazuje się być komfortowa i intuicyjna. Testowany DAC przewidziany został przede wszystkim jako źródło dla słuchawek, w związku z czym gniazda słuchawkowe umieszczono na przednim panelu. Do jednego z nich włożymy klasycznego jacka 3,5 mm, natomiast jack 2,5 mm pełni rolę wyjścia zbalansowanego. Sygnał w danym momencie podawany może być tylko na jedno z dwóch wyjść, w związku z czym jeśli podłączymy słuchawki do obydwu, priorytet będzie miało to drugie. Po drugiej stronie przedniego panelu znajdziemy natomiast potencjometr, który pracuje gładko i pozwala na płynną regulację głośności bezpośrednio na wyjściu. W porównaniu z FiiO E10K doczekał się on kilku usprawnień. Przede wszystkim regulacja jest teraz o wiele bardziej precyzyjna, co jest odczuwalne szczególnie przy niskich głośnościach i słuchawkach o wysokiej czułości. Ponadto w nowym modelu z pomocą potencjometru możemy regulować także głośność na wyjściu liniowym. Tuż obok pokrętła zamieszczono diodę, która sygnalizuje nie tylko fakt podłączenia zasilania, ale również tryb pracy DAC-a: kolor niebieski oznacza odtwarzanie pliku o częstotliwości poniżej 48 kHz, żółty powyżej 48 kHz, a zielony zarezerwowano dla plików DSD. Wreszcie ostatnim wartym uwagi elementem na froncie urządzenia są przełączniki dla siły podbicia oraz wzmocnienia basu. Z racji tego, że są małe i płytkie, korzysta się z nich średnio wygodnie, ale na całe szczęście nie są to funkcje, do których trzeba często sięgać (w przypadku wzmocnienia basu na dobrą sprawę nie ma sensu sięgać w ogóle). Gęsto od różnych elementów jest nie tylko z przodu, ale również z tyłu urządzenia, gdyż tutaj umieszczono port USB-C, wyjście liniowe, koaksjalne i optyczne, a także przełącznik do zmiany trybu USB Audio.
Choć większość użytkowników nie będzie miała problemu z działaniem FiiO K3, tak dla grona pasjonatów zainteresowanych bardziej zaawansowanymi funkcjami DAC-a konfiguracja sterowników ASIO to droga przez mękę.
Czas na najważniejszą część - brzmienie. Jako że korzystam od dobrych kilku lat z FiiO E10K, to miałem tutaj pewien zestaw oczekiwań co do tego, co jego następca może mi zaoferować. Część z nich potwierdziła się w trakcie odsłuchów, choć nie wszystkie. Pod względem charakteru w dalszym ciągu mamy do czynienia ze sprzętem neutralnym, choć odrobinę jaśniejszym od swojego poprzednika. Wysokie tony zostały wyraźnie podkreślone, stały się pełniejsze, a góra pasma wyraźnie się otworzyła. Pod względem jakościowym są to zmiany zdecydowanie na plus, aczkolwiek skutkują wyeksponowaniem detali i nadają FiiO K3 wyraźnie analitycznego sznytu. Można to odbierać zarówno jako zaletę, jak i wadę, ale faktem jest, że jeśli nie skontrujemy tego cieplejszymi, bardziej muzykalnymi słuchawkami, to bohater testu zacznie boleśnie punktować słabsze nagrania, co nie każdemu się podoba.
Dużych zmian względem poprzednika doczekały się także niskie tony, które zostały nieznacznie odchudzone, dzięki czemu stały się bardziej zwarte i techniczne. Redukcji doczekały się przede wszystkim wyższe i średnie partie basu, które zeszły na nieco dalszy plan, natomiast subbasu nieco przybyło, a całość zyskała sporo detali i przyjemną fakturę. Szkoda jedynie, aby w pełni się tym nacieszyć potrzebujemy i słuchawek, i repertuaru, które pochwalić by się mogły odpowiednio mocnym zejściem. Niestety za sprawą opisanych zmian z niskich tonów uleciało także sporo energii, a brzmienie stało się chłodniejsze i mniej muzykalne, w związku z czym w zależności od repertuaru oraz osobistych preferencji zmiany te można oceniać na plus lub na minus. Jeśli z jakiegoś powodu uznamy, że w domyślnym ustawieniu basu jest dla nas za mało, to zawsze można skorzystać z przełącznika umieszczonego na froncie. Jego aktywacja powoduje wyraźne podbicie midbasu, jednak są to zmiany wyłącznie ilościowe, a nie jakościowe.
FiiO K3 stanowi względem poprzednika duży krok naprzód jeśli chodzi o jakość dźwięku, jednak zmienił się także jego charakter - to sprzęt znacznie mniej muzykalny i bardziej analityczny, przez co bezwstydnie obnaża słabości odtwarzanych nagrań.
Przejście między poszczególnymi zakresami następuje w FiiO K3 w sposób niemalże liniowy, w związku z czym charakter średnicy jest tutaj w znacznej mierze wypadkową tego, co dzieje się w wysokich i niskich tonach. Środek pasma nie jest tutaj ani wyraźnie wycofany, ani wysunięty do przodu, choć w ramach samych niskich tonów można dosłyszeć niewielkie przesunięcie akcentów w kierunku wyższych partii. Jest to słyszalne szczególnie przy bezpośrednim porównaniu bohatera testu z poprzednikiem, względem którego średnica stała się chłodniejsza i nieco zmatowiała. W praktyce objawia się to m.in. nieco odchudzonymi wokalami i słabszym drivem przypadku gitar elektrycznych. Jeśli preferujemy średnicę nieco podbarwioną, to nic straconego, bo testowany DAC w ten sposób również zagrać potrafi, jednak cały ciężar rzeczonego ubarwiania będzie w takiej sytuacji spoczywał na słuchawkach, z którymi go sparujemy. Jedno czego natomiast nie można tutejszej prezentacji odmówić, to bardzo wysokiej rozdzielczości i świetnego wyeksponowania detali.
FiiO K3 proponuje nam kameralne granie, z niewielką sceną, obok której jesteśmy ustawieni bardzo blisko. Nie jest to problemem, gdyż pozostaje ona poukładana, spójna i nawet w przypadku ciemnych, zamkniętych słuchawek nie brakuje w niej powietrza. Na pewno mamy tu do czynienia z postępem w porównaniu z FiiO E10K, gdzie między kanałami tworzyła się niekiedy wyraźna przerwa, psująca całą holografię. Wracając jednak do nowego modelu, bezbłędna jest także separacja, bo choć granice między poszczególnymi instrumentami nie są może nakreślone bardzo wyraźnie, tak każdy z nich bez najmniejszego problemu daje się wyizolować i prześledzić. W zasadzie najsłabszym punktem testowanego urządzenia jest jego dynamika oraz szeroko pojęta moc. Producent deklaruje, że FiiO K3 napędzi nauszniki o impedancji do 150 Ohm i potwierdzam, że nie powinno być z tym problemu, gdyż podczas testu poradził sobie nawet z Beyerdynamic DT880 w wersji 250 Ohm. Niestety trzeba się liczyć z tym, że w przypadku kompletów średnio- i wysokoohmowych zakres dynamiki jest raczej przeciętny, a bardziej wymagające modele mogą się zrobić ospałe i pozbawione energii. Jest to problem właściwie nie do przeskoczenia, a wynika z zasilania przez USB i związanych z tym ograniczeń. Mimo to czapki z głów dla inżynierów FiiO, gdyż w ogólnym rozrachunku niezwykle trudno testowanemu urządzeniu wytknąć jakieś oczywiste wady. To po prostu dobry sprzęt.
FiiO K3 to warta uwagi propozycja, która poprawiła względem poprzednika bardzo dużo, tak w zakresie funkcjonalności, jak i jakości dźwięku. Niestety podniesiona cena oraz bardziej analityczny charakter mogą utrudnić urządzeniu osiągnięcie sukcesu na miarę poprzednika, alienując początkujących audiofilów.
Podsumowując, FiiO K3 to bardzo udana propozycja dla osób szukających niedrogiego urządzenia typu DAC/AMP. Względem poprzednika poprawiono dużo, szczególnie w kwestii funkcjonalności, gdzie dostajemy wsparcie dla plików DSD oraz bardziej rozbudowany zestaw wyjść, zawierający m.in. wyjście zbalansowane oraz optyczne. Dźwięk od strony jakościowej również uległ znacznej poprawie, imponując wysoką rozdzielczością, spójną sceną i poprawionymi skrajami pasma. Z drugiej strony zmianie uległ charakter brzmienia, które co prawda nadal mieści się w granicach neutralności, ale zbacza wyraźnie w kierunku grania technicznego i analitycznego. Samo w sobie nie jest to ani wadą, ani zaletą, jednak ma duże znaczenie w kontekście doboru repertuaru oraz słuchawek. Co prawda nie znalazłem w swojej kolekcji takich, z którymi FiiO K3 całkowicie by się nie zgrało, jednak żeby rozwinęło skrzydła warto łączyć je ze kompletami muzykalnymi, które dadzą radę ubarwić nieco cały przekaz. W moim przypadku szczególnie dobrą synergię udało się złapać w duecie z 1MORE H1717. Mimo to wszystkich zalet mocno obawiam się o to czy bohater testu odniesie równie duży sukces jak jego poprzednik, a wszystkiemu winna jest cena. Nie twierdzę by ta był wygórowana, bo za 549 zł dostajemy dokładnie to za co płacimy, a nawet trochę więcej, ale czy jest ona jeszcze strawna dla osoby zaczynającej dopiero swoją przygodę z audio? Może być z tym różnie, a przecież to właśnie takie osoby stanowiły lwią część nabywców FiiO E10K. Czy odwrócenie się od nich by przyciągnąć bardziej zaawansowanych użytkowników wyjdzie temu maluchowi na dobre? Tego niestety nie wiem. Jedyne czego jestem pewny to to, że FiiO K3 to świetny produkt dla osób szukających niewielkiego i względnie niedrogiego DAC-a na USB, w związku z czym zasłużył sobie na wyróżnienie Polecamy.
FiiO K3
Cena: 549 zł
|
Sprzęt do testów dostarczyła firma: