Smartfon Energizer ogromną klapą. Firma zebrała 1% funduszy

Wiele osób zauważa problem obecnych smartfonów w kwestii pojemności baterii. Niemniej dużo życzyłoby sobie jego rozwiązania. Mimo wszystko istnieją jednak jakieś granice, nawet jeśli perspektywa 50-dniowego czasu pracy baterii mogła się komuś wydać kusząca. Ostatecznie wyszło na to, że firmie Avenir Telecom pomimo wystąpienia na Mobile World Congress nie udało się przekonać odbiorców do swojego produktu. Był nim Energizer Power Max P18K Pop, hybryda smartfona z akumulatorem o monstrualnej pojemności 18 000 mAh. Francuska korporacja zaliczyła właśnie spektakularną klęskę na portalu crowdfundingowym Indiegogo. Zebrała ona jedynie 1% oczekiwanej kwoty na zrealizowanie swojego projektu.

Energizer Power Max P18K Pop miał zapewnić czas pracy do 50 dni lub 48 godzin nieustannego odtwarzania wideo. Nie zrobił jednak furory, gdyż na projekt zrzuciło się jedynie 11 osób.

Niewątpliwie mamy do czynienia z czasami, gdy pomysłodawcy muszą stawać na palcach aby przykuć uwagę inwestorów w stronę swoich projektów. Energizer Power Max P18K Pop zyskał wiele uwagi mediów jako pewnego rodzaju egzotyczna ciekawostka. Niestety dla Avenir Telecom niewiele z tego wynikło. Ambitny cel na portalu crowdfudingowym Indiegogo nie został osiągnięty. Z zakładanych 1,2 miliona USD uzbierano jedynie… 15 tysięcy. Przekładając to na procenty – to zaledwie 1% założonego przez francuską firmę celu. Na projekt złożyło się jedynie 11 osób. Prawdopodobnie uzyskają one zwrot pieniędzy.

Energizer Power Max P18K Pop - zdjęcia smartfona. Ale cegła!

Pokaźnych gabarytów smartfon miał w przedsprzedaży kosztować 549 USD, a cena ta miała na pełnoprawną premierę wzrosnąć do 599 USD. Niestety patrząc na sytuację na Indiegogo zapewne nigdy do tego nie dojdzie. Raczej tak będzie zresztą lepiej. Jeszcze produkt Avenir Telecom stałby się najnowszym krzykiem mody? Podchodząc jednak do tego całkiem na serio, trudno uwierzyć, że Avenir naprawdę myślał, że projekt ten uzyska takie wsparcie finansowe. Z drugiej strony crowdfunding jako miernik zainteresowania wydaje się bezpiecznym rozwiązaniem. Nie byłoby też dziwne, gdyby francuska firma po prostu chciała zyskać na tym przedsięwzięciu rozgłos.