Recenzja Wheelman - Vin Diesel na okrągło
Barcelona późnym latem
Jak zwykłem czynić, natychmiast po uruchomieniu gry zajrzałem w opcje graficzne i przeżyłem autentyczny szok. Moje zdziwienie zdawało się rosnąć z każdą chwilą wlepiania gałek ocznych w monitor. Nie przypominam sobie, aby w jakiejkolwiek grze w ciągu kilku ostatnich lat jedyną opcją do zmiany była... rozdzielczość. Żadnych detali, cieni, HDR etc, po prostu NIC. Spojrzałem na pudełko i dostrzegłem logo Unreal Technology. No tak, pomyślałem z rozgoryczeniem, o antyaliasingu także można zapomnieć. Oprawa wizualna Wheelmana nie zachwyca, ale też nie deprymuje lub odpycha. Żywa i soczysta kolorystyka sprawia pozytywne wrażenie, ale wszechobecne „zęby” już niekoniecznie. Tekstury otoczenia do najwyższej jakości nie należą, zaś wszelkiej maści efekty głowy nie urywają. Ot, średniak pod każdym względem. Wygląd pojazdów także nie zachwyca. O ile kilka licencjonowanych aut, na czele z Pontiaciem i Oplem Astrą, nie wywołuje konwulsji, cała reszta wypada miernie. Modeli pojazdów jest raptem kilkanaście, co wydaje się wartością śmiesznie małą. Podczas szybkiej jazdy ekran rozmazuje się niemiłosiernie, czego efekty możecie oglądać na screenach. Na szczęście wymagania sprzętowe nie są wyśrubowane. Nasz leciwy redakcyjny kolos z Core 2 Duo 4 GHz, 4GB RAM i dwoma 8800 GT hulającymi w SLI radził sobie świetnie. Z drugiej strony ciężko uznać to za zaletę, gdyż nie ma się czym zachwycać. Strona audio również nie umywa się do Grand Theft Auto IV, Saints Row 2 czy Burnout Paradise. Co prawda można wybierać spośród kilku stacji radiowych, ale brakuje w nich naprawdę fajnych kawałków z polotem. Technicznie więc Wheelman daleki jest od ideału.
Słowo na niedzielę
Wheelman stanął do nierównej walki z ostatnimi hitami klasy Saints Row 2, Grand Theft Auto IV oraz Burnout Paradise. Po prawdzie, z tym ostatnim ma najwięcej wspólnego, ale, jak zwykł mawiać pewien redakcyjny kolega, równać należy zawsze do góry. Stąd też kryteria oceny były stosunkowo surowe. Konkurencją dla GTA i SR dzieło Tigon Studios być oczywiście nie może, głównie ze względu na ograniczenia w rozgrywce. Jako rywal Burnouta w kontekście szalonych wyścigów także wypada śmiesznie słabo. Jedynie z leciwym Driverem może stanąć w szranki, ale tu też nie deklasuje przeciwnika. Wniosek? Wheelman to produkt wybitnie średni, spełniający jedną podstawową rolę: zapychacza czasu. Brak przyzwoitej miodności, przeplatany ze schematycznością i wtórnością, nie jest dobrym połączeniem. Nie tego jednak oczekiwałem po tym tytule, czego wynikiem była nikła motywacja do dalszej gry. Może wielbiciele konsolówek w stylu Crazy Taxi lub starusieńkiego Midtown Madness będą bawić się lepiej. My natomiast czekamy na kolejną produkcję z Vinem „Riddickiem” Dieselem w roli głównej, i oby tym razem było lepiej.
|
Plus i Minus: 60/100 PLUSY: Dość dynamiczna Słaba fabuła |