Recenzja Unreal Tournament III - Nowe szaty króla!
Kapiszony!
Narzędzia mordu również powróciły do starych i sprawdzonych form, chociaż akurat z nimi wcześniej zbytnio nie eksperymentowano. Ktoś kto grał w pierwszego UT nie powinien być zaskoczony obecnością czy sposobem działania każdej z 11 zabawek. Sądzę że dla znakomitej większości graczy to niekwestionowana zaleta. Broń jest w 95% odpowiednikami starych dobrych „znajomych”. Jedyną zmianą rzucającą się w oczy jest inna stylistyka dzierżonego arsenału. Część sprzętu przeszła gruntowny lifting min: rakietnica, karabin biologiczny („glut”), spawarka i flak, ale każde idzie rozpoznać bez kłopotu. Młotem udarowym („Dmuchawcem”) można wytracić innemu zawodnikowi „dopałkę” zwiększającą obrażenia, świetnie sprawdza się również na mapach obfitych w wąskie korytarze. Wystarczy podbiec do delikwenta, „dmuchnąć” (hehe) i obserwować jak zamienia się w krwawą miazgę.
Krótka partyjka w necie ... Widać, że cały czas prym wiedzie kombos obydwu trybów karabinu ASMD, chociaż jego moc jakby trochę osłabła. Zadziwiająco dobrze sprawdza się także alternatywny tryb Biorifle czyli popularnego „gluta”. Jedynie karabin snajperski zawodzi, wersja znana z pierwszego UT była zdecydowanie szybsza i skuteczniejsza. Narzędziem ostatecznej zagłady została przenośna bateria głowic nuklearnych „Zbawiciel”. Z czystego obowiązku wspomnę, iż każda broń ma co najmniej dwie funkcje prowadzenia ostrzału, umiejętne ich łączenie daje często wymierne efekty w postaci efektownego zgonu przeciwnika. Giwery wyglądają troszeczkę zbyt futurystycznie, przypominając przebajerzone zabawki, nie każdemu może się to spodobać. Zawsze pozostaje opcja ich ukrycia. Tyle teorii. Reszta to czysta praktyka, i treningi. Wszystkiego trzeba spróbować samemu.
Dopałki porozrzucane po planszach to także zestaw standardowy. Pas wzmacniający, zbroja, nagolenniki, hełm (nowość) oraz buty do skakania - oto kompletny ubiór ochronny. Poza tym cztery dopalacze wzmacniające zarówno siłę rażenia oraz szybkostrzelność używanych aktualnie broni, gwarantujące nietykalność lub niewidzialność. Niby nie dużo, ale na potrzeby UT III w zupełności wystarcza. Nie zabrakło również mutatorów przygotowanych przez samych autorów. Drobne modyfikacje można wybrać przed rozpoczęciem meczu, odmieniając nieco zasady gry. Zwiększyć szybkość, zredukować grawitację czy wprowadzić zasadę „one shot, one kill”. Ale to już przecież było. Postać którą gramy żwawo reaguje na nasze ruchu, jednak trzeba działać z wyprzedzeniem kilku milisekund jeżeli chcemy uniknąć pocisku czy wykonać unik ostatniej szansy. UT III jest bowiem niezwykle szybkie, jedynie F.E.A.R. Combat ze znanych mi sieciowych fpp, które pojawiły się w ostatnich miesiącach, może się z nim równać. W każdym bądź razie, „czujemy” gdzie idziemy oraz co robimy. Przy tego typu grze, ważne jest aby móc utrzymać jak największą kontrolę, chociaż w UT wymaga to sporej wprawy.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150