Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Total War Rome II - Veni, Vidi... Vici? Z Vici niestety nici

Costi | 12-10-2013 18:24 |

Gdy dyplomacja zawiedzie...

...trzeba sięgnąć po kij. Wszak gra nie nazywa się Total War bez powodu. Nie będzie wielkim zaskoczeniem gdy napiszę, że nękać wrogów możemy armiami i flotami? Na pewno nie będzie, choć muszę zwrócić uwagę, że słowa "armie i floty" zostały użyte nieprzypadkowo. Otóż mamy limit tych pierwszych i tych drugich. Nie da się biegać po mapie pojedynczymi jednostkami - aby w ogóle rekrutować wojsko trzeba zawiązać armię/flotę i przydzielić jej generała. Ma to dwie konsekwencje. Po pierwsze, trzeba planować działania wojenne i pilnować pleców, co z racji limitu liczby armii tworzy problem "krótkiej kołderki". Po drugie, znaczenia nabierają garnizony w miastach - ponieważ w razie zagrożenia nie możemy już po prostu naprodukować wojska gdzie chcemy, trzeba polegać na jednostkach zapewnianych przez budynki. Nasze armie, choć nieliczne, nie są teraz bezimienne. Każda ma odpowiednią do nacji, klimatyczną nazwę - w Rzymie to kolejne legiony, a np. Egipt ma poetyckie nazwy typu "Słońce o brzasku". Armie/floty zdobywają też doświadczenie i nie chodzi tu wcale o wyszkolenie jednostek. Armia jako taka też ma swoje doświadczenie i zdobywa poziomy doświadczenia, co owocuje odblokowywaniem różnych perków. Może to być np. zwiększenie wytrzymałości, większa skuteczność ostrzału, zwiększenie morale jazdy itp. Jeśli taka doświadczona armia spotka swój koniec w boju jej osiągnięcia nie przepadają - zawiązując nową armię można "wskrzesić tradycje" tej pokonanej. Nie trzeba się więc obawiać słania weteranów do bitwy. Ostatnią nowością związaną z powoływaniem armii jest to, że teraz możemy wybrać rodzaj gwardii przybocznej dla generała - nie musi to już być kawaleria, równie dobrze może dowodzić z grzbietu słonia czy stojąc w bloku elitarnej piechoty.

Zanim dojdzie do bitwy trzeba, rzecz jasna, spotkać się z wrogiem. Nasza armia nie musi już po prostu sobie iść - w Rome II możemy wybrać dla niej różne tryby, które modyfikują prędkość ruchu i generują inne efekty. Forsowny marsz pozwoli na pokonanie większego dystansu, ale jeśli dojdzie do bitwy nasi żołnierze będą zmęczeni. Tryb defensywy w ogóle uniemożliwia ruch, ale pozwala na rozstawienie przeszkód i fortyfikacji polowych. Z kolei Grabieże sprawdzają się na terenach wroga - trochę spowalniają marsz, ale znacząco obniżają koszty utrzymania armii, generując jednak niezadowolenie w prowincji. Można też ustawić armię w zasadzce, dzięki czemu oprócz elementu zaskoczenia do wykorzystania będziemy też mieli różne pułapki, a misją przeciwnika będzie uciec z zasadzki. Jeśli chcemy przekroczyć morze nie trzeba już dedykowanej floty - nasi chłopcy automagicznie wskoczą na okręty transportowe. Podobne tryby co wojska lądowe ma też flota, choć wybór jest mniej spektakularny - patrol pozwala na przechwytywanie flot wroga w większym obszarze, a drugi tryb zwiększa nieco dochody ze szlaków handlowych (flota niby poluje na piratów).

Sama bitwa mocno przypomina poprzednie części serii Total War. Rozstawiamy wojska (dowolnie lub w predefiniowanej formacji), po czym staramy się wytłuc przeciwnika. Proste, nie? Rzecz jasna, jest w tym dużo więcej finezji. Po pierwsze, widoczność wrogich jednostek zależy od pola widzenia naszych wojsk. Wszyscy stoją za wzgórzem? Peszek, wróg pokaże się na mapie dopiero, gdy wejdzie na szczyt tego wzgórza. Nie można więc zaniedbać zwiadu. Działa to oczywiście w obie strony, więc odpowiednio się ustawiając można wywieść AI w pole. Jednak nie tylko o zabijanie się w bitwach chodzi. Gdy atakujemy miasto lub wioskę (a czasami w polu) trzeba zająć wyznaczony punkt lub punkty na mapie - bywa to zresztą mocno irytujące w starciu polowym, gdy nie można zająć porządnych defensywnych pozycji tylko trzeba stać jak idiota na środku równiny i bronić strategicznie ważnej łachy piasku. Ale to nie wszystko. Podczas zasadzki jedna strona się zasadza, druga musi się z tej zasadzki wydostać. Jeśli zaatakujemy armię wykonującą forsowny marsz naszym celem będzie przejęcie wozów z zaopatrzeniem.

Pojawiła się też, po raz pierwszy w serii, możliwość bezpośredniego wsparcia z morza. Jeśli walczymy blisko naszej floty, to okręty mogą wesprzeć armię ogniem albo wysadzić desant. Jeśli jednak również przeciwnik ma jakieś jednostki morskie, to mamy dwie bitwy w jednej, równocześnie na lądzie i morzu. Taka różnorodność starć wychodzi grze na zdrowie, nie gra się ciągle tego samego. Możliwe są też klasyczne bitwy morskie, choć tu wielkich innowacji nie ma - ot, tafla wody i dwie floty, które próbują się nawzajem zatopić. Taranowanie odgrywa dużą rolę i jest często praktykowanym manewrem, nieco inaczej wygląda też walka dystansowa. Okręty są generalnie jednopokładowe i odkryte, więc rolę strzelców pełnią "skoszarowane" na pokładzie oddziały np. procarzy czy łuczników. Z tego powodu transportowce nie są całkiem bezbronne - może nie są najtwardszymi okrętami w arsenale, ale łucznicy czy machiny wojenne na pokładzie czynią z nich groźnego oponenta. Armia zaskoczona podczas przekraczania wody wcale nie stoi na z góry przegranej pozycji. Wszystko byłoby pięknie, jest tylko jeden problem: komputerowy przeciwnik jest głupi jak but. Na morzu jeszcze jakoś sobie radzi, ale na lądzie gra zachowawczo, schematycznie, łapie się na proste fortele, a szczytem finezji w jego wykonaniu jest frontalne Urrra! poprzedzone deszczem kamieni z proc (AI bardzo lubi jednostki strzelające). Podczas obrony osady będzie uparcie stał wokół flagi, kompletnie ignorując to co się wokół niego dzieje - zdarzało mi się doprowadzać obrońców do złamania samymi strzelcami. Ręce opadają, gdy się coś takiego widzi - można odnieść uzasadnione wrażenie, że w temacie sztucznej (nie)inteligencji nastąpił regres, zamiast progres. Jest to tym bardziej irytujące, że chyba zniknęła, znana z poprzednich gier, opcja "zaproś człowieka", która pozwalała żywemu graczowi przejąć rolę AI. Za to bardzo duży minus, bo toczenie bitew to wszak połowa przyjemności z gry.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 8

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.