Recenzja Titanfall PC - Call of Duty z wielkimi robotami
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Kupa roboty dla fanów sieciowego Call of Duty
- 1 - Czy(m) leci z nami pilot? Witamy na pokładzie!
- 2 - Ja Robot, czyli zemsta tytanów w wersji cyfrowej
- 3 - Tytaniczny wysiłek czasami się opłaca
- 4 - Platforma testowa - Gry
- 5 - Titanfall - Galeria screenów
- 6 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Ja Robot, czyli zemsta tytanów w wersji cyfrowej
Drugą z największych atrakcji Titanfall są gigantyczne roboty nazwane Tytanami, które stanowią przedłużenie kończyn pilotów, zmieniając dość klasyczną zabawę w spektakularne futurystyczne widowisko. Wbrew obawom osoba siedząca w mechu nie znajduje się w uprzywilejowanej pozycji względem szeregowych żołnierzy, bowiem obydwie grupy działają na trochę odmiennych płaszczyznach. Posłużę się tutaj wymownym porównaniem - piloci to niewielkie, ruchliwe i sprytne ssaki, natomiast maszyny kroczące to potężne, zabójcze lecz niezgrabne dinozaury. Dopóki nie wchodzimy Tytanom w drogę, próbując unieszkodliwić bronią przeciwpancerną lub wskoczyć na korpus i dokonać sabotażu, stalowi giganci rywalizują zazwyczaj między sobą. Oczywiście, wparowanie z podniesionym czołem w środek rozróby blaszaków oznaczać będzie szybką śmierć. Plansze zostały jednak skonstruowane w taki sprytny sposób, aby zwolennicy biegania o własnych siłach nie czuli się pokrzywdzeni, zaś pokonywanie otwartych przestrzeni ułatwia niewidzialność, będąca na standardowym wyposażeniu piechoty.
Tytana można wezwać dopiero po pewnym czasie od rozpoczęcia rywalizacji, który spadając wprost z niebios wydaje kapitalny odgłos przypominający skrzyżowanie chaotycznie pękającego popcornu z donośnym uderzeniem meteorytu - tego dźwięku nie sposób zapomnieć. Kiedy maszyna ląduje z impetem, zmiata absolutnie wszystko co znajdowało się aktualnie w miejscu zrzutu - nawet wrogie jednostki. Co później? Dopóki nie wskoczymy do wnętrza metalowej puszki, Tytan będzie otoczony ochronnym pancerzem pozwalającym grającemu bezpiecznie zająć miejsce w kokpicie (czasowo). Jednak robotem wcale nie musimy kierować osobiście. Nawigację można zlecić również sztucznej inteligencji, która całkiem sprawnie radzi sobie nawet w stresowych sytuacjach. Maszyna posiada bowiem dwa zdefiniowane tryby działania - podążania oraz wartownika. Pierwszy spisuje się najlepiej podczas typowej eliminacji drużynowej, drugi w scenariuszach bardziej taktycznych np.: dominacji czy walce o flagę. Rzecz jasna, kochana SI potrafi się również głupio zamotać, więc lepiej stale monitorować sytuację patrząc na wskaźniki w prawym dolnym rogu ekranu.
Występują trzy zasadnicze klasy Tytanów - powolna lecz wytrzymała (Ogr), szybka i słabo opancerzona (Hunter) oraz wypośrodkowana (Atlas). Poza tym, istnieje jeszcze opcja stworzenia własnej konfiguracji na bazie gotowych szablonów. Chociaż mechy są słusznych rozmiarów, dźwigają tony żelastwa i potwornie hałasują, to posiadają kilka unikalnych ficzersów, jakie pozwalają im dłużej przetrwać na polu walki. Każdy Tytan potrafi wykonać przynajmniej jeden błyskawiczny zwód ślizgowy, często ratujący życie przed nadzianiem się wprost na salwę przeciwnika. Z kolei zasłona wirowa zatrzymuje pociski, które następnie możemy zwrócić właścicielowi, samemu nie odnosząc żadnych obrażeń. Wyposażenie dodatkowe obejmuje jeszcze między innymi elektryczny dym, różnego rodzaju rakiety oraz wzmocnienie ataków. Co ciekawe, zdezelowany robot jeszcze chwilę funkcjonuje, ale kiedy atomowy rdzeń się roztopi, następuje efektowny wybuch zabierający ze sobą pilota i znajdujących nieopodal przeciwników... chyba że uprzednio się katapultujemy.
Początkowo miałem pewne obawy, jak obecność mechów wpłynie na egzystencję zwykłych jednostek, ale wszystko wydaje się umiejętnie wyważone. Oczywiście, dużo tutaj zależy od konstrukcji planszy - zamknięte to żywioł piechoty, otwarte zaś stwarzają lepsze warunki dla zmechanizowanych. Większość doświadczonych graczy o dziwo korzysta z pomocy SI, traktując Tytana jako autonomicznego sojusznika z solidnym zapleczem ogniowym, co zresztą samemu preferowałem. Jesteśmy wówczas bardzo skuteczną dwuosobową drużyną i łatwiej zdobyć dodatkowe punkty. Samo kierowanie robotem sprawia sporo radochy, czuć niesamowitą moc stalowego towarzysza, a walka jest zadziwiająco dynamiczna nawet w blaszanej skorupie. Chociaż mechy nie potrafią skakać, ani nawet włazić na przeszkody terenowe, to ograniczenie w ruchach jest praktycznie nieodczuwalne. Chyba od czasów Shogo: Mobile Armor Division nie spotkałem równie miodnej produkcji ze stalowymi gigantami w roli głównej.
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Kupa roboty dla fanów sieciowego Call of Duty
- 1 - Czy(m) leci z nami pilot? Witamy na pokładzie!
- 2 - Ja Robot, czyli zemsta tytanów w wersji cyfrowej
- 3 - Tytaniczny wysiłek czasami się opłaca
- 4 - Platforma testowa - Gry
- 5 - Titanfall - Galeria screenów
- 6 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150