Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Split Second: Velocity - Highway To Hell

Sebastian Oktaba | 09-06-2010 07:22 |

Jestem hardkorem

Trasy zaprojektowano pierwszorzędnie, najeżono atrakcjami oraz skoczniami, nie zapominając również o skrótach ułatwiających wypracowanie przewagi nad rozpędzoną hołotą. Problem w tym, że lokacji jest raptem kilka i praktycznie wszystkie umiejscowiono w terenie zurbanizowanym. Pomimo wielu wariantów tych samych rajdów, prędzej czy później zaczyna doskwierać ich powtarzalność. Zakładając, że do zaliczenia czeka dwanaście epizodów z przypadającymi na każdy sześcioma wyścigami, oczekiwałbym przynajmniej piętnastu całkowicie różnych map. Niestety, Split Second ledwo przekracza połowę tej niezbyt wyśrubowanej wartości. Cóż, Black Rock Studio postawiło ewidentnie na jakość i absorbujący gameplay - to też się chwali. Zastanawiające jest przy tym, dlaczego za roztrzaskanie przeciwników nie otrzymujemy premii, skoro trzon gry oparto na wzajemnych przepychankach i masakrowaniu pojazdów. Sensownie rozplanowano natomiast HUD, przenosząc go całkowicie pod auto dzięki czemu nie ogranicza widoczności. Z kolei ilość ujęć kamery jest wysoce niezadowalająca - udostępniono tylko dwa: zza samochodu i spod zderzaka, przydałaby się również mini-mapa. Generalnie, pomimo drobnych niedociągnięć całość sprawia korzystne wrażenie wciągając bez reszty na długie godziny.

Podstawowe zawody polegające na zaliczaniu okrążeń i gnojeniu współzawodników nie są jednak jedynym powodem do radości. Trybów rozgrywki daleko odbiegających od przyjętych norm znajdziemy w Split Second wszak około pięciu. Przyjdzie nam uczestniczyć między innymi w slalomie pomiędzy beczkami wyrzucanymi przez TIRa, z czego niebieskie przedłużają czas przejazdu, zaś czerwone wybuchają natychmiast przy zetknięciu z karoserią bolidu. Im dłużej wytrzymamy, tym więcej puntów zgarniemy. Brzmi banalnie, ale mknąc kanałem burzowym ile fabryka dała wcale nie jest łatwo wygrać mając trzy życia w zapasie. Dalej staniemy do nierównej walki ze śmigłowcem... to już prawdziwy hardcore dla komputerowych masochistów oraz wielbicieli ultra-zręcznościowych zmagań. Tutaj musimy unikać salw rakiet, wyrzucanych przez latającego gada, których częstotliwość systematycznie rośnie, rośnie i rośnie aż zostaniemy definitywnie skasowani. Dla ułatwienia zadania, miejsca wybuchów zaznaczono markerami, niemniej owa „dyscyplina” wymaga maksymalnego skupienia i nieskończonych pokładów samozaparcia, żeby pobić wyśrubowane rekordy. Poza tym, przewidziano jeszcze eliminacje gdzie co kilkanaście sekund ostatni odpada oraz wyścigi na czas z fajerkami. Swoistą wisienką na torcie jest split screen, wydawałoby się dawno zapomniany na pececie. O rozbudowanym module multiplayer (LAN i Online) nie trzeba chyba wspominać?

Powoli finiszując muszę przyznać, że Split Second to produkt bardzo grywalny oraz idealnie nadający się do łupania z grupą „żywych” przyjaciół. Wystarczy podłączyć PeCeta pod 40 calowe LCD, zakupić skrzynkę złocistego trunku i chwilę popykać przed właściwą imprezą, coby się odpowiednio zrelaksować. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zorganizować podobnego posiedzenia, zawsze zostaje rywalizacja z komputerowymi oponentami. Ci, jak na zawodowych krętaczy przystało, potrafią solidne wkurzyć swoim jawnym nieprzestrzeganiem zasad przyzwoitości. Identycznymi wozami wyprzedzają na zakrętach w których ledwo się mieścimy, uparcie siedzą na ogonie i doganiają tuż przed linią mety. Nic nie boli bardziej, niż przegrana w ostatnich sekundach, zaś spadek z czołowego na ostatnie miejsce zdarza się nagminnie. Zresztą, zajmując czołową pozycję trzeba podwójnie uważać, bowiem wszelkie ataki przybierają wtedy na sile. Przypomina się epoka starszych odsłon serii Test Drive, gdzie wirtualni rajdowcy w magiczny sposób potrafili redukować dystans dzielący ich od gracza. Wiadomo, czym to grozi... Idę o zakład, iż obcowaniu ze Split Second towarzyszyć będzie nie tylko szeroki uśmiech, ale także plugawe słownictwo. Doborowa mieszanka, prawda? Tytuł rozbudza ambicje jednocześnie motywując do podejmowania kolejnych prób i bynajmniej nie odstrasza poziomem trudności, notorycznym startowaniem z ostatniego miejsca, ani opieszałym menu (przy restarcie znowu musimy czytać po raz setny te same porady!). Hmm... zadziwiająco ciężko się oderwać...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 3

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.