Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Operation Flashpoint: Dragon Rising PC

Sebastian Oktaba | 06-11-2009 10:10 |

Frontowa jazda

Sterowanie postacią, szczególnie w porównaniu do ArmA II, jest stosunkowo przyjemne oraz zgodne z kanonem Fps. W zasadzie nie trzeba się do niczego przyzwyczajać oraz uczyć skomplikowanej klawiszolgii. Przystępnością Dragon Rising znacznie wyprzedza produkt Bohemia Interactive. Nie oznacza to równocześnie, że wszystko dopięto na ostatni guzik. Zastrzeżenia budzi tempo w jakim żołnierze kładą się na glebie, aby uniknąć rendez-vous z ołowianą kulą. Przypomina to aerobik dla puszystych, którzy w wielkim trudzie zmuszają swoje ciała do jakiegokolwiek wysiłku. Kompletnie nie pojmuję, dlaczego nie pomyślano o wychylaniu zza rogu, przez co zdolności ruchowe są mocno ograniczone. Brak możliwości skakania wydaje się oczywisty, acz niektóre niepozorne przeszkody (średniej wysokości głaz) stanowią barierę niemożliwą do przejścia. Szkoda. Jako symulator sprzętu wojskowego Operation Flashpoint również nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Z realizmem rozmija się dość istotnie i przypomina bardziej zręcznościowe produkcje, niemniej model jazdy wcale nie jest bezproblemowy. Jeep czy Hummer suną po drogach i bezdrożach jakby o prawach fizyki nigdy nie słyszały. Wcale nie lepiej wypadają cięższe maszyny, włączając w to śmigłowce. Entuzjaści symulatorów mogą być srodze zawiedzeni, ku uciesze przeciętnego gracza. Wszyscy jak jeden mąż będą jednak narzekać na pracę kamery. Widok z kokpitu bardzo ogranicza możliwości rozeznania, choć wydawałoby się, że w normalnych warunkach takowe nie występują. Jeszcze gorzej wypada ujęcie zza pojazdu. Podczas pokonywania dolin i pagórków często oglądamy tylko tył transportera, uniemożliwiający tym samym dostrzeżenie najbliższych przeszkód. Co zaś się tyczy sprzętu, nie ma go wcale zbyt wiele. Spodziewałem się czegoś ponad kilka transporterów, helikopterów, baterii przeciwlotniczych czy lekkich pojazdów piechoty. Na pewno nie otrzymamy wirtualnego przeglądu uzbrojenia Chińskiej Republiki Ludowej, ani tym bardziej US Army. Broni ręcznej, maszynowej oraz oblężniczej przewija się kilkanaście typów w rożnych wariantach. Oprócz wszechobecnych karabinów na uwagę zasługują ciekawie zrealizowane granaty dymne, świetnie sprawdzające się jako zasłona. Bliżej więc opisywanemu tytułowi do Battlefield niż ArmA II i każdy musi indywidualnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czego oczekuje od gry tego typu.

Pozostało jeszcze poszukać absurdów oraz niedociągnięć, czego naturalnie nie mogłem sobie odmówić. Po pierwsze, zastanawia mnie głęboko, dlaczego tworząc grę o profilu realistycznym, autorzy zdecydowali się na umieszczenie misji rodem z Call of Duty. Za idealny przykład posłużyć może trzecie zadanie, gdzie garstka marines broni osady przed kolejnymi nawałnicami przeciwników. Pula z Chińczykami wydaje się nie mieć końca. Jeżeli przypadkiem w trakcie zajmowania pozycji porzucimy nasz opancerzony środek transportu, nie mamy szans z przeważającymi siłami wroga. Oczywiście spora w tym zasługa naszych nieporadnych kompanów, którzy zamiast wybrać dogodne stanowiska strzeleckie, kręcą się po okolicy niwecząc szanse na bezstratne zwycięstwo. W instrukcji wyczytałem również, że zarówno sprzymierzeńcy jak i adwersarze posiadają morale. Słusznie, cenę motywacji do walki trudno oszacować. Teoretycznie w wyniku pewnych zdarzeń, głównie tragicznych (jak zresztą całe S.I.) mogą się załamać lub uciec. Interesujące, niemniej w trakcie kilkunastu godzin jakie spędziłem razem z Operation Flashpoint, takowych zachowań nie zaobserwowałem. Zupełnie jakby nie istniały. Wkurzający jest także początkowy briefing, odbywający się już w terenie. Słuchanie przez około dwie minuty co ma sztab do powiedzenia bez możliwości poruszania się, zwyczajnie irytuje. Zgodnie z frontową modą, gra nie pozwala na swobodny zapis stanu rozgrywki, ograniczając się do checkpointów. Rozwiązanie jest znane z wielu produkcji, ale w Dragion Rising nieco szwankuje. Odległość pomiędzy punktem zgonu i miejscem odrodzenia często bywa grubo przesadzona. Ponowne przemierzanie pieszo kilku kilometrów nie należy do czynności najbardziej pożądanych. Z innej beczki - ręczną wyrzutnię przeciwpancerną postać najpierw musi przygotować. Logiczne, prawda? Wymaga to kilku chwil oraz zatrzymania się w miejscu, ale co począć, jeżeli w wojennej zawierusze przypadkiem wskażemy ową broń? Polecenia nie można już anulować, pozostaje tylko obserwowanie jak ze stoickim spokojem żołnierz rozkłada sprzęt, często ginąc w trakcie pasjonującego zajęcia. Parokrotnie zmuszony byłem ganiać podopiecznego z apteczką (ala Benny Hill), gdy ten pomimo ciężkich ran nie zechciał skorzystać z darmowej pomocy lekarskiej. Generalnie gra wydaje się miejscami mocno niedopracowana, podobnie jak jej konkurent - ArmA II. Cóż, realistyczne Fps to najwyraźniej ciężki kawałek chleba.

W kwestii trybu dla wielu graczy, trudno mi zająć jednoznaczne stanowisko. Względem pierwszej odsłony Operation Flashpoint zmieniło się bardzo wiele. Nie jest to już ta sama gra co kiedyś, ale gros osób upatrywało w Dragon Rising solidnej masowej rozrywki. Na pewno w grupie kilku lub kilkunastu dobrych znajomych lubujących się w podobnych produkcyjnych, zabawa powinna być niezła. Niestety, łapiąc kogokolwiek trzeba liczyć się z tym, że sami sobie psujemy radochę. Brak koordynacji i chaos zamienia grywalność w bezsensowną papkę. Taka prawda - OF2 warto kupić z myślą o zamkniętych sesjach multiplayer. Za pośrednictwem sieci LAN lub internetu można rozgrywać zarówno misje pojedyncze, jak i przejść wspólnie całą kampanię. Odpada wtedy problem słabej inteligencji komputerowych pobratymców i wszystkich baboli z tym związanych. Gra znacznie zyskuje na wartości. Nie brakuje także zajęcia dla osób preferujących klasyczne potyczki do 32 graczy naraz. Tak czy owak, oprócz stworzenia konta nie jesteśmy zmuszani do żadnych innych zbędnych czynności. Codemasters nie wprowadziło nawet kluczy seryjnych. Taka decyzja spowoduje zapewne wysyp cheaterów i wszelkiej maści kombinatorów, skoro nie będzie możliwości zablokowania użytkownika poprzez CD-Key. Mapy rozmiarami powinny usatysfakcjonować chyba każdego - są rozległe. Wyspa topografią terenu oraz wystrojem przypomina południowe rejony Polski (!). Porośnięte trawą doliny, malownicze wzgórza, brzozowe lasy czy zapomniane przez Boga wioski tworzą całkiem zgrabną całość.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.