Recenzja Need for Speed: The Run - Szybcy i bardzo wściekli
- SPIS TREŚCI -
Galeria pojazdów
Podczas przemierzenia trasy z San Francisco do Nowego Jorku walczymy z konkurentami, mafiozami pragnącymi naszej porażki, jak również stróżami prawa i porządku. Drogówka zachowuje się bardzo agresywnie, taranuje, popycha oraz nagminnie ustawia radiowozy i blokady w poprzek drogi, których czyste wyminięcie chwilami graniczy z cudem. Naturalnie, statutowo zostajemy ulubieńcami gliniarzy i zyskujemy pełnię uwagi - reszta zawodników stosunkowo rzadko doznaje zaszczytu bycia molestowanymi. Co ciekawe, delikatne gabloty pokroju Lamborghini Gallardo z dziką łatwością przebijają się przez masywne wozy drogówki, jakbyśmy zamiast rajdowym bolidem kierowali czołgiem. Fizyczny model uszkodzeń praktycznie nie istnieje, chyba że zaliczymy centralnego dzwona honorowanego ujęciem zdezelowanego auta, wtedy zaczynamy od ostatniego punktu kontrolnego. Wizualnie jest trochę lepiej - widać otarcia, urwane zderzaki oraz zbite szyby.
Wśród dostępnych gablot znajdziemy bardzo różnorodny zestaw maszyn - najszybsze super-auta, amerykańskie krążowniki szos, europejskie klasyki i grupę cudeniek rodem z kraju Kwitnącej Wiśni. Aston Martin V12 Vantage, Chevrolet Corvette ZR06, McLaren F1, Ford GT, Mercedes SLS AMG, Pagani Huayra czy Lamborghini Elemento, to aktualnie najbardziej zabójcze wozy jakie widziała matka ziemia. Fani starszych konstrukcji otrzymają do dyspozycji Pontiac Firebird, Shelby Cobra Daytona, Chevrolet El Camino, Ford Mustang Boss 302 oraz Dodge Challenger RT. Tradycyjne stajnie ze starego kontynentu reprezentują Audi RS4, BMW M3 GTS, Porsche RS3, Renault Megane RS, Volkswagen Scirocco i Audi Quatro 20V. Natomiast zwolennicy egzotyki muszą się zadowolić Mitsubishi Lancer EVO X, Mazda RX-7 RS, Toyota Supra tudzież Nissan Skyline GTR. Wykonanie samochodów jest nienaganne, choć brakuje możliwości własnoręcznej zmiany wyglądu - wybieramy tylko spośród gotowych kompletów felg i spojlerów.
Swego rodzaju pomost łączący Need for Speed: The Run z Need for Speed: Hot Pursuit, stanowią niezwykle malownicze trasy, umieszczone na całej rozciągłości Stanów Zjednoczonych. Pomkniemy więc spadzistymi ulicami San Francisco, szerokimi autostradami otulającymi Nowy Jork i oświetlonymi uliczkami stolicy hazardu - Las Vegas. Jednak najbardziej efektownie prezentują się trasy plenerowe, usytuowane w pięknych okolicznościach przyrody, Skaliste góry upstrzone asfaltowymi serpentynami, długaśne proste międzystanowe biegnące przez pustynie oraz pokryte śniegiem i lodem drogi w Aspen, wywierają naprawdę pozytywne wrażenie. Jeździć będziemy w dzień, nocą, podczas burzy śnieżnej i wczesnych stadiów trąby powietrznej, ulicami oraz szutrowymi bezdrożami. Warto wypatrywać skrótów, bowiem potrafią pomóc w osiągnięciu zwycięstwa, a uważać na nachylenia i piaszczyste pobocze - potrafią ściągać pojazd.
Konkurencje występujące w trakcie zaliczania głównego wątku nie ograniczają się do wyprzedzania coraz wyżej postawionych oponentów, ale oryginalnych wyzwań poza misjami fabularnymi raczej tutaj nie uświadczymy. Czasami trzeba kogoś wyeliminować poprzez wyprzedzenie i utrzymanie przewagi, innym razem zmierzyć z czasem albo zwyczajnie pokonać w pojedynku na konie mechaniczne. Znacznie bardziej zaskakuje konieczność zmiany samochodu w przydrożnych stacjach paliw, co ogranicza pole wyboru, wszak dość rzadko spotykamy takie placówki. Pomysł absolutnie chybiony, niepraktyczny oraz irytujący - skoro już wygrałem jakąś furę, chciałbym natychmiast skonsumować zdobycz. Tymczasem w garażu mogę jedynie przejrzeć dostępne maszyny, dodatkowo brak trybu swobodnej jazdy mocno doskwiera, acz wprowadzono wspomniane już Challenges. Multiplayer oparty o skądinąd dobrze znanego autologa nie powala mnogością opcji, ale nadal syci, tylko „singiel” wystarcza na góra kilka godzin.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150