Recenzja Need for Speed: The Run - Szybcy i bardzo wściekli
- SPIS TREŚCI -
Wyścig Cannonball
Początek rajdowej kariery wygląda co najmniej dziwnie, bowiem zamiast szykowania do inauguracyjnego wyścigu, ryczących maszyn na linii startu czy pięknych kobiet krążących pomiędzy maskami, zaczynamy na... obskurnym złomowisku. Jeszcze żeby czekał nas tradycyjny wybór pierwszej fury, którą nabędziemy za odłożone zaskórniaki, wtedy sytuacja układałaby się w logiczną całość, ale gdzieżby tam... Główny bohater, niejaki Jack, najwyraźniej wpadł w niewłaściwe towarzystwo lub nadepnął komuś na odcisk, co skończyło się wylądowaniem w bardzo niekomfortowej sytuacji. Pobudka w samochodzie, który za chwilę zostanie sprasowany jest chyba gorsza od poniedziałkowych korków i kaca giganta, nieprawdaż?
Wciśnięcie odpowiedniej sekwencji klawiszy pozwala przebrnąć przez scenkę i uwolnić z potrzasku, niemniej naszych kłopotów absolutnie nie kończy, wszak ujście z życiem jest szwarccharakterom wybitnie nie w smak. Zmykamy ukradkiem przez szyber dach, kradniemy zaparkowaną w pobliżu gablotę należącą do facetów w czarnych garniturach i błyskawicznie zwiewamy z miejsca zdarzenia. Oczywiście, nieco zaskoczeni koledzy szybko zbierają myśli do kupy, przystępując do naprawy popełnionego błędu... Ucieczka przybiera dramatyczny obrót, gdy z czarnych SUV-ów zaczynają dobiegać serie z broni automatycznej, zaś masywne terenówki próbują przerobić Jacka na konserwę. Dosłownie w ostatniej chwili przejeżdżamy przed rozpędzoną lokomotywą, gubimy problematyczny ogon i... no właśnie...
Powyższy opis nie pochodzi z szóstej odsłony Szybkich i Wściekłych czy nawet kolejnej części Grand Theft Auto, tylko produkcji będącej statutowo stricte wyścigową - zatem niezbyt pasuje do Need for Speed. Strzelaniny, gangsterzy w okularach przeciwsłonecznych czy możliwość skończenia z przestrzeloną czaszką w przydrożnym rowie, to nietypowe okoliczności przyrody, zwłaszcza w porównaniu do poprzedniczek. Jednak wszystko się zgadza, bowiem The Run charakteryzuje właśnie taki, naszpikowany podobnymi niespodziankami oraz osadzony w sensacyjnej oprawie klimat. Trzeba przyznać, iż jest to bardzo odważne posunięcie ze strony Electronic Arts, które zapewne nie każdemu przypadnie do gustu. Z drugiej strony, wyścigi są wciąż motywem przewodnim, więc entuzjaści czterech kółek nie powinni się zniechęcać.
Need for Speed: The Run otrzymał fabułę w iście hollywoodzkim stylu, nasączoną kryminalnym pierwiastkiem, chociaż mnie osobiście zamysł przypomina nieco kultową komedię pt.: Wyścig Cannonball. Protegowany będący utalentowanym kierowcą musi spłacić dług u bardzo nieprzyjemnych gości, ale zdobycie niebagatelnie dużej gotówki to wcale niełatwe zadanie... Dlatego Jack postanowił skorzystać z propozycji pewnej ponętnej niewiasty i wziąć udział w rywalizacji z innymi śmiałkami, mającymi przebyć trasę od San Francisco do Nowego Jorku. Naturalnie, przegrana nie wchodzi w rachubę albo pożegnamy się z doczesnością, aczkolwiek pozycję lidera mamy na szczęście czas wypracować podczas 325 kilometrów drogi - gotowi?
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150