Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Metro: Last Light - Mocny klimat i świetna grafika

Sebastian Oktaba | 19-05-2013 23:05 |

Metro moje, a w nim... same problemy

Abstrahując od kwestii typowo filozoficznych na rzecz praktycyzmu, to zawsze przejeżdżając obok Pałacu Kultury i Nauki zadaję sobie retoryczne pytanie, czemu koledzy zza wschodniej granicy nie zostawili nam w prezencie kilku linii metra? Pożytek dla zaprzyjaźnionego narodu byłby zdecydowanie większy, nasi inżynierowie i budowniczy mogliby odetchnąć, natomiast w razie jądrowej apokalipsy mielibyśmy jakikolwiek wartościowy schron, zamiast jednej niteczki i niejasnych planów na papierze. Zresztą, termin metro widmo idealnie pasuje do drugiej linii warszawskiej kolejki podziemnej, która najpewniej powstawać będzie do końca świata i jeden dzień dłużej... Co innego moskiewskie metro! Blisko dwieście kilometrów tuneli, kilkaset stacji często przypominających pałacowe wnętrza, bardzo rozbudowana infrastruktura oraz mnóstwo tajemnic, to znakomita podstawa do tworzenia przerażających opowieści. Potężne miasto usytuowane pod rosyjską stolicą wydaje się również idealnym materiałem na postapokaliptyczną rozwałkę.

Metro: Last Light jest pełnoprawnym sequelem Metro 2033 - pierwszoosobowej strzelaniny inspirowanej książkowym bestselerem, który poruszał całkiem ambitne tematy, został świetnie napisany i doceniony przez entuzjastów tego rodzaju fantastyki. Sam niejednokrotnie jadąc do pracy metrem (sic!) zatapiałem wzrok w lekturze Glukhovskiego, więc ponure uniwersum znam doskonale zarówno w wersji papierowej, jak i oczywiście cyfrowej. Twórcy zdecydowali się kontynuować wątki zapoczątkowane w poprzedniej odsłonie, gdzie musieliśmy wyeliminować niebezpieczną rasę mutantów zwanych Czarnymi, aczkolwiek nie doszukujcie się tutaj podtekstów stricte rasistowskich, chociaż takowe w Metro: Last Light się przewijają. Jako nieopierzony eksplorator ruszaliśmy z misją uzyskania pomocy od centralnych stacji, zanim potencjalny wróg zawładnie ostatnim przyczółkiem ludzkości. Główny bohater o imieniu Artem dokonał wtedy niekoniecznie właściwego wyboru, który okazał się brzemienny w skutki i jego konsekwencje obserwujemy w Last Light.

Wbrew pozorom nie wszystkich Czarnych udało się przekonać do zmiany miejsca zamieszkania, bowiem zwiadowcy ustalili, że przynajmniej jeden osobnik przebywa w okolicy starego gniazda. Protegowanego ponownie kopnął zaszczyt załatwienia nieznanej formy życia, chociaż poprzednią eskapadę przypłacił czymś na wzór załamania nerwowego objawiającego się dziwnymi wizjami, sennymi koszmarami i retrospekcjami. Pomimo usilnych prób przekonania dowództwa do nawiązania pokojowego kontaktu, wojskowi pozostali jednak nieugięci, zaś kwestionowanie rozkazów to generalnie nie najlepszy pomysł. Otrzymujemy więc zadanie dokończenia roboty rozpoczętej w Metro 2033, ale sprawy szybko przybierają nieoczekiwany obrót wywracając plany do góry nogami. Artem w międzyczasie wstąpił do elitarnego Zakonu rządzącego strategicznymi zapasami, arsenałem oraz zaawansowaną przedwojenną technologią, której pożądają wszystkie frakcje... wewnętrzna wojna zbliża się wielkimi krokami....

Scenariusz Metro: Last Light jest naprawdę dobrze skonstruowany, obfituje w niespodziewane zwroty akcji i porusza kilka drażliwych kwestii społecznych. Historia trzyma poziom, rozgrywka okazuje się wciągająca, zaś wizja postapokaliptycznej rzeczywistości jest bardzo wiarygodna, co poniekąd wynika z umiejscowienia akcji. Klimat metra ekipie 4A Games ponownie udało się uchwycić w całej rozciągłości. Podziemny ekosystem to miniaturowa wersja świata z połowy XX wieku, napędzanego brutalną siłą przeciwstawnych ideologii, gdzie konflikt może wybuchnąć niemalże w każdej chwili. Wprawdzie w Last Light spotkamy książkowych bohaterów i odwiedzimy lokacje opisywane przez Glukhovskiego, aczkolwiek mamy do czynienia z nieautoryzowanym rozwinięciem wątków Metro 2033, gdzie programiści sami popuścili tutaj wodze literackiej fantazji. Rzecz jasna w pełnokrwistej strzelaninie pierwsze skrzypce odgrywa wymiana ognia, niemniej warstwa fabularna absolutnie nie została potraktowana po macoszemu, co oczywiście cieszy.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 37

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.