Recenzja Dragon Age II - Zniesmoczenie, mocium panie
- SPIS TREŚCI -
We need a hero!
Przygodę z Dragon Age II rozpoczynamy od przygotowania wirtualnego alter ego, określenia jego ogólnej specjalizacji, płci oraz wyglądu zewnętrznego. Niestety, wybór klas ponownie jest raczej wąski i ograniczeni zostaliśmy do rozsądnego minimum - poza standardową trójką (wojownik / mag / łotrzyk) nikogo więcej nie uświadczymy. Ostatecznie, drużyna w takim składzie spełnia wszelkie kryteria uniwersalnej, niemniej od przybytku głowa przecież nie boli. Gorzej, iż wpływu na rasę protegowanego nie mamy absolutnie żadnego - scenariusz odgórnie narzuca nam przedstawiciela gatunku homo sapiens. Wcześniej mogliśmy przynajmniej zdecydować czy chcemy wcielić się w krasnoluda, elfa tudzież człowieka, więc następca Dragon Age: Origins jest wyraźnym krokiem wstecz. Zniknęły również, ku mojemu ogromnemu niezadowoleniu, historyjki początkowe związane z pochodzeniem farysa, które nadawały pierwszemu Dragon Age niesamowitego kolorytu. Uprzednio krasnoludzkiego szlachcica albo dalijskiego elfa czekał zupełnie inny początek wyprawy, natomiast teraz wszystko okrutnie ujednolicono. Szkoda, że BioWare zrezygnowało z kilku naprawdę świetnych pomysłów, ewidentnie upodabniając Dragon Age do Mass Effect, czyli stosunkowo prostego cRPG. Żeby była jasność - oddaję honor komandorowi Shepardowi - aczkolwiek od smoczej serii oczekiwałem czegoś skrajnie odmiennego. Zresztą, rozwiązań zaczerpniętych wprost z Mass Effect 2 jest w Dragon Age II zatrzęsienie...
Chociaż tylko trzy klasy postaci mogą wydawać się marną namiastką tego, co pamiętamy z Baldurs Gate II bądź Neverwinter Nights, trzeba uczciwie przyznać, iż całkowicie wystarczają do pełni szczęścia. Każda z nich posiada oczywiście kilka drzewek umiejętności zawierających całą masę najróżniejszych talentów, które nabywamy za punkty uzyskiwane podczas awansu na wyższy poziom doświadczenia. Zdolności możemy również ulepszać, zaś w pewnym momencie staniemy przed koniecznością wskazania specjalizacji, determinującej styl walki protegowanego. Oprócz biegłości typowo ofensywnych i defensywnych, biernych i aktywnych, pojawiają się także wpływające na wydarzenia w przyszłości tudzież relacje między członkami komitywy. Przykładowo, wybierając określone umiejętności dla Varrika możemy zdecydować, czy kiedyś opowie autoryzowaną albo nieautoryzowaną historię Hawke, zyskując przy okazji pewne bonusy. Naturalnie, nie jest to odosobniony przypadek. Najpierw trzeba jednak sprawić, aby dana postać została naszym przyjacielem lub rywalem. W kwestii atrybutów niewiele się zmieniło, nadal jest ich sześć (siła, spryt, magia etc.) i przekładają się na współczynniki ataku i obrony. Generalnie, system rozwoju bohaterów jest bardzo przejrzysty, wręcz intuicyjny oraz pozbawiony zbędnych udziwnień. Pod tym względem Dragon Age II wpada bardziej niż przyzwoicie.
Walki w Dragon Age II jest mnóstwo, dosłownie co krok musimy komuś spuścić solidne lanie, zaś sama akcja wyraźnie przyspieszyła. Zarówno częstotliwość, jak i intensywność potyczek przybrała niespotykane dotąd rozmiary, więc rzadko kiedy zaznamy chwili spokoju. Nacierający zewsząd przeciwnicy występują w licznych grupach, a chaos na polu walki potęgują wyskakujące znienacka za naszymi plecami posiłki (!), zatem ciężko cokolwiek sensownie zaplanować. Jeżeli ktoś lubi masową rozpierduchę z wodotryskami nie powinien narzekać, wszak widowiskowość batalii uległa znacznej poprawie. Często wykorzystywane umiejętności specjalne, potężne czary obszarowe oraz pękający niczym balony wrogowie, przypominają bardziej dynamiczne hack'n'slash, niż taktyczne cRPG. Bohaterowie szybko uwijają się z kolejnymi falami adwersarzy, a trup ściele często i gęsto, zalewając ekran hektolitrami posoki. Momentami bitwy wyglądają po prostu kuriozalnie (pamiętacie F.E.A.R.: Project Origin?), gdy brunatnoczerwona maź tryska z rozczłonkowanych zwłok niczym woda ze szlaucha ogrodowego. Wcześniej również nie brakowało krwi, ale teraz BioWare odrobinę przesadziło z gore. Na szczęście zachowano możliwość włączenia aktywnej pauzy, która przydaje się szczególnie podczas pojedynków z potężnymi adwersarzami. Cóż więcej mogę napisać... Dragon Age II stało się bardziej zręcznościowe oraz spektakularne niż poprzednik, ale poczynione zmiany trochę mnie zasmuciły. Oczekiwałem cRPG, gdzie walka jest ważnym lecz wciąż tylko elementem, natomiast otrzymałem niemalże slasher pokroju Dungeon Siege II zmuszający do nieustannej sieczki.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150