Recenzja Dishonored: Death of the Outsider - Więcej tego samego
- SPIS TREŚCI -
Podróże - zadania małe i duże
Kampania Dishonored: Death of the Outsider zawiera pięć rozdziałów, które rozpiętością dorównują misjom z drugiego Dishonored, zapewniając razem przynajmniej 8-10 godzin zabawy. Chociaż pozornie wszystko wygląda bliźniaczo, wpływ naszych decyzji na przebieg rozgrywki istotnie się jednak zmienił. Wcześniej tropiliśmy zdrajców korony, każdorazowo stając przed wyborem - zabić albo oszczędzić - co niosło pewne konsekwencje, oznaczało moralne dylematy i kształtowało zakończenie. Teraz powyższy problem nie występuje, ponieważ głównym oraz jedynym celem do wyeliminowania jest Odmieniec. Brak wskaźnika chaosu powoduje, że możemy dowolnie mordować przeciwników, zostawiać za plecami stosy trupów czy szlachtować świadków naszej niecnej działalności, a finał opowieści będzie identyczny, jakbyśmy grali pacyfistą unikającym wzorku strażników. Całość przypomina jedną długaśną misję. To chyba największa bolączka Dishonored: Death of the Outsider, praktycznie przekreślająca sens ponownego przejścia kampanii, czego drobne zmiany w dostępnych zdolnościach specjalnych nie zrekompensują (dostępnych dopiero w trybie nowa gra+).
Znacznie lepiej rozwiązano kwestię zleceń pobocznych, które stanowią świetne uzupełnienie misji podstawowych, nadają rozgrywce głębszego wymiaru, motywują do eksploracji i potęgują wiarygodność wirtualnego świata. Dlatego jestem niezmiernie uradowany, że właśnie takich niekoniecznie drobnych aktywności zdecydowanie przybyło. Kontrakty odbieramy przeważnie w placówkach czarnego rynku, rzadziej zagadując postacie niezależne, natomiast ich pomyślne wykonanie owocuje konkretnym wsparciem finansowym. Chociaż brzmi to przyziemnie, nagroda jest kwestią absolutnie drugorzędną. Ważniejsza okazuje się satysfakcja z dobrze wykonanej roboty, wymagającej zdrowego główkowania, złodziejskiej smykałki oraz spostrzegawczości. Czasami trzeba kogoś odnaleźć, innym razem upozorować śmiertelny wypadek, ukraść pilnie strzeżony przedmiot albo dostarczyć tajemniczy pakunek. Niektóre zadania fakultatywne potrafią skonsumować dobre kilkadziesiąt minut, zanim wykombinujemy jak (przykładowo) uprowadzić barmana z podrzędnej knajpy nie wszczynając gigantycznej burdy.
Seria Dishonored zawsze uwodziła swobodą działania i najnowsza produkcja Arkane Studios niczego tutaj nie zmieniła, a wręcz dokłada jeszcze więcej ciekawych opcji podczas wykonywaniu zleceń, momentami przebijających wszystkie poprzednie odsłony. Niektóre scenariusze dorównują konstrukcją genialnym Deus Ex: Human Revolution oraz Mankind Divided, słynącym z ogromnej elastyczności pozwalającej samemu decydować o sposobie rozgrywki. Tutaj zastosowano zbliżone mechanizmy. Świetnym przykładem kreatywności twórców jest zlecenie infiltracji pilnie strzeżonego banku - można wparować na recepcję wymachując mieczem, cichuteńko skradać się między biurkami, ewentualnie znaleźć kompromis łączący skrajnie różne strategie. Istnieje jednak szereg alternatywnych przejść do instytucji, a także sposobność uśpienia personelu gazem, co pozwoli spokojnie eksplorować wnętrze. Tylko uwaga - dotknięcie drzemiących lub wywołanie hałasu zbudzi oponentów. Piękne spektrum możliwości, nieprawdaż? Takie momenty Death of the Outsider na dłuuugo zapadają w pamięci.
Kolejnym elementem odróżniającym Dishonored od zwyczajnych pierwszoosobowych naparzanek są zagadki, przeważnie połączone z misjami pobocznymi lub eksploracją, dlatego osobnikom preferującym wyłącznie sieczkę takie smaczki mogą niestety umknąć. Przykładowo - żeby otworzyć skrytkę musimy rozszyfrować trzycyfrową kombinację, podpowiedzi należy zaś poszukać w notatkach właściciela. Nie liczcie jednak na dokładne opisanie hasła! Konieczne będzie czytanie ze zrozumieniem, najlepiej między wierszami, gdzie ukryta została podpowiedź... W ogóle wszelkiej maści informacji zdobywanych za pomocą książek, pamiętników, zapisków czy raportów jest w Dishonored: Death of the Outsider istne zatrzęsienie. Wiele z nich umożliwia zlokalizowanie ciekawych miejsc, namierzenie potencjalnych łupów bądź zagrożeń, toteż skrupulatnemu graczowi powinny się przydać w trakcie przygody. Reszcie wystarczy używanie brutalnej siły - drewniane drzwi można przecież rozwalić zamiast otwierać kluczem, a przeciwników zaszlachtować. Najważniejsze, że istnieje jakiś wybór.
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150