Recenzja Dishonored 2 PC - Genialny sequel z małymi problemami
- SPIS TREŚCI -
Dwóch bohaterów Dunwall miało...
Główny bohater za wykonywanie zadań fabularnych, mordowanie oraz eksplorację nie zdobywa żadnego doświadczenia, przekuwanego na statystyki albo punkty umiejętności - progres został uzależniony od znajdowania specjalnych run służących do kupowania biegłości, skrzętnie poukrywanych w zakamarkach planszy. Zlokalizowanie tych artefaktów ułatwia dobrze znane mechaniczne serce precyzyjnie wskazujące ich pozycję, którego nieoceniona pomoc przydaje się również podczas szukania kościanych amuletów. Wspomniane błyskotki umieszczamy w odpowiednich slotach, zyskując dzięki temu szereg niestandardowych bonusów dodających m.in.,: szybsze przemieszczanie z ciałami, dłuższe wstrzymanie oddechu, cichsze chodzenie itp. Amuletów jest kilkanaście rodzajów, zaś najsilniejsze oprócz przynoszenia korzyści wymagają także poświęcenia określonej cechy np.: zyskujemy większą wytrzymałość kosztem wolniejszej regeneracji zdrowia. System rozwoju protegowanego powinien być doskonale znany weteranom Dishonored, a nowicjuszom nie przysporzy poważniejszych problemów. Produkcja generalnie lepiej wypada jako skradanka, niemniej fanów rozlewania rubinowej posoki także powinna usatysfakcjonować.
Jeśli chodzi o ofensywne umiejętności specjalne, postawiono na niewielkie grono widowiskowych sztuczek - każdemu z dwójki głównych bohaterów przydzielono pięć odmiennych biegłości, chyba że dobrowolnie zrezygnujemy z takiego przywileju. Zgadza się - sequel Dishonored pozwala odrzucić ścieżkę czarnej magii, zostawiając suwerenną decyzję grającemu, ale szczerze polecam skorzystać z oferowanych możliwości. Nawet podstawowy skill odpowiadający za błyskawiczne przemieszczanie bywa naprawdę użyteczny, zaś najlepsze zarezerwowano na później m.in.: spowolnienie czasu zamrażające adwersarzy, kierowaną trąbę powietrzną czy kontrolę umysłu ludzkiego bądź zwierzęcego. Bardzo upodobałem sobie również atak wściekłych gryzoni najpierw obłażących ofiarę, która desperacko próbuje zrzucić małych skurczybyków, a następnie zjadających zwłoki... Tutaj Dishonored 2 pozytywnie zaskakuje, chociaż gros pomysłów pochodzi z pierwowzoru. Zdolności mają oczywiście kilka poziomów wtajemniczenia zyskując wraz z rozwijaniem kolejne zwariowane efekty. Szkoda tylko, że drzewko pasywne jest identyczne dla Corvo i Emily, jakby twórcom zabrakło wyobraźni albo poszli na łatwiznę. Summa summarum Dishonored 2 okazuje się jednak całkiem przyjemnym slasherem.
Walka bezpośrednia przypomina poprzednika - prawą dłonią wymachujemy mieczykiem, natomiast lewicą aktywujemy zdolności magiczne oraz ekwipunek, co pozwala wprowadzić srogie zamieszanie w szeregach wroga, którego możemy wykończyć na nieprawdopodobnie wiele finezyjnych sposobów. Jednym ciosem przebijamy drabowi tętnicę szyjną, drugiego częstujemy porcją ciężkostrawnego ołowiu, trzeciego obezwładniamy zdolnościami, czwartego wykańczamy korzystając z elementów otoczenia itp. Jeśli odpowiednio wykorzystamy atuty podopiecznych rozgrywka wyraźnie przyspiesza, ustępując wprawdzie dynamiką DOOM albo Shadow Warrior 2, aczkolwiek niewiele odbiegając od gatunkowych standardów. Arsenał zawiera wspomniane już stalowe ostrze, pistolet o niewielkim zasięgu lecz potężnej sile rażenia i precyzyjną kuszę dysponującą wachlarzem bełtów na każdą okazję - usypiających, zatruwających czy zapalających. Nie zabrakło także granatów, min sprężynowych oraz ładunków ogłuszających. Czarnorynkowi handlarze oferują natomiast ulepszenia ekwipunku w zakresie dodatkowych funkcji, pojemności magazynków czy skuteczności. Same konfrontacje są niestety dość chaotyczne, zaskakując makabrycznością - rozerwane korpusy, pourywane głowy i odcięte kończyny walają się wszędzie. Krew tryska fontannami, wykrzywione twarze oponentów maluje przerażenie, a poszczególnymi częściami anatomii można sobie... porzucać.
Warto jeszcze wspomnieć o algorytmach sztucznej inteligencji, która potrafi zachować się naprawdę wiarygodnie popełniając zarazem kardynalne błędy, chociaż w ogólnym rozrachunku wypada korzystnie. Przede wszystkim oponenci sprawnie reagują na źródła dźwięku - można ich prowokować ciskając przedmiotami np.: butelkami albo... częściami anatomii. Jeśli weźmiemy odciętą kończynę i rzucimy wartownikowi, ten natychmiast przejdzie w stan zaalarmowania. Podczas przeszukiwania okolicy łapserdaki włażą na mury, zaglądają do pomieszczeń, miotają kamieniami jeśli dostrzegą sylwetkę zaczajoną na gzymsie. Niestety, pomimo iż interpretacja zdarzeń jest prawidłowa, to zawodzi konsekwencja działania, bowiem na widok stosu trupów zamiast pobiec do najbliższego posterunku, żołdaki kontynuują patrolowanie okolicy. Łatwo też wygasić zainteresowanie wśród adwersarzy - wystarczy odczekać momencik, żeby sytuacja się unormowała i zrobić nawrotkę. Fajny jest natomiast efekt paniki, bo jeżeli zabijemy kilku wrogów ostatni bardzo często zaczyna uciekać w popłochu, wywracając się żałośnie jakby kulasy odmówimy mu posłuszeństwa. Reasumując - sztuczna inteligencja w Dishonored 2 potrafi zaskoczyć, będąc przyjemną odmianą dla totalnie oskryptowanych produkcji, ale konsekwencją odważnej decyzji jest multum błędów natury technicznej.
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150