Recenzja Dead Space 3 - Zima, zima, zima... pada, pada... trup...
- SPIS TREŚCI -
W kosmosie nikt nie usłyszy Twojego krzyku
Scenariusz Dead Space 3 stanowi rozwinięcie wcześniejszych wątków, koncentrując się wokół plagi nekromorfów, artefaktu zwanego Markerem, a także wyznawców tejże futurystycznej puszki Pandory. Zmieniła się natomiast skala rozwałki z lokalnej na globalną, bowiem kościół Unitologów pod przewodnictwem niejakiego Danika, postanowił zafundować ludzkości spektakularny koniec egzystencji, uprzednio nie pytając o zgodę najbardziej zainteresowanych. Isaack Clarke został sklasyfikowany jako naczelny wróg rewolucji, ponieważ posiada już spore doświadczenie w niszczeniu Markerów, co mogłoby zagrozić misji krzewienia nowego porządku. Jednak wbrew dalekosiężnym planom adwersarzy wychodzimy z zasadzki w jednym kawałku, znajdujemy po drodze kompanów przeciwstawiających się Unitologom i ruszamy w miejsce, które skrywa kilka bardzo wstydliwych tajemnic. Starczy napisać, że nareszcie dotrzemy do epicentrum niebezpieczeństwa... tylko czy rzeczywiście znajdziemy tam panaceum na wszelkie zło?
Fabuła zawsze była mocnym punktem programu, ale trzecia odsłona cyklu nieszczególnie dobrze wypada w porównaniu do poprzedników, wyraźnie obdarta z enigmatycznej otoczki. Zamiast mrocznej opowieści z wycieńczonym psychicznie bohaterem, pełnej niewiadomych oraz znaków zapytania, otrzymujemy bardzo przewidywalny i momentami sztampowy dreszczowiec. Interakcje między postaciami wydają się odrobinę naciągane, trochę brakuje dramatyzmu oraz wszechogarniającego przekonania, że walczymy o szalenie ważną sprawę. Nie dla uratowania całego gatunku ludzkiego, ale samego siebie i najbliższych osób. Zamiast tego mamy zalew przesączonych patosem dialogów, jakie nazbyt kojarzą się z Call of Duty, zaś wątek miłosny jest zupełnie niewiarygodnie poprowadzony. Ogółem rzecz ujmując - wcześniejsze rozdziały były lepiej przygotowane w warstwie merytorycznej.
Pierwsze wrażenie po uruchomieniu Dead Space 3 jest na szczęście nadzwyczaj pozytywne - startujemy zakopani po kolana w zaspach, pośrodku szalejącej zawieruchy, a biały puch oblepia nam zbroję. Niemalże po omacku szukamy drogi do ocalenia, zmierzając w kierunku dymiącego wraku transportowca. Kiedy pogoda się poprawia dostrzegamy nawet coś więcej - panoramę surowej okolicy: pokryte śniegowymi czapami górskie szczyty i infrastrukturę bazy arktycznej, skąpane w promieniach wschodzącego słońca. Widok to niecodzienny, wszak dotychczas kluczyliśmy przeważnie po zatęchłych korytarzach kosmicznych stacji, mimo to bądźcie spokojni - takich industrialnych scenerii również nie zabraknie. Wprawdzie kilka początkowych minut stanowi tylko epilog, ale dobrze zapamiętajcie ten moment, bo niebawem tutaj wrócimy. Siarczyste mrozy nikogo nie oszczędzają, więc zapobiegawczo wrzućcie do plecaka ciepłe kalesony, termos z gorącą herbatą i skrobaczkę do usuwania szronu z wizjera.
Zimowa aura panująca na Tau Volantis żywcem przypomina wspomniany we wstępie film The Thing, który ponad dekadę temu doczekał się niezłej egramizacji i także był trzecioosobową strzelaniną, jaką okraszono mrożącym krew w żyłach klimatem. Trzecią część Dead Space łączy z dziełem Johna Carpnetera oraz tamtym tytułem więcej niż tylko umiejscowienie akcji, wszak wystarczy pobieżnie rzucić okiem na bestiariusz, żeby zauważyć między nimi oczywiste podobieństwa. Osobiście jestem z takiego obrotu spraw niezmiernie zadowolony, ponieważ The Thing stanowi moim skromnym zdaniem absolutną klasykę gatunku science-fiction, którym ekipa ekipa Visceral bezsprzecznie się inspirowała. Kompleks naukowy pośrodku śniegowej pustyni, wykopaliska w lodowych blokach, badania nad obcym DNA, wirus przejmujący kontrolę nad nosicielem - czujecie ten klimat?
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150