Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Colin McRae DiRT 2 - Z drogi śledzie, Colin jedzie!

Sebastian Oktaba | 16-12-2009 11:23 |

DiRT tu, DiRT tam...

Tryb dla pojedynczego gracza w Colin McRae DiRT 2 został tak przygotowany, aby stwarzać złudzenie uczestnictwa w „prawdziwym” turnieju. Menu główne zastąpiono przyczepą campingową obsługiwaną z poziomu kierowcy, rezygnując tym samym ze zwykłych zakładek. Co prawda, początkowo można czuć się odrobinę zdezorientowanym, ale kwestią czasu jest przyzwyczajenie do tego rozwiązania. Lecz zanim wpakujemy cztery litery do wozu, należy jeszcze wybrać pseudonim artystyczny jakim zwracać się będą do nas inni zawodnicy. Lista opiewa w takie lokalne smaczki jak Gościu, Kaczor, Długi itp., co stanowi akcent iście komediowy. Osobiście zdecydowałem się na „Kierownika” mając w pamięci filmy Stanisława Barei, raz po raz wybuchałem śmiechem słysząc „Kierowniku...” wypowiadane pod adresem mojej skromnej osoby. Kariera kierowcy (albo Kierownika, jak kto woli) uzależniona jest oczywiście od ilości wygranych imprez, stanowiących przepustkę do dalszego rozwoju. W DiRT 2, co nie powinno dziwić, oprócz pieniędzy i reputacji zdobywamy także punkty doświadczenia. Awansując na wyższe poziomy uzyskujemy dostęp do coraz trudniejszych wyzwań, zaś te wiążą się z rosnącymi stawkami oraz estymą. Oprócz wyścigów podejmujemy także równoległe misje polegające najczęściej na przejechaniu driftem określonej ilości metrów czy przeszybowaniu pewnego dystansu. Wszystko dzieje się w rytmie rockowej muzyki, pośród piasku, kurzu, kamieni oraz błota. Wprawdzie obcowanie z „gwiazdami” X-Games miało stanowić smaczek gry, niemniej wysłuchiwanie pretensjonalnych komentarzy Kena Blocka potrafi wyprowadzić z równowagi. Tak czy owak, tryb „single” zrealizowano na tyle sprawnie, że uczucie znudzenia grozi tylko nałogowcom tłukącym po kilka godzina dziennie.

Skoro już jesteśmy przy karierze warto wspomnieć słowem o tym, jakie konkurencje czekają na zaliczenie w trakcie zabawy. Codemasters wrzuciło do DiRT 2 całą gamę najróżniejszych dyscyplin (inkasując zdecydowany plus na swoje konto), dzięki czemu nie popadamy w rutynę. Pośród atrakcji Dirt Tour znajdziemy rajdy samotników, przeprawy terenowe, zamknięte tory oraz rallycross. Nie zabrakło także klasycznej jazdy pomiędzy checkpointami w asyscie pilota, będącego chyba jedynym namacalnym dowodem na koneksje opisywanego tytułu z legendarnymi Colin McRae Rally. Nieobecność nawigatora byłaby niepożałowaną stratą, gdyż podpowiedzi w stylu „jedziesz, 40, woda, ostro ciąć” przywiały na moją twarz grymas uśmiechu, spowodowany raczej dwuznacznymi skojarzeniami niż faktyczną pomocą. Cóż, w końcu polski lektor zobowiązuje... Dalsze zawody stanowią niezbyt liczną grupę trybów specjalnych, charakterystycznych dla typowych gier arcade. Slalom polegający na rozbijaniu poustawianych na torze przeszkód, dominacja oraz last man standing, to repertuar znany nie od dziś. Ostatnią mini-kategorią są wyzwania rzucane nam przez zawodników rządnych rewanżu lub chcących sprawdzić ile jesteśmy rzeczywiście warci. Natomiast gdy zyskamy wystarczająco wysokie uznanie wśród wyścigowej braci, możemy stworzyć drużynę gwiazd X-Games (hurra!). Duch zdrowej rywalizacji udzieli się każdemu, kto gustuje w szybkich i przyjemnych samochodówkach. DiRT 2 pod względem grywalność oraz dopracowania nie ma się czego wstydzić na tle konkurencji, mogąc wręcz służyć za wzór... prawie...

Podczas rozgrywania zawodów podróżujemy po całym świecie, odwiedzając najbardziej egzotyczne zakątki naszej planety. Zajrzymy do malowniczej Malezji, gdzie zieleń tropikalnych lasów przeplata się z gigantycznymi kałużami błota. Wysuszone bezdroża Utah pozwolą osiągnąć niebotyczne prędkości na długich prostych, pozostawiając przeciwników w tumanach gęstego kurzu. Słoneczna Chorwacja zachwyca pięknymi krajobrazami, ale o wypadek na krętych kamienistych górskich szlakach nietrudno. Z kolei zakręcone tory w Londynie i Japonii sprzyjają efektownemu driftowaniu oraz agresywnym przepychankom. Taaak... druga odsłona DiRT zdecydowanie preferuje zmagania terenowe więc rzadko pośmigamy po czystym asfalcie. Jednak spoglądając na mapę imprez (pomimo hegemonii off-roadu nad resztą) nic nie zwiastuje zawodu, jaki sprawia niewielka liczba udostępnionych tras. Niestety, pomimo wielu urokliwych lokacji, przygotowana paleta torów uderza swoją powtarzalnością. Zasadniczo od niespełna połowy kariery można jeździć niemal na wyuczcie, znając na pamięć większość zakrętów oraz pagórków. Chociaż nowe zawody pojawiają się regularnie, ciągle zaliczamy te same odcinki przez co gra staje się przewidywalna. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia, ale zaliczam to jako najpoważniejszy mankament DiRT 2. Sytuacji nie ratuje ani godna pochwały estetyka plansz, ani tym bardziej sporadycznie spotykane rozjazdy - zresztą niezbyt istotne z punktu widzenia współzawodnictwa. Komfort zabawy odrobinę traci na monotonności, choć jest skutecznie niwelowany przez ogromne pokłady drzemiącej w DiRT 2 miodności. Jak zwykle... albo rybki - albo akwarium... Eh...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.