Recenzja Call of Juarez: Gunslinger - Pewnego razu na Dzikim...
- SPIS TREŚCI -
- 0 - W samo południe... na dysku twardym...
- 1 - Pewnego razu na Dzikim Zachodzie...
- 2 - Stój dziadzie! Bo mamuśka strzela!
- 3 - Dobry, zły, brzydki i... poproszę do tego frytki!
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów - zobacz najciekawsze ujęcia
- 6 - Słowo na niedzielę, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Dobry, zły, brzydki i... poproszę do tego frytki!
Regularna wymiana ognia to czysty miód - tempo akcji jest szybkie, czuć moc żelaznych argumentów trzymanych w dłoni, zaś koszenie przeciwników przynosi sporo satysfakcji - nieważne czy walimy z duetu Coltów, Winchestera albo pospolitego obrzyna. Chętnych do przyjęcia kulki nigdy nie brakuje, odgłosy wystrzałów brzmią soczyście, zaś sporo elementów otoczenia ulega zniszczenia m.in.: beczki z prochem robią niezłe spustoszenie. Jednym zdaniem - rozgrywka jest bardziej widowiskowa niż przypuszczałem, zasadzając w cztery litery energetycznego kopa. Każdy kolejny trup doładowuje też pasek skupienia, które po uaktywnieniu wyszczególnia na czerwono sylwetki adwersarzy oraz umożliwia spowolnienie czasu, pozwalając taśmowo eliminować zagrożenie. Greaves potrafi celować z precyzją godną RoboCopa, kiedy muszka przeskakuje tylko między głowami i bez większego wysiłku zaliczamy kilkukrotnego headshota. Wprowadzono też proste sekwencje QTE, polegające na wyminięciu pocisku zanim zrobi nam krzywdę (Sense of Death), definitywnie kończąc przygodę - pomysł niezbyt trafiony moim zdaniem. Czemu od wiadra ołowiu w potylicy nie giniemy, zaś jedna specjalna kulka miałaby nagle powalić bohatera?
Zabijanie oprócz uśmiechu na twarzy przynosi również doświadczenie, przekuwane z czasem na punkty umiejętności, jakie rozdzielamy pomiędzy trzema drzewkami. Pierwsze to tytułowy Gunslinger, który wymiata dwoma koltami jednocześnie niczym Desperado. Drugie to propozycja przeznaczona dla amatorów Winchestera, jakim zdejmujemy gagatków z dłużej odległości, ewentualnie doprawiając bębenkiem z Colta. Trzecie drzewko stanowi natomiast zbiór skilli dedykowanych obrzynowi i strzelbie, zatem duetowi przeznaczonemu do pracy na bliskim dystansie. Każda kategoria zawiera kilkanaście pozycji, więc jest w czym wybierać i możemy tworzyć różne kombinacje przechodząc kampanię przynajmniej trzykrotnie. Wprowadzenie zdolności było świetnym, urozmaicającym rozgrywkę posunięciem zaczerpniętym z cRPG, jakiego oczekiwałem od twórców Dead Island. Warto jeszcze zaznaczyć, że ilość punktów doświadczenia przyznawanych za eksterminację jest ściśle uzależniona od stylu czy kombosów, a dodatkową nagroda za rozwijanie zdolności są unikalne bronie.
Call of Jaurez: Gunsilnger to rasowa westernowa strzelanina, gdzie spotkamy watahy poganiaczy krów i czerwonoskórych, którzy tylko czekają za węgłem, żeby wyskoczyć i sprzedać nam wystrzałowy prezent. Dziki Zachód to miejsce zamieszkałe wyłącznie przez prawdziwych mężczyzn, którzy nie lękają się śmieci czy trwałego kalectwa, ale również tanio skóry nie sprzedają. Jegomoście nagminnie wykorzystują zasłony terenowe, rzadko decydują się podjąć próbę bezsensownego szturmu i mogą pochwalić nadludzką wręcz celnością. Trafienie do ruchomego celu z odległości kilkuset metrów mierząc z Colta? Dla bandziorów występujących w produkcji Techlandu to żaden problem! Przynajmniej nasze kule także lecą po linii prostej niczym zaklęte, więc rywalizacja jest wyrównana i wygrywa szybszy strzelec. Szeregowi przeciwnicy odchodzą do krainy wiecznych łowów w malowniczy sposób, ale czasami trafimy na trudniejszego zwierza np.: dziadygę z Kartaczownicą albo meksykanina z rocznym zapasem dynamitu w kieszeni. Wtedy trzeba trochę kombinować - biegać, skakać, latać i pływać, aby wreszcie znienawidzonego bossa ubić.
Stylistyka plansz wydaje się mało odkrywcza, wszak powszechnie wiadomo co można spotkać w okolicy Kansas, niemniej idealnie pasuje do opowieści. Zapyziałe miasteczko z saloonem, bankiem i monumentalnym zegarem na wieży, rozległe stepy pokryte wyschniętą trawą, jaskinie będące kryjówka Apaczów, mokradła missisipi czy lasy położone między urwiskami, to główny teren po jakim będziemy się poruszać. Niestety, zdecydowanie zbyt często wracamy do tych samych obszarów, jakby twórcom zabrakło inspiracji. Warto natomiast wypatrywać sekretnych przedmiotów (Nuggets of Truth), odsłaniających historię Dzikiego Zachodu. Poziomy są generalnie liniowe, ale czasami pojawia się możliwość pójścia alternatywną ścieżką... która prowadzi zawsze do tego samego punktu. Kilkukrotnie trafimy jednak do lokacji, gdzie pojawi się wiele rozwidleń lecz zboczenie z kursu owocuje komunikatem, że zaraz będziemy zdyskwalifikowani... Mimo wszystko design poziomów zasługuje na uznanie.
- SPIS TREŚCI -
- 0 - W samo południe... na dysku twardym...
- 1 - Pewnego razu na Dzikim Zachodzie...
- 2 - Stój dziadzie! Bo mamuśka strzela!
- 3 - Dobry, zły, brzydki i... poproszę do tego frytki!
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów - zobacz najciekawsze ujęcia
- 6 - Słowo na niedzielę, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja DOOM: The Dark Ages PC - Powrót do piekła może być przyjemny. Czy Slayer poradził sobie z demonami przeszłości?
214
Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
133
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127