Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Call of Duty: Vanguard - Widowiskowa i angażująca przygoda, to największa zaleta gry. Jednak czy jest ich więcej?

Ewelina Stój | 08-11-2021 13:00 |

Recenzja Call of Duty: Vanguard - Widowiskowa i angażująca przygoda, to największa zaleta gry. Jednak czy jest ich więcej?Z serią Call of Duty jestem od samego początku, choć ma miłość do strzelanek zaczęła się jeszcze wcześniej, bo w 1999 r. wraz z konsolowym Medal of Honor. Od pierwszego częstowania różnych nacji headshotami minęło już więc ponad 20 lat i przez ten czas razem z innymi graczami byłam świadkiem tego, jak obie te serie zaliczają wzloty i upadki. Po drodze doszedł Battlefield dzieląc wielu graczy (moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie) na zwolenników BFa i CoDa. Widząc wszelkie ewolucje i rewolucje w kolejnych odsłonach tych shooterów, chwilowo byłam już niemal pewna, że wkrótce pożegnamy się z CoDem, jako że w pewnym momencie za mocno zabrnął on w futurystyczne klimaty. Przełomowy był jednak rok 2017, gdy Activision posłuchał głosów graczy i wrócił z fabułą do II wojny światowej. Dziś, po raz kolejny bierzemy udział w najważniejszych bitwach II wojny światowej i walczymy o zwycięstwo na frontach w Europie Wschodniej i Zachodniej, na Pacyfiku oraz w Afryce Północnej.

Autor: Ewelina Stój

Przez jakiś czas po sieci hulały plotki o tym, iż Vanguard zapozna nas z alternatywną historią II wojny światowej. Dziś wiemy jednak, że jest to prawda tylko w bardzo małym stopniu. Mamy raczej do czynienia z protagonistami wzorowanymi na prawdziwych bohaterach wojennych, których celem jest sprzątnięcie naczelnego nazisty nazwiskiem Freisinger. Naczelnego dlatego, iż czas akcja gry przenosi nas do momentu gdy Berlin upada (maj 1945 roku), a Hitler popełnia (jak mówią - oficjalnie) samobójstwo, więc Führera ktoś musi zastąpić. Wtedy właśnie na scenie pojawia się Herman Freisinger, wzorowany zresztą na Heinrichu Müllerze, który w latach 1939 - 1945 pełnił rolę szefa Gestapo. I tu zaczyna się ciekawa historia, gdyż również śmierć Müllera w roku 1945 była nieco niejasna. Do dziś podejrzewa się, że mógł on zostać np. przejęty przez Amerykanów i służył CIA jako cenne źródło informacji wywiadowczej. 

W tym roku Call of Duty ponownie zabiera nas na fronty II wojny światowej. Ale choć twórcy jakby wracają do klasycznych rozwiązań (kilku bohaterów walczy na różnych frontach) to nie będzie to całkiem klasyczna przygoda, o czym przekonacie się czytając niniejszą recenzję. 

Recenzja Call of Duty: Vanguard – Widowiskowa i angażująca przygoda. To największe z zalet gry. Czy jest ich jednak więcej? [nc1]

Recenzja Age of Empires IV - Ceniona seria gier RTS w rękach nowego studia to przepis na sukces czy totalną porażkę?

W Call of Duty: Vanguard wzorowany na Müllerze antagonista przejmuje pałeczkę po Hitlerze, schodzi do podziemia i chce kontynuować nazistowską myśl już pod sztandarem Czwartej Rzeszy. Co więcej, w grę wchodzą plany o tematyce paranormalnej, co ostatecznie ładnie połączy zakończenie kampanii z rozpoczęciem Trybu Zombie, ale o tym później. Wracając do Freisingera - to właśnie jego osobę będziemy mieli za zadanie spacyfikować. A spróbujemy to uczynić jako zespół pięciu żołnierzy, którzy wpadając na początku w tarapaty, wspomina swoje akcje na frontach II wojny światowej. To właśnie te retrospekcje przeniosą nas do Normandii (D-Day), Stalingradu, na wody Oceanu Spokojnego (Bitwa o Midway), czy do Afryki Północnej (Bitwa o Tobruk). Jak można się więc już domyślać, twórcy porzucili pomysł bazy wypadowej z Black Ops: Cold War, do której nie mogłam się w pełni przekonać i na powrót serwują klasyczne misje widziane oczami poszczególnych bohaterów. 

Recenzja Call of Duty: Vanguard – Widowiskowa i angażująca przygoda. To największe z zalet gry. Czy jest ich jednak więcej? [nc1]

Zanim przejdziemy do kolejnych stron recenzji, na których podzielę się z Wami już stricte wrażeniami na temat gry, pozwólcie, że wspomnę jeszcze dla porządku o multiplayerze, do którego głębiej "dobierzemy się" na trzeciej podstronie niniejszej publikacji. W tym momencie wypada wiedzieć w sumie tyle, że na starcie otrzymujemy 20 zróżnicowanych map, przy czym 4 z nich dedykowane są nowemu trybowi o nazwie Wzgórze Mistrzów (Champion Hill). Pozostałe tryby to m.in. znane już Dominacja, Deathmacth Drużynowy czy Zabójstwo Potwierdzone. Wśród pozostałych nowości odnajdziemy takie elementy jak zmienne środowisko (ulepszony system destrukcji otoczenia), większe możliwości personalizacji broni czy też bardziej taktyczne rozgrywki, dzięki mechanice ograniczania liczby graczy na mapach. To tyle jeśli chodzi o suche fakty, a teraz będzie już bardziej na mokro. Za sprawą żołnierskiej krwi oraz potu. Ewentualnie łez, że singleplayer z roku na rok staje się krótszy...

Recenzja Call of Duty: Vanguard – Widowiskowa i angażująca przygoda. To największe z zalet gry. Czy jest ich jednak więcej? [nc1]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 41

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.